Jestem z Was taaaakaaa dumnaaa!!! Moja mina, kiedy zobaczyłam liczbę wejść i KOMENTARZY była naprawdę bezcenna... ! Nie macie pojęcia, jak strasznie sie z tego cieszę :) Dziękuję Wam z całego serca <3 Kocham Was :) Wiem, że teraz długo czekaliście na ten odcinek, dlatego nie będę przedłużać wstępu... Miłego czytania!!!
I liczę na tę samą ilość komentarzy!! :*****
*************************************************************
Pobyt nad jeziorem minal strasznie szybko. Pogoda bardzo nam dopisala, za wyjatkiem tego jednego dnia. Szczesliwi i wypoczeci wrocilismy do Londynu. Za pare dni kazdego z nas czekal powrot do rzeczywistosci, czyli pracy.
Po wejsciu do mojego mieszkania poczulam sie samotna. Hache pojechal do swojego hotelu, a reszta do swoich domow. Zostawilam walizke w przed pokoju i usiadlam na kanapie w salonie. Czułam sie dziwnie... miałam wrażenie, że coś się wydarzy. Czy to będzie coś złego?
Miałam ochotę cały dzień spędzić sama w domu. Ten cały wyjazd sprawił tylko, że zrobiłam kolejną ogromną głupotę. Oddanie się Harremu było idiotyczne. Nie mogłam wybić sobie tego z głowy. Miałam do siebie żal, że wciąż o tym myślę. Cały czas uważałam, że Harremu należy się takie cierpienie. Wiem, nie powinnam tak o tym myśleć, ale zasłużył na to. Jak miałabym mu to wszystko wybaczyć? Rozpakowując walizkę miałam to non stop w głowie. To, co musiałam z ciuchów to zaniosłam do prania, a reszta czystych ubrań wróciła do szafy. Przy okazji przebrałam się w legginsy i turkusową dłuższą bluzkę na krótki rękaw. Zrobiłam sobie coś do jedzenia i usiadłam w salonie na kanapie z laptopem na kolanach. Jedząc przeglądałam różne portale. Na kilku znalazła sie informacja, że "Selena i chłopcy z One Direction wspólnie spędzają wakacje!". Jakoś do tej pory kompletnie nie obchodziło mnie, co o mnie piszą. Jeśli działo sie coś, co byłoby w stanie mi "zaszkodzić" to moja menagerka jako pierwsza mnie o tym informowała. Na szczęście nic takiego się nie działo. Ten wpis, że wyjechałam z 1D na urlop był pierwszą informacją dla fanów i antyfanów, że się znamy i przyjaźnimy. Tak bynajmniej sądziłam. Dziś dopiero zauważyłam, że takich informacji w internecie krąży więcej. Tak naprawdę w ogóle nie odczuwam mojej "sławy". W Londynie nie miałam jeszcze żadnego koncertu, choć do tego zostało mi raptem coś około 2 tygodni. Na ulicy nikt mnie jeszcze nie zaczepiał, a przecież nie miałam w dzielnicy dla "bogatych" i nie posiadałam nawet szofera, ani ochroniarza. Więc co to za sława? Oczywiście ma to też i dobre strony.
Pół godziny później, gdy zamknęłam laptopa zadzwonił mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz i ukazało mi się na nim imię Hache. Odebrałam po kilku sekundach:
- Cześć Hache.
- No witaj, Mała. Już myślałem, że nie odbierzesz.
- Sorki, ale leże sobie w salonie i tak bardzo nie chciało mi się wstać ;/
- Zmęczona? Czym? - zdziwił się i szybko dodał- Za pół godziny po Ciebie będę i nie przyjmuję odmowy.
- Hache... Chcę posiedzieć trochę w domu.- zaprotestowałam.
- Jeszcze zdążysz posiedzieć. Ubierz się wygodnie :)- w jego głosie można wyczuć, że na twarzy pojawił mu się uśmiech. Westchnęłam głośno do telefonu, no i zgodziłam się. HAche tylko sie zasmiał, powiedział "do zobaczenia" i się rozłączył. Nie chciało mi sie specjalnie szykować, więc poszłam tylko przemyć twarz i poczesać włosy. Zarzuciłam na siebie jeszcze sweterek i na nogi założyłam tenisówki. Miało byc "wygodnie".
Minelo równo pól godziny od telefonu Hache, gdy uslyszalam ryk silnika pod oknem. Ten odglos bylo bardzo znajomy. Szybko wyjrzalam przez okno. Od razu zobaczylam Hache na swoim motorze. Usmiechnelam się od razu, gdy go zobaczylam. zawsze gdy mialam beznadziejny humor Hache podjezdzam na swoim "rumaku" i brak mnie na przejażdżkę. Teraz wystarczylo, ze tylko zobaczylam motor, uśmiech goscil na mojej twarzy. Hache pomachal mi wesolo ręką. Odwzajemnilam usmiech , kiwnelam glowa i wybieglam z domu, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Na dole wpadlam wprost w jego ramiona.
- Wiedzialem, ze jak nas zobaczysz to od razu się usmiechniesz :-)
- Wiesz jak poprawić mi humor :-) Gdzie jedziemy?
- To będzie mala niespodzianka. A teraz wskakuj, bo musimy po drodze cos jeszcze zalatwic :-)
- Okej! :-) - zadowolona grzecznie usiadlam za Hache. Po chwili slyszalam jak odpalil motor i ruszylismy. Hache nie szczedzil prędkości, kiedy tylko mogli jechal bardzo szybko. Ale by lam do tego przyzwyczajona, a wręcz nawet to uwielbialam. Czlowiek cz ul się wtedy taki wolny i szczęśliwy. Może tez sprawie sobie takie cacko? Zauwazylam nagle, ze jedziemy w stronę miasta. By lam ciekawa, co chcial tam zalatwic. Po kilkunastu minutach zatrzymalismy się w pobliżu uliczek, na których znajduje się wiele sklepów i kawiarni.
- Masz z kimś spotkanie? - zapytalam. Byl to jedyny pomyśl jaki przyszedl mi do glowy w tej chwili.
- Tak, z Toba ;-) - puscil mi oczko -Zabieram Cie na malego lodzika :-) - wyszczerzyl się.
- Hahaha ! Serio?! xD- wybuchnelam śmiechem, bo naprawdę dziwnie to zabrzmialo.
- Masz zberezne myśli, Mala :-) Ale to dobrze.
- Dobrze? A to czemu dobrze? - dociekalam, gdy szlismy juz w stronę jakiejś kawiarni.
- Bo przynajmniej nie smecisz :-) - uśmiechnal sie najladniej jak umial i objal mnie ramieniem. Lekko się zawstydzilam, ale nic juz nie powiedzialam. Doszlismy do jednej z kawiarni, która budke z lodami miala wystawiona tez na zewnątrz. Stanelismy w kolejce. Dziwnie się wtedy poczulam. Rozejrzalam się na okolo. Nie widzialam nikogo znajomego, ale czulam na sobie czyjś wzrok. Dopiero po chwili zrozumialam o co chodzi.
- Hache...? - szepnelam lapiac chlopaka pod rękę -Czy ci ludzie się na mnie patrzą?- Hache spojrzal na okolo i się rozesmial.
- Tak, prawdopodobnie rozpoznają Cię z telewizji :-)
- Aha...- mruknelam i sprobowalam nie zwracac żadnej uwagi na tych ludzi.
- Dobra Mapa, jaki chcesz smak?- spytal Hache, bo byka juz nasza kolej.
- Ehmm... biala czekoladę i...sorbet malinowy.
- Niezla mieszanka :-) - zasmial się- Po proszę raz biala czekoladę i sorbet malinowyi raz ppodwójna czekoladę mleczna. - powiedzial do babki za budka. Nalozyla nam lody do rozmów, Hache zaplacil i odeszlismy lizac nasze lody. Szlismy uliczkami Londynu, które byly jak zawsze przepelnione ludźmi. Jedlismy lody, smialismy się z glupot, o których rozmawialiśmy. Bylo naprawdę milo. Co jakiś czas Hache obejmowal mnie ramieniem, obkrecal jakbysmy tańczyli, a nawet nie jeden raz calowal. W ten sposób trafilismy spowrotem do parkingu, na którym zostawilismy motor. Wsiedlismy na niego i ruszylismy dalej. Niestety, ale znów nie wiedzialam dokąd jedziemy.
Harry:
Po powrocie z nad jeziora odwiozlem Kendall i jej siostrę do ich domu, a potem wrocilem do siebie. Mialem dosyć ich obu po tych kilku dniach. W nocy, po moim zbliżeniu z Sel postanowilem, bez wzgledu na wszystko nie wezme ślubu z Kendall. Dotrzymam tego postanowienia. Wzialem prysznic, zjadlem cos i siedzialem sam, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po jakimś czasie musialem wyjść z domu. I to natychmiast... Krazylem po okolicy zastanawiając się, co teraz robi Sel. Mialem nadzieje, ze jest sama w swoim mieszkanie, a ten krętym Hache trzyma się od niej z daleka. Moglem to sprawdzić dzwoniąc do Sel, ale nie odwazylem się. Pewnie nawet nie odebralaby ode mnie telefonu. Boże, Styles jaki Ty jesteś glupi... Ostatnia moja nadzieja byli chlopacy. Zdawalem sobie sprawę, ze dopiero co wrocilismy ze wspólnego wyjazdu i chcieliby odpocząć. Ale potrzebowalem teraz kogoś... Wyjalem telefon i zadzwonilem do Zayna. Odebrali juz po drugim sygnale:
- Hej Harry, co się dzieje?- zapytal witając mnie. On zawsze czul, kiedy cos bylo nie tak.
- Hej... sorry, ze dzwonie, ale... mialbys może chwile czasu? Muszę z Toba pogadac...
- Czyżby chodzili o... Sel?- do dal jej imię trochę niepewnie. Domyslilem się wtedy, ze musi być z Perrie.
- Tak.,, Jesteś z Per? Nie chce Wam przeszkadzać....
- Tak, jesteśmy w kawiarni, ale zaraz będzie uciekać, wiec spoko. Jesteś w pobliżu centrum?
- Mam jakieś 15 minut piechota...
- No to podejdz do mnie, co? Wyśle Ci adres smsem.
- Dobra, dzięki Zayn...
- Nie ma sprawy, stary. Czekam za Toba.- rozlaczylem się i udalem od razu w stronę miasta. Po drodze Zayn wyslal mi adres kawiarni, w której czekal. Dotarlem tam po niecalych 20 minutach. W wejściu do "ogródka" kawiarni minalem się z Perrie,
- Hej...- przywitalem się z dziewczyna- Przepraszam za...
- Spoko, Harry...- lekko się usmiechnela- Kochasz, to walcz...- dodala i odeszla. Rozejrzalem się po stolikach i od razu zauwazylem Zayna. Podszedlem do stolika i usiadlem na wprost kumpla.
- Kurde Zayn, tak mi glupio, przepraszam...- poczulem wyrzuty sumienia, ze przerwalem im randkę.
- Juz Ci mowilem, ze luz. Jeśli chodzi o was, to Per nie ma nic przeciwko.
- Serio? Przecież za mną nie przepada.,.
- Byka po prostu na Ciebie wsciekla. Ona tez widzi, jak Ty i Sel się kochacie. Chcemy Wam pomoc...
- Muszę Ci cos powiedzieć...- zaczalem. Mialem zamiar porozmawiać z nim o tym, co zaszlo kilka dni temu.
- Co takiego?- spytal. Ja tylko glosno westchnalem i zaczalem mu wyjaśniać:
- W polowie naszego wyjazdu rozmawialem z Sel... Pocisnela mi równo. Nie wiedzialem, co mam jej powiedzieć.., Ale potem przeprosila mnie i... i mi się oddala.
- Slucham?! Pieprzyles się z nią?- Zaynem nie dowierzal.
- Ehm... no tak to można ująć. Czulem, ze ona tego chce, tak jak ja. Ona wciąż mnie kocha.
- I to nie masz pojęcia, jak mocno Cie kocha. Rozmawialem z nią... po pierwszym ognisku.
- Ona powinna być ze mną na tym ognisku i calym wyjeździe, a nie z Hache!
- Teraz to juz za późno. Jedyne co możesz zrobić, to postarać się, by na następne ognisko jechala z Toba.
- Wiem... Mam tylko nadzieje, ze ona tego nie żaluzje...
- Ale czego?
- No tego, co stali się kolo domku...
- To gdzie wy to robi liście?!- Zaynem się zasmial.
- No na tej hustawce , co stalą na werandzie...- odpowiedzialem kumplowi.
- Serio?! Nie mam pojęcia, jak Wam się to udalo xD
- Bardzo śmieszne!- walnalem go w ramie. Zaynem się trochę nasmiewal, a ja czekalem aż laskawie skończy. Po chwili mina zrzedla mi jeszcze bardziej. Dlaczego? Bo obok kawiarni przeszly dwie dobrze znane mi osoby... Sel i Hache. Smiali się, startowali w najlepsze i co gorsza wyglądali jak szczęśliwa, zakochana para... kiedy to zobaczylem doslownie się wkurwilem.
- Harry, co je...- Zaynem zauwazyl, ze cos ze mną nie gra, ale jak spojrzal w tum samym kierunku co ja, to zrozumial od razu.
- Kurwa, Harry, to przecież oni...
- Naprawdę?! Myślisz, ze jestem taki ślepy i glupi?!- wrzasnalem na kumpla.
- Stary, spokojnie, nie musisz się drzec od razu na pol kawiarni.
- Nie zniose tego dluzej, rozumiesz?! Albo ja odzyskam, albo to koniec! - zdecydowalem. Zapewne zrobilem to zbyt pochopnie.
- Harry, zastanów się dobrze... Najpierw odkrec sytuacje z Kendall i dzieckiem....
- Dziecko... Cholera jasna!- nagle mnie oswiecilo.
- Co znów?- spytal Zayn. Widzialem, ze nie bardzo mnie teraz rozumial.
- No bo ja i Sel...- sciszylem glos-... Zaynem, kurwa... my się nie zabezpieczylismy!
- My?! Przecież my nic nie zrobiliśmy!- Zaynem spojrzal na mnie jak na debila.
- Nie my! Tylko ja i Sel... nie zabezpieczylismy się... i ja się w nią...- gestykulowalem. Zaynem znieruchomial. Spojrzal na mnie i dziwnym glosem skomentowal:
- Poplynales chlopie... i to ostro poplynaleś...- podsumowal mnie. Ale jestem idiota...
Selena:
Wyjechaliśmy poza miasto. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, ale wiedziałam, że będzie miło i sympatycznie. Okazało się, że Hache wybrał się nad jakąś wodę. Ciężko mi było określi, czy to jest jezioro, rzeka, czy po prostu jakis zbiornik z wodą. Ale to miejsce było tak cudownie oświetlone, że aż zdawało się być nieco romantycznie. Hache zatrzymał się pod jaką tamą i zsiadł z motoru. Zrobiłam to samo.
- Gotowa?- spytał po chwiili.
- Na co?- spytałam zdezorientowana. Patrzyłam na niego, a on delikatnie się usmiechnął.
- No na to, żeby tam wejść.- wskazał na wysoki mur, który wcześniej nazwałam "tamą".
- Eee... serio?
- Tak :) Chyba się nie boisz? Chodź...- wyciągnął do mnie rękę. Po chwili wahania podałam mu dłoń i poszliśmy w stronę tego muru. Weszlismy po śmiesznych małych schodkach do góry. Hache pomógł mi usiąść na brzegu, a sam usiadł koło mnie. Rozejrzałam się i zobaczyłam cudowną panoramę Londynu.
- Jej... Tu jest obłędnie!- zachwyciłam się widokiem- Nie wiedziałam, ze istnieje tak wspaniałe miejsce...
- A widzisz... Nie jestem stąd, ale znam tu pewne miejsca...- odpowiedział po chwili.
- Jest prześlicznie... Dziękuję.- odwróciłam się w jego stronę. Hache przez chwile milczał i tylko się na mnie patrzył. Poczułam, że się rumienię na twarzy.
- Nie masz za co mi dziękować...
- Mam... Gdyby nie Ty...- zająkałam się. Hache przysunął się do mnie i delikatnie położył palec na moich ustach. Poczułam jak moje serce zaczyna mocniej bić.
- Jesteś cudowną dziewczyną, Sel... Bardzo dobrze wiesz, jak wiele bym dla Ciebie zrobił...
- Hache...
- Przyjechałem tu tylko ze względu na Ciebie. - patrzył mi w oczy, a ja co raz bardziej czułam się zawstydzona.
- Pomyślałem, że może warto spróbować o Ciebie zawalczyć... Chociaż dobrze wiedziałem, że on tu jest i będzie zawsze. - pogłaskał mnie po policzku. Przeszliśmy razem wiele chwil, ale Hache nigdy nie powiedział mi tak miłych słów. Poczułam się kochana, na nowo kochana.
- Wiesz, że Cię uwielbiam...- zaczęłam- Wciąż jeszcze kocham Harrego... Ale on... on nie jest już dla mnie- spojrzałam mu głęboko w oczy- Chcę spróbować Hache... Choćby na chwilę, ale chcę spróbować...- podjęłam tę decyzję już dawno. W końcu znalazła się chwila, żebym mogła o niej powiedzieć.
- Zrobię wszystko, żebys tego nie załowała... Wszystko, Sel... ;*- oznajmił i na moich ustach złożył delikatny, niesmiały pocałunek. Z chwilą, która trwała wiecznie, nasze pocałunki stały sie bardziej namiętne i spragnione czegoś wiecej. Hache delikatnie mnie objął, po czym pochylił do tyłu, zebym mogła się położyć na ziemi. Był cały czas nade mną, całując mnie. Jego usta błądziły po moim ciele, a ja oddawałam sie rozkoszy. W nim było coś, co strasznie mnie pociągało, ale nie przerodziło sie to w miłość. Może z czasem sie to zmieni...
Spędziłam z Hache ponad 4 godziny. Kiedy zrobiło się już dosyc późno odwiózł mnie do domu. Pod koniec naszej podróży pozwolił mi poprowadzić swój motor. Mówił, że jest ze mnie dumny, bo bardzo dobrze mi idzie. Zatrzymalismy sie pod budynkiem, w którym mieszkałam. Zsiadłam z motoru, pożegnałam się z nim ogromnym całusem i machając mu poszłam do domu. Dochodząc do klatki czułam coś dziwnego, a po chwili usłyszałam oklaski, ironiczny śmiech i czyjś głos mówiący pogardliwie:
- No pięknie, Selena... Ogromne brawa dla Ciebie...- uniosłam głowę do góry i zobaczyłam przed sobą...
C.D.N.
********************************************************************
Przepraszam Was za wszystkie błędy i tą głupią czcionkę, ale cały odcinek pisałam na tablecie... Tnie mi się on strasznie! I nie mogę na nim nic poprawić... :( Następny odcinek będzie pisany na laptopie, obiecuję! :*
Czekam niecierpliwie na dodanie kolejnego odcinka! Ale najpierw.....
.
.
.
Bardzo proszę o komentarze :)
Super czekam na next x
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział czekam na następny :P
OdpowiedzUsuńWeś wywal już tego Hace :D i nie kończ w takich momentach jak chcesz żebyśmy wszyscy mogli jeszcze pożyć ;D czekam na next xx
OdpowiedzUsuńSuper 😃
OdpowiedzUsuńNo i kolejny rozdział super. I proszę Cię nie kończ w takich momentach. Ale mnie denerwuje ten cały Hache....czy jak mu tam. :P Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńBoże ten rozdział jest obłędny, ale niech oni będą już razem bo ten Hache mnie irytuje... ehh... Ale nie mogę doczekać się na next !
OdpowiedzUsuńCudoooooooowny. Wspaaniały !! <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam nn ;**
Zapraszam : http://will-show-you-real-evil--ff.blogspot.com
GENIALNY! <3
OdpowiedzUsuńGratuluję! Zostałaś nominowana na moim blogu do Libster Award. ;3 Więcej informacji na tej stronce ---> http://story-of-my-life-harry.blogspot.com/2014/12/libster-award-vi.html
OdpowiedzUsuń