piątek, 24 lipca 2015

odcinek 27 "Często spoglądałam mu w oczy i zauważyłam, że są trochę inne, ale nic złego w nich nie widziałam..."

Miłego czytania !! :*



****************************************************


20 minut później Perrie wyszła na spotkanie z Zaynem, a ja resztę wieczoru spędziłam z Harrym. Na drugi dzień umówiłam się z Perrie i jej ukochanym na spacer. Koło godziny 12 spotkaliśmy się w trójkę przy parku niedaleko mojego mieszkania. Podczas spaceru oboje robili podchody, aby dowiedzieć się ode mnie czegoś na temat Harrego. W końcu nie wytrzymałam:
- Czy oboje moglibyście w końcu przestać? Tylko po to wyciągnęliście mnie na ten spacer?
- Oj Sel, po co się tak złościsz?- odparła niewzruszona Per.
- No bo mnie te Wasze podchody naprawdę irytują. I to nie ze względu na moje hormony!- wskazałam na nich palcem. Oboje mieli już na twarzy dziwne uśmieszki.
- Dobra...dobra.- uspokoił nas Zayn- Ale teraz na serio... Możemy pogadać o Harrym?
Zayn wyraźnie był czymś zmartwiony. Sama poczułam lekki strach przed tym, co chce mi powiedzieć. Czyżby coś poważnego się stało z Harry?
- Okej.- zgodziłam się- Ale usiądźmy, co?
- Jasne.- odparli oboje i poszliśmy znaleźć jakąś wolną ławkę. Zayn rozpoczął temat:
- Słuchaj Sel... Chodzi o to, że z Harrym chyba coś się dzieje.
- Coś? Co masz konkretnego na myśli?- spytałam.
- Nie zjawia się na każdej próbie... Ale po wczorajszym śmiem twierdzić, że po prostu chodzi do Ciebie...
- Ehm...ale...- chciałam się wytłumaczyć, ale Perrie zbyła mnie gestem ręki.
- Nie przeszkadza nam to, jeśli faktycznie tak jest i jest z Tobą. Będziecie mieli w końcu dziecko i... Bardziej nam chodzi o to, jaki się stał...
- Nie rozumiem... Przecież jest normalny...
- Chciałbym, żeby tak było... Sel posłuchaj uważnie, Harry się zmienił. Jakiś czas temu po jednej z prób, Lou znalazł w studiu małą torebeczkę...przy rzeczach Harrego.
- Torebeczkę? Czy Ty mi chcesz powiedzieć, że Harry...bierze narkotyki?!- wybałuszyłam oczy ze zdziwienia. Kto jak kto, ale Harry?!
- Nie wiemy tego na 100%, Sel. Ale jesteśmy pewni, że dzieje się z nim coś niedobrego...
- Nie wierzę... - szepnęłam. Znieruchomiałam na chwilę, przypominając sobie nasze spotkania. Często spoglądałam mu w oczy i zauważyłam, że są trochę inne, ale nic złego w nich nie widziałam... Może na naszych spotkaniach był...czysty.
- Nie...to niemożliwe. Harry nie może być ćpunem !- zaczęłam panikować. Histerycznie przyglądałam się Perrie i Zaynowi. Oboje byli poważni, więc wiedziałam, że nie żartują.
- Musimy mu pomóc...!- zawołałam.
- Próbowaliśmy z nim rozmawiać, Sel. Wyparł się wszystkiego. Ostatnio nawet Kylie do nas wszystkich wydzwania i o niego pyta. Ponoć od kilku dni nie odzywa się do nich i nie przychodzi do Kendall...- oznajmił mi Zayn. Poczułam jak moje usta wykrzywiają się w lekkim uśmiechu. Pocieszające w tym wszystkim było to, że ze mną bywał niemal co dzień. Serce zabiło mi mocniej. Właśnie zrozumiałam, że Harry za wszelką cenę wierzy, że moje dziecko jest też jego i że stara się mnie odzyskać na swój sposób. Nie ujawnia tego w bezpośredni sposób, ale właśnie to dostrzegłam. Kolejny raz w ciągu kilku lat poczułam, że go kocham...
- Selena? Halo?- Perrie, która siedziała po mojej prawej stronie, delikatnie szturchnęła mnie za ramię. Ocknęłam się z zamyśleń.
- Musimy coś wymyśleć... Harry nie może się stoczyć na dno... Przecież moje dziecko musi mieć ojca, zdrowego ojca...!
- Wiemy o tym... Problem jest taki, że nie wiemy, co zrobić... Jak do niego dotrzeć.
Zayn bardzo martwił się o Harrego. Wiem, że będzie walczył o przyjaciela. O mojego Loczka... Po chwili milczenia spytałam:
- Może ja bym spróbowała coś z niego wyciągnąć?
- Wątpię, żeby coś Ci powiedział..- wykrzywił się Zayn.
- Ale spróbować może.- zgodziła się ze mną Per.- Napewno nie chce Sel martwić tym, co się z nim dzieje... Ale może dla dobra dziecka da mu to do myślenia... Musimy chwytać się każdego możliwego sposobu, Zayn.
- Pewnie masz rację, Kochanie... Ale i tak mam złe przeczucia.
- Zayn, nie bądź złym prorokiem...- szepnęłam spoglądając na przyjaciół. Wyciągnęłam z torebki telefon i patrząc na Zayna wykręciłam numer do Harrego. Po trzech sygnałach myślałam, że już nie odbierzr, ale jednak zdążył.
- Halo, Sel?- jego głos był dziwny. Włączyłam głośnomówiący tak, aby Per i Zayn mogli go słyszeć.
- Cześć Harry... Myślałam, że już nie odbierzesz.
- Przepraszam, ale jestem...na siłowni i nie słyszałem z początku telefonu.- odparł. W jego głosie czułam lekką nutę niepewności.
- Na siłowni?- udałam zdziwienie i cicho się zaśmiałam- Od kiedy Ty ćwiczysz?- zażartowałam. Starałam się z nim normalnie rozmawiać.
- Zaskoczę Cię, bo od tygodnia hehe... A coś się stało Sel? Dobrze się czujesz?- wyraźnie się zmartwił. Szkoda, że nie wie, jak się o niego martwię...
- Tak, tak, wszystko jest w porządku Harry. Siedzę właśnie w parku z Perrie i Zaynem. Zastanawialiśmy się, czy nie chciałbyś do nas dołączyć? Poszlibyśmy coś zjeść?- zaproponowałam. Zayn i Perrie spojrzeli na mnie, jakbym uknuła jakiś niecny plan. Nie było to nic specjalnego. Po prostu uznałam, że dobrze będzie jeśli Harrego trochę poobserwujemy. Harry na szczęście się zgodził i nie protestował.
- Jasne. Mam podejść do parku?
- Tak. Będziemy tu na Ciebie czekać. To ten park koło mojego domu. Gdzie przychodzimy czasem na spacer.
- Okej, wiem który Sel. Wezmę szybki prysznic i niedługo będę.- odpowiedział szybko.
- Dobra. Czekamy, pa.- i się rozłączyłam. Perrie na mnie patrzyła i chyba nie kumała o co chodzi.
- Pójdziemy coś zjeść razem i poobserwujemy go trochę. Nie chce mi się wierzyć, że był na siłowni...- odparłam spoglądając przed siebie.
- Mi też nie.- przyznał Zayn- Zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Wezmę go później do siebie. Żeby niczego nie podejrzewał.- dodałam, a Perrie i Zayn spojrzeli na mnie Cwaniackim wzrokiem. Zaśmiałam się. Zboki!
- To nie to, co myślicie... Erotomani! 😝- wystawiłam im język i czekaliśmy niecierpliwie na Harrego. Zjawił się w parku po niecałych 30 minutach.
- Jesteś!- zadowolona, że widzę go całego i chyba nienaćpanego zerwałam się z ławki i poleciałam się z nim przywitać. Rzuciłam mu się na szyję, a Harry podtrzymał mnie w biodrach. Mało brakowało, a pocałowałabym go w usta, ale niestety nie mogłam tego zrobić. Na twarzy Harrego ujrzałam delikatny uśmiech, który potem delikatnie ustąpił wahaniu przed pocałunkiem. Najwidoczniej miał w głowie ten sam mętlik, co ja. Odsunęłam się od niego powoli, aby mógł przywitać się z kumplem i z Per.
- Siema stary.- Zayn podał kumplowi rękę, Harry uścisnął ją bez wahania, a potem przywitał się z Per buziakiem w policzek.
- To dokąd mnie zabieracie na obiad?😁- Harry próbował być taki jak zwykle, ale nie do końca mu to wychodziło. Jednak staraliśmy się nie zwracać na to uwagi.
- Dzisiak Ty stawiasz, Loczku😀- wyszczerzyła się do niego Perrie. W tym momencie poczułam, że jednak nikt nie udaje, a my wciąż jesteś tą samą paczką, co rok temu.
Udaliśmy się całą czwórką do pobliskiej knajpki, w której zamówiliśmy sobie włoskie żarcie. Jedliśmy śmiejąc się i żartując. Harry nie wydawał się być pod wpływem narkotyków. Wyraźnie było widać, że czuje się odprężony i szczęśliwy. Albo serio noc nie brał i był na siłowni, albo nieźle się z tym krył. Perrie i Zayn też nie dali po sobie poznać, że knujemy coś wobec Harrego.
- Masz coś koło ust, Sel...- usłyszałam nagle czuły głos i poczułam dotyk na policzku. Harry delikatnie serwetką wytarł sos z mojej twarzy, nachylając się lekko nade mną. Nasi przyjaciele zamilkli i podejrzewam, że bacznie nas obserwowali. Spojrzał Harremu w oczy. Były cudowne, ale miały w sobie coś takiego, co nie należało do "mojego" Harrego. Zrozumiałam, że coś brał... Chociaż nie było tego po nim widać. Kąciki ust Harrego delikatnie wygięły się do góry i odsunął się na swoje miejsce. Jego oczy posmutniały. Widziałam to. Coś go męczy i zżera od środka. Ewidentnie nie jest z nim najlepiej. To dla mnie stwarza pozory, że ze wszystkim sobie radzi.
- To pewnie od sosu, dzięki Harry😊- posłałam mu delikatny uśmiech i odwróciłam się w stronę przyjaciół. Spojrzeniem dałam im do zrozumienia, że Harry nie jest "czysty".
Kiedy już się najedliśmy, odpoczęliśmy chwilę i wyszliśmy z knajpki. Skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Razem z Per szłam z przodu, a chłopacy szli za nami rozmawiając o najbliższej próbie do koncertu. Wyraźnie byli tym podekscytowani. Patrząc na dzisiejsze zachowanie Harrego stwierdziłam, że powinniśmy znów częściej gdzieś razem wychodzić.
Po 5 minutach staliśmy już pod budynkiem, w którym mieszkam. Zayna podszedł do Perrie i objął ją ramieniem mówiąc:
- To my będziemy już lecieć.- spojrzałam na nich.
- Nie wejdziecie chociaż na chwilę?- udałam, że chcę ich zaprosić. Perrie kiwnęła głową.
- Musimy coś jeszcze załatwić, ale wieczorem do Ciebie zadzwonię.- uśmiechnęła się szeroko i poruszyła brwiami spoglądając na Harrego. Ten odwzajemnił jej uśmiech.
- Dobra... Ale chociaż Ty mnie nie zostawiaj, Harry?- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Udałam, że nie widziałam spojrzeń, jakie wymieniał z Per i Zaynem.
- Nawet mi się nie śni, żeby Cię zostawić Sel. - odpowiedział obejmując mnie ramieniem, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Zayn lekko się uśmiechnął i powiedział:
- Więc Was zostawiamy i uciekamy. Do zobaczenia Sel, trzymaj się.- cmoknął mnie w policzek, po czym podał rękę Harremu i razem z Per odeszli w przeciwną stronę. Wszystko zostało w moich rękach.
- Chodźmy- spojrzałam na Harrego i ruszyłam do drzwi. Harry szedł tuż obok mnie, gdy szliśmy do mojego mieszkania.
Po wejściu do domu od razu walnęłam się na kanapę. Złapałam się odruchowo za brzuch, bo czułam sie dosyć ciężko po naszym obiedzie.
- Ale jestem najedzona...- jęknęłam, a Harry stanął nade mną i się zaśmiał.
- Fakt, jesz za dwóch. Podnieś nogę...- nakazał mi.
- Nogę? Po co?- zdziwiła mnie jego prośba.
- No podnieś, nie marudź.- grzecznie się posłuchałam i podniosłam nogę do góry. Harry ujął moją nogę w obie ręce i zdjął mi buta, aby zacząć masować moją stopę.
- Mmm...- zrobiło mi się przyjemnie. To było mega odprężające. Chwilę później Harry zniżył się trochę, klękając przede mną.
- Teraz podaj drugą.- tym razem podałam mu nogę bez wahania i zbędnych pytań. Zrobił to samo, co z pierwszą nogą. Najpierw zdjął buta, a potem zaczął masować stopę. Przymknęłam oczy, aby rozkoszować się tą chwilą. W między czasie przypomniało mi się, że nie zaproponowałam mu nic do picia:
- Może chcesz się czegoś napić...?- wyszeptałam.
- Później Sel, teraz chcę Ciebie...- odpowiedział pewnym głosem.
- Dobrze.- zgodziłam się i dopiero jak poczułam dłoń Harrego wzdłuż mojej nogi, dotarło do mnie, co on powiedział. Natychmiast otworzyłam oczy i spojrzałam na niego:
- Harry...- szepnęłam, ale uciszył mnie ręką. Jego oczy błyszczały. Rozpoznałam w nich mojego Harrego. Przysunął się bliżej mnie, dotykając rękami moich ud,
- Oh!- westchnęłam czując na sobie jego skórę.
- Uwielbiam, jak reagujesz na mój dotyk.- szepnął i podniósł się lekko. Wciąż był na kolanach. Rozszerzył delikatnie moje nogi. Na nieszczęście miałam dzisiaj sukienkę. Podparł się jedną ręką na kanapie, a drugą dotknął mojego policzka. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani zaprotestować. Pragnęłam jego dotyku jak głupia. Uniosłam jedną rękę i wplotłam ją w jego włosy. Harry pochylił się mocniej nade mną, spojrzał głęboko w moje oczy i pocałował mnie...
************************************
C.D.N.

czwartek, 18 czerwca 2015

Ważne !!!!

Hej dziewczyny !!

Jesteście tu jeszcze? :-)

Będę musiala Was chyba bardzo długo przepraszać za tą moją nieobecność... :-(
Tyle rzeczy się działo... do tego doszedł brak czasu... :-(
Ale zapewniam Was, że bardzo często tu wchodziłam i zaglądałam, czy ktoś tu jeszcze jest. A widząc Wasze komentarze było mi tak głupio, że nie mam nawet kiedy Wam odpowiedzieć... :-(

Przepraszam Was z całego serca !! <3

Kilka dni temu postanowiłam wrócić.
Nie wiem jednak na jak długo, czas pokaże.

Tym samym chciałam Wam przekazać, że w ciągu kilku dni pojawi się kolejny odcinek, na który tak wiele z Was czekało... i mam nadzieję, że wciąż czeka... :-)

Także do napisania za kilka dni, całuję  :-*  :-*  :-* !!!

poniedziałek, 16 lutego 2015

odcinek 26 "Wszystko wraca do normy"

Hej Dziewczyny!
Obiecałam dodać w tamtym tygodniu odcinek... i postarałam się jak najbardziej mogłam. Teoretycznie spóźniłam się o jeden dzień, ale jakoś dałam radę ;)
Miało wyjść trochę dłużej, ale przy przeprowadzce gdzieś zapodziałam moje zapisane kartki i musiałam pisać z pamięci :(
Mam nadzieje, że jednak Wam się spodoba :*

Kocham Was i kolejny odcinek postaram się wstawić jak najszybciej!!! :*

****************************************************
- Harry, dobrze wiesz, że...
-...tak. Ono może być moje, Sel. Pamiętasz? To nad jeziorem? Albo u Ciebie?
- Pamiętam...- szepnęłam. W tej chwili Harry zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Padłam przede mną na kolana i objął mnie w pasie.
- To moje dziecko, jestem tego pewien...- prawą ręką dotknął mojego małego jeszcze brzucha.
- Wstań Harry...- poprosiłam go. On jednak nie zamierzał tego zrobić. Dopiero jak złapałam go za ręce, Harry się podniósł...


Staliśmy twarzą w twarz. W jego oczach widziałam nie tylko smutek, ale i nadzieję. Bardzo pragnęłam, żeby dowiedział się, że to jest jego dziecko. Nie byłam jednak w stanie powiedzieć mu tego teraz prosto w oczy. To by oznaczało, że będzie chciał do mnie wrócić, a ja nie byłam na to przygotowana. Poza tym sprawa z Kendall i jej dzieckiem nie została jeszcze wyjaśniona. Nie chcę tkwić w tym bagnie i mieszać w to też moje dziecko.

- Harry... Nie jestem jeszcze gotowa, żeby o tym mówić...
- A co tu dużo do mówienia? Proszę Cię tylko o to, byś powiedziała, czy to moje dziecko. Tak czy nie?- zauważayłam, ze wciąż trzymamy się za ręce. 
- Ciężko jest mi to wyznać, Harry!
- To ile mam czekac na odpowiedź? Aż dziecko się urodzi? Aż Cię zobaczę na mieście z wózkiem? Selena, to też może być moje dziecko... Chcesz, zeby wychowywało się bez ojca?
- Jeśli to dziecko Hache, to nie będzie go miało...!- w moich oczach pojawiły się łzy. Harry na chwilę zesztywniał.
- Mam rozumieć, że to jednak jego dziecko, tak?
- Nie powiedziałam tego... ale tak, być może jest jego...- łkałam.
- Sel... Ja wiem, że tak nie jest. Mówisz mi to teraz specjalnie, żebym dał Ci spokój...- przybliżył się do mnie. Czułam jego zapach, te perfumy... Miałam nawet wrażenie, że czuje jego oddech... łzy nie przestawały mi lecieć z oczu. Spuściłam wzrok na dół, żeby nie patrzeć mu w oczy. Ale gdy spojrzałam na nasze wciąż splecione ze sobą dłonie nie mogłam wytrzymać...
- Haaaryyyy...!!- wtuliłam się w niego tak mocno, jak tylko byłam w stanie to zrobić.- Boje się! Nie dam sobie rady...
- Ciii...- uspokajał mnie przytulając delikatnie- Wszystko będzie dobrze, Sel. Nie jesteś sama...
- Właśnie, że jestem... Nie mam rodziny! Tracę przyjaciół...
- Nie wygaduj głupot... Masz mnie... Perrie też będzie przy Tobie.
- Jeśli mi wybaczy... - w ten oto sposób zmieniliśmy temat.
- Wybaczy. Musisz z nia pogadać...
- Nie odzywa się w ogóle do mnie...
- Wiesz jaka ona jest. Sądzę, że nieźle sie o Ciebie zamartwia.
- Nie tłumacz jej...- lekko odsunęłam się od niego. On jednak wciąż obejmował mnie ramieniem. Potrzebowałam teraz tej czułości, tego żeby tu był. W tej jednej małej chwili byliśmy jak rodzina. Harry chyba poczuł sie tak samo jak ja, bo w jego oczach ujrzałam iskierkę miłości i czułości. Kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze. Czekałam, czy coś powie, ale on miał inne zamiary. Przysunął sie do mnie najbliżej, jak tylko mógł i delikatnie pocałował moje usta. Czułam się jakby całował mnie po raz pierwszy. Odwzajemniłam ten pocałunek, a nawet położyłam prawa dłoń na jego sercu. Biło jak oszalałe. Dla mnie i naszego dziecka... Ręka Harrego zniżyła się w dół po moich plecach, a potem położył ją na moim brzuchu. Ucieszyłam się, gdy to zrobił. Upewnił mnie tylko w przekonaniu, że nie zostawi mnie samej.
- Myślisz, że by sie obraził?- Harry przerwał pocałunki. Spojrzał mi w oczy i mocniej przyłożył dłoń do mojego brzucha.
- O czym Ty myślisz Harry? I skąd wiesz, że to chłopiec?- zaśmiałam się cicho.
- Czuję to, to musi być chłopiec ... :)- pocałował mnie znowu- Więc jak? Nie obrazi się, prawda?- spytał drugi raz.
- Ale na co miałoby się obrazić, Harry? Dziwnie się zachowujesz...- skomentowałam.
- Chciałbym Cię zabrać na obiad...
- I pytasz o zdanie dziecko?- nie dowierzałam w to. Harry kompletnie upadł na głowę... Przecież to jest dziecko. Małe, maleńkie dziecko. Moja nowa miłość.
- Powiedzmy... :) Wole się upewnić, żeby mi się potem nie dostało ;) -puścił mi oczko, a ja od razu pomyślałam, że i tak mu się dostanie, ale od Kendall lub Kylie, jak się tylko dowiedzą, że tu był...i do tego zaprosił mnie na obiad. Ale przemilczałam ten fakt i się zgodziłam.
Tak więc poszłam na obiad z Harrym do małej knajpki całkiem blisko mojego mieszkania. 

     Minęły kolejne dwa dni. Harry przychodził do mnie każdego dnia. Zabierał mnie na spacery albo po prostu siedzieliśmy przed TV i oglądaliśmy filmy lub śmieszne seriale. Tego dnia, gdy siedziałam z Harrym na kanapie, dostałam sms'a.
- Kto to?- spytał mój towarzysz. Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po telefon, leżący na stoliku.
- To Perrie...- odparłam patrząc na telefon.
- Co napisała?- dociekał Harry.
- Nie wiem. Jeszcze nie przeczytałam...
- No to na co Ty czekasz? Odczytaj, co napisała.- spojrzał na mnie. Posłuchałam go i odczytałam wiadomość na głos:
- "Przepraszam Sel za to, co się stało... Chcieliśmy Ci tylko pomóc, ale wyszło jak zawsze... możemy się spotkać i pogadać?"
- Mówiłem, że możesz na nią liczyć? Chyba nie odmówisz swojej najlepszej przyjaciółce spotkania?
- A Ty pogodziłeś się z Zaynem? To Twój najlepszy przyjaciel.
- Tak. Wczoraj. - odpowiedział zdawkowo- Powiedz Perrie niech przyjdzie do Ciebie. Zostawię Was same i najwyżej wrócę pod wieczór, jeśli będziesz chciała....- zaproponował. Od czasu, gdy do mnie przyszedł by zapytać, czy jest ojcem mojego dziecka, Harry zachowuje się jakbyśmy byli parą. Niestety nie rozmawialiśmy w ogóle na temat Kendall i jej dziecka. Nie byłam w stanie popsuć teraz radości Harrego. W ciągu tych dni zauważyłam znaczną zmianę w zachowaniu Harrego, gdy przypominałam sobie, jaką miał minę podczas wyjazdu przebywając z Kendall. W tym obecnym Harrym był ogrom szczęścia i pełno radości.
- Okej... Napiszę jej, żeby była za godzinę. Akurat skończy się nam film :)- uśmiechnęłam się do Harrego. Odwzajemnił mój uśmiech i pocałował mnie w usta. 

     Godzinę później zjawiła się u mnie Per. Zadzwoniła do drzwi i czekała aż jej otworzę...
- Hej, wejdź...- przywitałam się z nią i wpuściłam ją do środka. Potem zaproponowałam jej coś do picia, ale nie chciała. Usiadłyśmy więc w salonie. 
- Bardzo mi przykro, że to tak się potoczyło...- zaczęła pierwsza. Przytaknęłam jej tylko głową, bo chciałam, zeby powiedziała mi wszystko, co leży jej na sercu.
- Dobrze wiesz, że ani ja, ani Zayn czy Barbara nie chcemy dla Ciebie źle. Wszyscy widzimy, jak Ty i Harry cierpicie bez siebie...
- To wcale nie musi oznaczać, że się w to musicie wtrącać. 
- Jesteście naszymi przyjaciółmi. Bez Was nasza paczka nie istnieje. Harry nie widuje się z chłopakami, nie chodzi na próby...- Harry coś mi wspominał o koncercie, ale nie wiedziałam, ze mają teraz jakies próby. Wolał być ze mną...
- To nie moja wina....- wydukałam tylko.
- Wiem, ze nie. Ale Zayn mówi, że ta cała sytuacja z Tobą i z ... Kendall go dobija. Teraz Ty spodziewasz się jeszcze jego dziecka.
- On nie wiem, czy to dziecko jest jego.
- To dlaczego mu nie powiesz?
- Bo jest Kendall. Dopóki ona nie zniknie z jego życia, nic mu nie powiem.
- Jestes niesprawiedliwa...
- Tak? Ja jestem niesprawiedliwa? To on mnie zdradził, nie zapominaj tego. Miał głęboko w dupie to, ze wtedy wyjechałam. Jeszcze sam mi na to pozwolił i tyle obiecał... 
- Wiem... i zgadzam się z Tobą. ALe wtedy nie wiedział o Twojej ciąży.
- Nic by to nie zmieniło. O tym tylko chciałaś znów gadać?- zdenerwowałam się tylko na nią.
- Nie bądź niemiła...
- Nie jestem. Mam tylko dość juz tego tematu. Pozwól, że sama się zatroszczę o wszystko w tej sprawie.
- Boże Sel... Dlaczego Ty jesteś taka uparta?
- Bo nie jestem już dzieckiem...
- Przez te Twoje hormony i wahania nastrojów po prostu oszaleję... a to dopiero pierwszy miesiąc!!- stwierdziła Per. nic nie odpowiedziałam, bo po części pomyslałam, ze ma rację. Cicho się zasmiałam i tym samym atmosfera między nami się rozluźniła. Perrie jeszcze kika razy mnie przepraszała, a ja nie byłam w stanie dłużej się na nia gniewać. Wyznałam jej, że Harry co dzień u mnie jest. Ucieszyła się z tego. 
Po ponad dwóch godzinach zaczęła się zbierać do domu. Kiedy stanęłyśmy juz w drzwiach niepewnie się jej spytałam:
- Per... Poszłabyś ze mną na... na pogrzeb Hache...?
- Jasne. Nawet mi przez głowę nie przemknęło, że mogłabym zostawić Cię z tym samą...- cmoknęła mnie w policzek i wyszła. Zostałam sama w moim mieszkaniu. 

     Minęło kolejne kilka dni aż nadszedł w końcu dzień pogrzebu Hache. Od samego rana nie mogłam normalnie funkcjonować. Nie znałam rodziców Hache, ani jego brata. Nie mieszkali w Los Angeles. Miałam okazje ich dzisiaj poznać, ale tego nie chciałam. Wolałam trzymać się na uboczu. 
     Cała ceremonia w małej kapliczce była przygnębiająca, ale za razem piękna i wzruszająca. Kilka osób, w tym moja menagerka, przemówiło na środku wspominając wspaniałego, dzielnego i wyjątkowego mężczyznę, który kilka dni temu musiał nas niespodziewanie opuścić. 
     Podczas składania ciała do grobu nie byłam w stanie na to patrzeć. Poprosiłam Per, żebyśmy mogly stamtąd juz iść. Zgodziła się. Pojechałyśmy do mnie. Czułam się okropnie. Było mi słabo i kręciło mi się w głowie. Perrie przygotowała mi herbatę i spytała, czy nie jestem głodna. Nie miałam jednak ochoty nic jeść. Nie teraz. Siedziałyśmy w salonie milcząc, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Chciałam wstać, ale Per była szybsza.
- Ja otworzę.- wstała i podeszła do drzwi. Po chwili usłyszałam jej podekscytowany głos:
- Harry?
- Hej... Moge wejść?- Perrie oczywiście ucieszona tym, że to Harry wpuściła go do mieszkania. Przywitałam się z nim, a on delikatnie nachylił się nade mną, żeby pocałowac mój policzek. Kątem oka ujrzałam uśmiech na twarzy Per. Harry usiadł na wprost mnie i znów zapanowała głucha cisza. Przerwała ją Per:
- Przeproszę Was na moment ;)- puściła oczko i wyszła do łazienki. Cicho westchnęłam, a Harry spojrzał na mnie i spytał:
- Jak się czujesz?- jego głos był niepewny.
- Dobrze... Nie mogłam wytrzymać do końca pogrzebu... Tak strasznie kręciło mi się w głowie, że musiałam wrócić do domu...- odpowiedziałam spokojnie.
- Ale teraz już wszystko w porządku? Harry z lękiem w oczach natychmiast klęknął przede mną.
- Tak, Harry... To normalne w... w moim stanie.- zawahałam się nad słowem.
- Ehm... wiem, przepraszam... Ale nie wiem... Nie umiem tego wytłumaczyć, Sel... Ale ja po prostu wiem, ze to moje dziecko... I po prostu się martwię... o Ciebie... i o niego...- podniósł do góry ręke i chciał chyba dotknąć mojego brzucha, ale wróciła Perrie...
- Dzwonił Zayn, muszę zaraz wyjść.- oznajmił i dopiero po chwili zorientowala się, ze Harry klęczy przede mną. Podparła się pod boki i wypaliła:
- A co Wy tu znowu broicie, dziecioki? Mało juz zmajstrowaliście? Hmm?- patrzyła na nas wyczekująco.
- Perrie...!- zbeształam ją. Harry spojrzał to na mnie, to na nią. Wiedziałam, co mu teraz chodzi po głowie. Wstał z podłogi i patrząc na Perrie powiedział:
- Chciałem Cię przeprosić, Per za tą akcję w szpitalu. Byłem po prostu wściekły, że dowiedziałem się o ciąży Sel później niż Wy...
- Spoko, Harry. Dostało nam się wtedy nie tylko od Ciebie. Sel równiez była dla nas bardzo serdeczna :) Szczególnie mi się oberwało... Więc to chyba ja powinnam Ciebie też przeprosić.
- Mnie? Nie masz za co... Z Zaynem gadałem już pare dni temu, więc jest już też okej... Chłopaków też przeprosiłem. 
- Zuch z Ciebie, Styles :D- wypaliła Per i klepnęła go w ramię. Zaśmiałam się w głos. Wszystko wraca do normy.
***********************************************
C.D.N.

niedziela, 1 lutego 2015

WAŻNE !!!!!!

Hej Dziewczyny ! :*

Obiecałam, że wstawię w tym tygodniu odcinek.... Powiem tak: mam go zapisanego na kartce, bo więcej mnie przed kompem nie było niż byłam.... Nie mam niestety czasu, by go przepisać :(
Dzisiaj, a dokładniej o 12 idę po kluczę do nowego mieszkania i zaraz potem wprowadzam się tam, więc dziś nie ma szans, żeby go przepisała....
Do połowy tygodnia nie będę miała kompa, bo musimy kupić grafikę, a to troszkę musi potrwać.... W drugiej połowie tygodnia muszę się uczyć do egzaminów, które mam jeszcze w niedzielę (8.02) :(
Dopiero za tydzień będę mogła wstawić odcinek, nie prędzej...
Wybaczycie mi to i wytrzymacie, prawda? Proszę.... :*
Własnie pół godziny temu wstałam i stwierdziłam, ze zacznę przepisywać odcinek, ale jedna strona zajęła mi to ponad 20 minut, bo odcinek jest dosyć długi... a nie zdążę go w całości przepisać, bo musze dokończyć pakowanie :(

Liczę na Waszą wyrozumiałość i zrozumienie.... 

Całuję Wszystkich :* :* I do przyszłego tygodnia :)

środa, 21 stycznia 2015

odcinek 25 "Otworzyłam szerzej drzwi i nie wiedząc, czy jestem już gotowa na ta rozmowę wpuściłam go do mieszkania."

Hej! :) 
Wstawiam dla Was kolejny odcinek. Podejrzewam, że to może być mój ostatni odcinek przed moja przeprowadzką. Chociaż zrobię wszystko, żeby jeszcze jeden odcinek pojawił się w przyszłym tygodniu ;)
Wcześniej nie dam rady, bo w weekend mam 6 egzaminów na uczelni... Masakra :( 
Mam nadzieję, ze rozumiecie taka sytuację...

*********************************************************************************
- Ehm… Przepraszam Was… Ale nie wiem, czy dobrze usłyszałem… w ciąży? W jakiej ciąży?- Harry zrobił taką minę, jakiej w życiu u niego jeszcze nie widziałam. Moja 'sąsiadka' też miała pełną grozy minę. Chyba domyśliła się, że odwaliła ogromną lipę! Żeby tego jeszcze było mało w tym momencie do sali weszła zadowolona Perrie, a za nią Zayn i Barbara.
- Cześć!- przywitała się Per wchodząc. Podejrzewam, że nie zdążyła zobaczyć Harrego i mojej grobowej i wystraszonej miny.
- A co Wam się stało?- spytała po chwili niepewnie. Harry podniósł się z krzesła i po chwili spytał naszych przyjaciół:
- Wiedzieliście, że Selena jest w ciąży, prawda? Wiem, że to wiedzieliście!- wkurzył się.
- Eee…- zająkał się Zayn.

- Odpowiedzcie mi do cholery!- prawie że krzyknął Harry.
- Harry...- próbowałam zacząć to jakoś wytłumaczyć, ale on mi po prostu nie dał tego zrobić.
- Nie Ciebie się pytam, Sel!- spojrzał na krótko w moją stronę, a potem znów na Zayna, Per i Barbarę.- Głusi jesteście?!- nikt nie miał odwagi się do niego odezwać. Nawet Zayn, co bardzo mnie dziwiło. Per mu powiedziała o ciąży...
- Do diabła z takimi przyjaciółmi!- wkurwił się na maxa i wyszedł z sali trzaskając drzwiami. Między nami wciąż była niemiłosierna cisza. Nawet moja 'sąsiadka' nic się nie odzywała. Szkoda, żę 5 minut temu nie chciało się jej tak milczeć.
- Przepraszam, to przeze mnie...- nagle odezwała się winowajczyni. Wszyscy na nią spojrzeliśmy. Musiałam im oczywiście wyjaśnić, co się stało, zanim zrobi to ona...
- Harry mnie odwiedził... przyniósł czekoladki no i tak wyszło, że Kimberly (przyp.autora: sąsiadka z sali) wygadała się, że jestem w ciąży. Weszliście akurat w tym momencie...- odparłam.
- Nie tak to miało być, cholera...- wypaliła Per, a Zayn ukradkiem ją szturchnął. Czułam, ze coś kombinują.
- Oczywiście mam rozumieć, że Wy dwoje...- wskazałam na Barbarę i Zayna-.. dowiedzieliście się wszystkiego od Per.
- To nie tak, Sel...- zaczęła Barbara.
- Już drugi raz, Per. Rozumiem tamto... ale teraz? -wkurzyłam się. Per nie wiedziała, co powiedzieć. Dopiero po chwili się odezwała:
- Chcieliśmy pomóc...
- Po co? Prosiłam Cię o to? Chyba nie! Nie chcę od Was żadnej pomocy! Rozumiecie? Żadnej...
- Nie będziesz szczęśliwa, Sel...- odparł Zayn.
- A skąd Wy to możecie wiedzieć? Nie potrzebuję takiej pomocy! Możecie już sobie iść. Odwiedziny zakończone.- popatrzyłam na każdego z nich i zdecydowałam. Czekałam aż wyjdą z sali. Nie bardzo sie do tego kwapili.
- Na co czekacie? Nie zmienię zdania, nawet jeśli będziecie tu tak sterczeć!- Perrie spojrzała na mnie i jako pierwsza wyszła z sali wkurzona. Potem wyszła Barbara, a na końcu Zayn. Spojrzał jeszcze na mnie, powiedział "cześć" i wyszedł.
- Szlag by ich...- przeklęłam ich pod nosem. A w szczególności Perrie. Moja 'sąsiadka' cały czas milczała. Wiedziałam, że chciała coś mi powiedzieć, ale się powstrzymuje. I bardzo dobrze. Jeszcze jej mądrości mi potrzeba. Odwróciłam się do niej tyłem i próbowałam usnąć. Udało mi się to po jakiś 20 minutach.

Harry:
- Do diabła z takimi przyjaciółmi!- wysyczałem im prosto w twarz i wyszedłem z tej okropnej sali. Zawiodłem się na nich, jak nigdy. Zdrady Taylor i wyjazd Sel tak nie bolały, jak kłamstwo najlepszego przyjaciela- Zayna. Wybiegłem ze szpitala i wsiadłem do mojego auta, które stało na parkingu tuz przy wejściu. Ruszyłem stamtąd natychmiast, nie chcąc spotkać przez przypadek kogoś z moich "przyjaciół". Ruszyłem przed siebie. Dobrze wiedziałem, gdzie teraz jadę. Potrzebowałem tego bardziej niż powietrza. Dojechałem w to miejsce po 15 minutach. Zaparkowałem z tyłu budynku i wysiadłem. Podszedłem do głównego wejścia, przed którym stało dwóch napakowanych kolesi w garniturach. Przywitałem się z nimi:
- Cześć chłopaki.- podałem rękę jednemu, a potem drugiemu. 
- Witaj Styles. Dawno u nas nie byłeś.- odpowiedział pierwszy.
- Nie miałem czasu. Teraz to nadrobię ;)- uśmiechnąłem się do nich chytrze. 
- Mamy nadzieję.- drugi posłał mi identyczny uśmiech. 
- Właź Styles. Zanim te hieny z brukowców Cię przyuważą. Nie potrzebujemy ich tutaj. - odparł pierwszy i wpuścili mnie do środka. Minąłem główne wejście. Za nim znajdowała się ogromna sala. Na wprost wejścia był długi bar, a wszędzie na około tańczyły półnagie laski, stojąc na podestach. Tak, uwielbiałem ten klub. Podszedłem do baru, mijając po drodze kilku znajomych facetów siedzących przy stolikach. Było dziś nawet kilka dziewczyn, które też znałem i które nie jeden raz dla mnie tańczyły. Był to oczywiście klub ze striptizem. Jednak nie był to ten jeden z tych ekskluzywnych klubów dla bogaczy, tak jak pewnie myśleliście. Tak naprawdę była to wielka, zapchlona dziura. 
- Siema Harry.- przywitał mnie barman. Był najporządniejszym gościem w całym tym klubie. Zawsze zastanawiam się, co on tu robi.
- Cześć. To samo, co zawsze, po proszę.- złożyłem u niego zamówienie i po chwili otrzymałem szklankę whisky z lodem. Żadna whisky mi nie smakowała tak, jak ta. Dlatego zawsze ją tu piłem.
- Jest dziś Tom?- zapytałem po chwili barmana. Wypiłem jednym łykiem całą whisky i kazałem wlać sobie następną.
- Tak, jest u góry, ale łatwi jakieś interesy. Niedługo powinien być wolny.
- Extra, dzięki.- wziąłem kolejną szklankę i wypiłem jej zawartość. Posiedziałem przy barze kilka minut, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą Toma.
- Siema stary, kupę lat.- odezwał się pierwszy, podając mi rękę. Tom był wysokim, dość szczupłym, ale przypakowanym kolesiem. Miał może z 27 lat. I do tego był Niemcem, który biegle posługiwał się językiem angielskim. 
- Hej. Masz to, co zawsze?- zapytałem go od razu. On się zaśmiał.
- Jasne, że mam. Zapraszam na górę.- wskazał na schody. Wstałem bez wahania i ruszyłem ku schodom. Tom szedł przez chwilę za mną, ale po chwili mnie wyminął i zagrodził mi wejście na schody mówiąc:
- Mam nawet coś lepszego. Za tę sama cenę. Spodoba Ci się.- i ruszył do góry. W ogóle nie obchodziły mnie jego słowa. Chciałem po prostu coś dostać. Cokolwiek. Nie ważne za ile, ważne by działało. I działało. Na serio całkiem nieźle, co poczułem już po pierwszych 2 minutach od zażycia cudownego lekarstwa na ból.

Selena:
        Mój sen nie trwał długo. Po ponad pół godzinie ktoś wszedł dl sali. Otworzyłam powoli oczy. Obok mojego łóżka ktoś siedział. Musiałam zamknąć i znów otworzyć oczy, żeby uwierzyć kto tu siedzi.
- Co tutaj robisz?- zapytałam zaspanym głosem.
- Też nie jestem szczęśliwa, że muszę Cię oglądać.- jej głos był przepełniony nienawiścią. Tak, dobrze myślicie, to była moja ukochana przyjaciółka, Kylie.
- W takim razie, po co tu przyszłaś?- ponowiłam pytanie.
- Nie z własnej woli. Przypadkiem się dowiedziałam, ze tu leżysz.- odpowiedziałam tym samym tonem. Co się z nią stało? Zawsze było okej, nigdy się nie pokłóciłyśmy. Nigdy. 
- Nie musiałaś się fatygować w odwiedziny. Mogłaś przejść obojętnie.- odparłam równie niemiłym głosem.
- Chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam ciekawa, co tu robisz.
- Nie Twój interes, co tutaj robię.- warknęłam. Okropnie działała mi na nerwy.
- Chyba jednak nie.- odpowiedziała szybko- Wiem, ze wczoraj miałaś wypadek. Przykro mi z powodu Twojego... chłopaka.
- Po co kłamiesz? Może kiedyś i byłoby Ci przykro, ale teraz na pewno nie jest! - skrzywiłam się samo wspomnienie tego, co było wczoraj. 
- Uspokój się, bo Ci to jeszcze zaszkodzi. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu.- zakpiła.
- Już powinnaś mieć!
- Niby kogo? Nie rozumiem Cię, Selena. Ale mniejsza o to... Przyszłam tu z innego powodu. Czuje to dziecko?
- Ha...ha...słucham? A co Cię to interesuje? Dziecko jest moje i więcej niech Cię nie obchodzi.
- Musi obchodzić i będzie. Nie pozwolę, aby moja siostra przez Ciebie została z niczym!
- Mogła się nie puszczać z każdym kolesiem.- syknęłam obwiniając Kendall.
- Jak śmiesz?!- zdenerwowała się.
- Boli prawda, co? Myślisz, że nikt tego nie wie? Wszyscy dobrze wiedzą, ze Twoja siostrzyczka miała kogoś, gdy spotykała się z Harrym! 
- Ty zdziro! Nie pozwolę Ci obrażać mojej siostry! Sama nie jesteś lepsza!
- Boli Cię to, że nikogo nie masz! I nie porównuj mnie ze swoją siostrą, bardzo Cię o to proszę! Ja przynajmniej byłam dziewczyna Hache, nawet jeśli z nim spałam!
- Bo Ci uwierzę...! Spróbuj tylko powiedzieć Harremu o swojej ciąży, to pożałujesz!
- Skąd Ci to przyszło w ogóle do głowy? Co go to interesuje?
- Wiem, że widywałaś się ze Stylesem po powrocie. Na pewno się z nim puściłaś zanim przyjechał tu ten Twój Kochaś!
- Nic nie wiesz... Wyjdź stąd i to już!- wkurwiła mnie.
- Z przyjemnością. Pamiętaj tylko, co Ci powiedziałam- wstała z krzesła i podeszła do drzwi. Korzystając z okazji, ze już jest jedną nogą za drzwiami powiedziałam do niej:
- Harry już wie o ciąży. Sam się dziś z rana o tym dowiedział. - wzrok Kylie spoczął na mnie. Widziałam w nim taką złość, że nikt nie mógłby sobie tego wyobrazić. Zacisnęła pięści i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Jeszcze jej mi tu było trzeba...- westchnęłam opadając spokojnie na poduszkę. Wtedy drzwi od łazienki, która była w mojej sali, otworzyły się i wyszła z niej Kimberly. Ja to mam z nią pecha...
- Przepraszam, ale słyszałam, że ktoś u Ciebie jest i nie chciałam tym razem też przeszkodzić...
- I tak wszystko słyszałaś, więc żadna to dla mnie różnica...- odparłam.
- Selena... Wiem, że znamy się dopiero od dzisiaj, ale... może chciałabyś porozmawiać?
- Wybacz, ale nie... Nie mam ochoty się tym przejmować...
- Okej... chciałam tylko pomóc.- odpowiedziała i położyła się do łóżka.
- Dziękuję...- szepnęłam. Poczułam, że jest jej przykro. Na nią tez byłam trochę zła. Ale skąd ona mogła wiedzieć?
        Godzinę później odwiedziła mnie moja pani doktor. Miała juz wszystkie wyniki moich badań. Dzięki Bogu mój Dzidziuś był cały i zdrowy. Nie ucierpiał ani trochę podczas wypadku. Tym sposobem dr Torres oznajmiła mi, że za 2 dni będę już mogła wyjść, o ile wszystko będzie tak dobrze, jak teraz. I na szczęście było. Dwa dni później, tak jak obiecała doktor Torres, mogłam wyjść ze szpitala. Przyjechała po mnie moja menagerka, abym sama nie musiała wracać. Wtedy dowiedziałam się, że pogrzeb Hache odbędzie się dopiero za tydzień ze względu na to, że prokuratura prowadzi śledztwo. Zrozumiałam też, że będę musiała złożyć zeznania w tej sprawie. Bardzo tego nie chciałam, ale musiałam. I to już następnego dnia po wyjściu ze szpitala.

         Przesłuchanie ani trochę nie było miłe. Wróciło wszystko w ciągu kilku sekund. Każde wspólne spędzone chwile w Londynie, jak i w Los Angeles. Z wypadku nie pamiętałam zbyt wiele, ale była pewna, że nie była to nasza wina. Policjanci powiedzieli mi to samo. Wróciłam do domu taksówką. Weszłam do domu. Byłam cholernie głodna. Dzięki mojej kochanej menagerce, która zrobiła mi wczoraj zakupy miałam pełną lodówkę. Wyjęłam z lodówki piersi z kurczaka, które pokroiłam w kostkę i chwilę później podsmażałam na patelni bez oleju. W między czasie wyjęła paczkę mieszanki sałaty i włożyłam połowę opakowania do miski. Zdjęłam podsmażonego kurczaka z patelni i odłożyłam na bok, żeby trochę przestygł. Do sałaty wkroiłam pomidora i kawałek papryki. potem dodałam kurczaka i zrobiłam sos. Mój obiad był przepyszny... Nałożyłam sobie trochę na talerz i juz miałam zabierać się za jedzenie, gdy ktoś zadzwonił do moich drzwi. Odstawiłam talerz i nie wiedząc kogo się spodziewać poszłam otworzyć drzwi. Nie zdążyłam spojrzeć na osobą stojąca za drzwiami, gdy usłyszałam pytanie:
- Błagam powiedz, że to jest moje dziecko...- przede mną stał Harry 


. Bardzo zdziwiłam się, że to właśnie on przyszedł. Spodziewałam się raczej Perrie, albo chociażby Zayna. Ale nie, to był Harry. Otworzyłam szerzej drzwi i nie wiedząc, czy jestem już gotowa na ta rozmowę wpuściłam go do mieszkania. Wszedł bez słowa, a gdy zamknęłam za nim drzwi znów spytał:
- Selena, ja muszę wiedzieć...to moje dziecko?- jego twarz wyglądała jak mordka małego psiaka. Czułam, jak jego wzrok prosi mnie, żebym potwierdziła jego pytanie. W głębi serca bardzo chciałam mu wyznać i wnet wykrzyczeć "Tak, to Twoje Dziecko!", ale nie umiem tego zrobić. Nie teraz... Wszystko jest zbyt świeże, żeby o tym mówić.
- Chcesz się czegoś napić?- spytałam, unikając odpowiedzi.
- Nie, dziękuję... - odparł i podszedł o krok bliżej mnie. 
- Nie wiem... nie wiem, dlaczego chcesz o tym rozmawiać...- powiedziałam po chwili.- Wtedy...w szpitalu, to wszystko źle wyszło... Kimberly palnęła głupotę przez przypadek...
- Gdyby tego nie zrobiła, to nie wiem kiedy dowiedziałbym się o Twojej ciąży! Miałaś zamiar mi w ogóle o tym powiedzieć?
- Harry, ja sama dopiero co się dowiedziałam... Przed... przed wypadkiem nie miałam pojęcia...
- Czyli jest szansa, że to moje dziecko?- Harry nie mógł przestać o to pytać. 
- Harry, dobrze wiesz, że...
-...tak. Ono może być moje, Sel. Pamiętasz? To nad jeziorem? Albo u Ciebie?
- Pamiętam...- szepnęłam. W tej chwili Harry zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Padłam przede mną na kolana i objął mnie w pasie.
- To moje dziecko, jestem tego pewien...- prawą ręką dotknął mojego małego jeszcze brzucha.
- Wstań Harry...- poprosiłam go. On jednak nie zamierzał tego zrobić. Dopiero jak złapałam go za ręce, Harry się podniósł...
C.D.N.
******************************************************************************************

PRZECZYTASZ? SKOMENTUJ! ;)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

odcinek 24 " Nie wiem jakim cudem, ale Harry sprawił, że chętnie się teraz uśmiechałam."

Mam kompletny brak weny w tym rokuuu !!! :(
Wybaczcie to spóźnienie :(
Ale naprawdę się starałam....
Odcinek długością niestety nie grzeszy :( treść szału też nie robi... 
Do tego chciałam Was poinformować, że za kilka tygodni (prawdopodobnie 1 lutego) przeprowadzam się z moim chłopakiem... Będziemy teraz mieszkać razem... Mam nadzieję, że będę miała czas na pisanie dla Was odcinków :(

Mimo wszystko życzę miłego czytania i odcinek dedykuję Kamila Wiśniewska z okazji jej zbliżających się urodzin ! :* Jest niestety tylko jeden odcinek, ale życzę Ci wszystkiego co najlepsze i spełnienia wszystkich Twoich marzeń <3 buziaczki ;* ;* ;*

******************************************************
Poczułam nagłe zmęczenie. Mogliby już pójść...
- Idźcie już...- wyszeptałam. Moje oczy stawały się co raz cięższe.- Jest bardzo późno...
- To co. Zostaniemy z Tobą.- odezwał się Harry.
- Idźcie, proszę...
- Wyganiasz nas?- zażartowała Perrie.
- Tak.- odparłam z zamkniętymi już oczami. Po chwili nie słyszałam już nic. Po prostu odpłynęłam...

Na drugi dzień z rana zostałam przeniesiona na ginekologię. Niestety na nowej sali musiałam leżeć z jakąś dziewczyną. Była chyba starsza o kilka lat, jeszcze nie wiem. Jakąś godzinę później (było coś koło 9:00) w drzwiach do sali stanęła moja menagerka. 
- Selena...!- w jej oczach były łzy. Wbiegła do sali i padła na moje łóżko.- Ja nie wiedziałam! Przepraszam! Dopiero dziś do mnie zadzwonili... Boże, przecież Hache... - zachłysnęła się własnymi łzami.
- Ciii...- szepnęłam do niej. Położyłam dłoń na jej policzku. Kiedy się uspokoiła udało nam się w miarę normalnie porozmawiać. Nie wiedziałam na ile zna mój stan zdrowia i czy wie, że... że spodziewam się dziecka. 
- Jak to się stało? Sel... Jezu, wciąż to do mnie nie dociera...- moja menagerka była załamana. Przez ten głupi wypadek wszystko się teraz posypie...
- Nie wiem... Ktoś w nas wjechał... Nie pamiętam... Tak nagle...- nie byłam nawet w stanie powiedzieć jej co się tak naprawdę stało. Tyle, ze ja naprawdę nie pamiętałam tego...
- Muszę powiadomić ojca Hache, jego brata i...i matkę...- Bogu dzięki, że Tobie nic poważnego się nie stało...- złapała w obie dłonie moją rękę i na nowo się popłakała. Wcale jej się nie dziwiłam. Ona, Hache i ja byliśmy jak rodzina, jak kochające się rodzeństwo, w którym byłam ich młodszą siostrzyczką. Chciałam to wszystko zniszczyć wiążąc się z Hache. A teraz on zginął. Umarł. I więcej go nie zobaczę...
- D-dziś pójdę załatwić w-wszystko, co trzeba z p-pogrzebem...- zachłysnęła się łzami.
- Chcę Ci pomóc.- odparłam od razu. To był mój obowiązek.
- Nie wiadomo kiedy wypiszą Cię ze szpitala. Dziś mają Ci zrobić jeszcze badania, podać jakieś leki i zostawić pod obserwacją na 1-2 dni.
- Rozmawiałaś z lekarzem?
- Tak. Bardzo miła ta Twoja pani doktor... Akurat schodziła z dyżuru, kiedy przyszłam. Nie wiedziała, że jesteś sławną piosenkarką ... :)
- Byłam... Nie będę już śpiewać.
- Słucham? Sel, chyba sobie żartujesz? Jesteś wyjątkową i wybitną artystką, nie możesz zmarnować talentu...
- Nie chcę śpiewać bez Hache... Bynajmniej na razie...
- Dobrze... Zobaczę w wytwórni, co da się zrobić...- kiwnęła głową na zgodę. Ja się tylko do niej lekko uśmiechnęłam.
     Menadżerka wyszła ode mnie po około godzinie. Zostałam sama, czego teraz bardzo potrzebowałam. Leżałam spoglądając w sufit i zastanawiałam się, jak sobie poradzić z faktem, że będę mamą...? od razu przed oczami ukazał mi się nagłówek jednej z gazet plotkarskich "Młoda, sławna piosenkarka zostanie mamą! Kim jest ojciec dziecka?" Jak to kim? Równie sławnym i młodym piosenkarzem- Harrym Stylsem! Moja podświadomość ewidentnie sobie ze mnie drwiła. Na szczęście przyszła jakaś pielęgniarka, która podała mi kroplówkę, a potem po 40 minutach zabrała mnie na badania.  

Perrie:
        Wróciłam ze szpitala do domu około godziny 3 nad ranem. Zayn mnie odwiózł, ale nie chciałam, żeby ze mną zostawał. Zjawił się potem rano, przed 11, przynosząc mi śniadanie. Zasiedliśmy do stołu:
- Dziękuję Zayn...- podziękowałam mu. Siedział na przeciwko mnie i spoglądał na mnie ze zmartwioną miną. Wiem, że Selena też jest jego przyjaciółką i wyraźnie było widać, ze się martwił. Ciekawe jak się czuję Styles?- pomyślałam sobie o nim.
- O czym myślisz, kochanie?- zapytał po chwili Zayn, popijając kawę.
- O Sel, o Harrym... Jestem ciekawa, co teraz z nimi będzie...
- Styles jest dupkiem. Chociaż Selena pewnie też ma w tym swoją winę...
- Oboje są idiotami. Dlatego do siebie pasują.- stwierdziłam z lekkim przekąsem na twarzy.
- Tylko jak im to wytłumaczyć?
- Jest pewien sposób, który znów by ich połączył. Problem jest tylko taki, że Selena nie chce, żeby ktokolwiek wiedział...
- Nie rozumiem... to Sel wie, jak może odzyskać Harrego?
- I tak i nie. Ona nie chce tego wykorzystywać. Ale nie wie, że ja mogę to po cichu wykorzystać.
- Powiesz mi, co tutaj jest grane, Per? Oni są naszymi przyjaciółki. Kochają się, bo to widać, ale nie potrafią do siebie za cholerę dotrzeć. Jeszcze ta Kendall i jej "niby" ciąża.
- No właśnie Miśku, zaczynasz dobrze kombinować :*- nachyliłam się nad stołem i dałam mu całusa w usta.
- Też podejrzewasz, że to dziecko nie jest Stylesa?
- Tak, ale to nie wszystko... Muszę zadzwonić do Barbary. Koniecznie musimy się z nią spotkać i wtedy coś Wam powiem. Ale do pewnego momentu będziecie musieli zachować to w tajemnicy, okej?- pogroziłam mu palcem.
- Jasne Królewno, na mnie zawsze możesz liczyć =)- złapał mnie za rękę i kazał przejść na około stołu, abym usiadła na jego kolanach.

GODZINA PÓŹNIEJ:
         Siedziałam z Zaynem w kawiarni na mieście i czekaliśmy na Barbarę. Była w szoku, że chcę się z nią spotkać, ale gdy powiedziałam jej o co mi chodzi, to zgodziła się od razu. Zjawiła się po jakiś 10 minutach od naszego przyjścia.
- Cześć Perrie, cześć Zayn...- przywitała się z nami buziakiem w policzek. Usiadła koło nas. Dawno jej nie widziałam... Co się stało z naszą przyjaźnią?
- Cześć :) Dobrze, że jesteś, że zgodziłaś się przyjść...- odpowiedział Zayn. 
- W takiej sprawie musiałam. Obiecałam Sel... i chcę Wam pomóc. Poza tym, dawno się nie spotykaliśmy.
- Obiecałaś Sel?- zdziwiłam się. Sel nic mi nie mówiła. 
- Na naszym wyjeździe z nią rozmawiałam.- odpowiedziała spokojnie. Dziwnie się czułam na początku naszej rozmowy. Podszedł do nas kelner i złożyliśmy zamówienie, które otrzymaliśmy po niecałych 5 minutach.
- Nic o tym nie wiedziałam. - odparłam. 
- Miało to zostać między mną a Sel, bo chodziło o Harrego i o Kendall... - wyznała. Zaczynało się robić co raz ciekawiej. 
- A o co konkretnie chodziło?- zapytał ją Zayn. Przez chwilę poczułam się, jakbyśmy ją przesłuchiwali.
- Powiedziałam Selenie, że mam już dosyć Kylie i Kendall. Nie potrafiłam dłużej ukrywać, że je lubię i że to wszystko mi się podoba. Sel jest moją przyjaciółką, tak jak Ty Per, no i Wy, Zayn...
- Coś się stało między Tobą, a Jennerkami?- zapytałam.
- Wtedy jeszcze było okej... z ich strony. Bo ja nie mogłam już słuchać tego, co wygadywały. Nawet za moimi plecami. 
- Mówiły coś o nas?- spytałam trochę wkurzona słysząc jej słowa. Spojrzałam na Zayna, a zaraz potem na Barbarę. Była wyjątkowo spokojna. W przeciwieństwie do mnie...
- Nie, na Was nie... tzn. głównie chodziło im o Harrego i Sel. Dobrze wiecie, że Kylie wiedziała, co ich łączy. Zazdrościła jej. Nie tyle miłości, co kariery, jaka dana była Sel.
- Co masz konkretnie na myśli?- odezwałam się od razu.
- Chcesz powiedzieć, że była zazdrosna o to, że Sel wygrała konkurs?- nie dowierzał Zayn.
- Tak. Nikt nie wiedział o tym, że ona też zgłosiła się do konkursu. Ale nie udało jej się wziąć w nim udziału, bo nauczyciel powiedział, że nie umie śpiewać i się nie nadaje. 
- O cholera...- zaśmiałam się pod nosem. A to Ci nowina...
- Kylie wykorzystała swoją siostrę, by zakręciła się obok Harrego. A że z początku jej się spodobał...
- Mamy rozumieć, że Kendall nie kocha Harrego? - zauważył Zayn.
- No niestety, albo stety nie... Jeszcze zanim wróciła Selena, ona kręciła już z innym kolesiem.
- Mówiłaś o tym Selenie?- spytałam. Barbara kiwnęła głową. 
- Tak, wtedy nad jeziorem. Powiedziałam jej też, ze podsłuchałam rozmowę Kylie z Kendall...
- Jaką rozmowę? O czym?- dociekałam.
- Rozmawiały o ciąży Kendall. Mówiły, że Harry może nie być ojcem jej dziecka...
- No proszę! A nie mówiłem?! Co za...- powstrzymałam Zayna od emocji. Choć przyznam, że słowa Barbary bardzo cholernie mnie ucieszyły. Jest szansa!
- Wtedy nawet one nie miały pewności... Ale teraz wiem, że już są tego pewne. To nie jest dziecko Harrego.
- Takiej informacji potrzebowałam!- ucieszyłam się. 
- To tylko informacja.- zauważyła Barbara.
- No właśnie... Żadnych dowodów na to nie mamy. Jeśli sama się do tego nie przyzna, to jedynie badanie DNA mogą to potwierdzić. A na to trzeba poczekać do narodzin dziecka, Per.- zgodził się z nią Zayn.
- Dowody się zdobędzie. Ważne, że my mamy pewność. 
- Za bardzo sądzisz, że to takie proste, Kochanie.
- Bo to jest proste. Słuchajcie... Jest coś, czego nie wiecie...- zaczęłam, ale Zayn mi przerwał:
- Istna telenowela! Same tajemnice, zagadki i romanse. Co za świat...
- Hahaha!!- Barbara się z nas uśmiała. Przyznam się, że ja też zaczęłam się śmiać. Zayn także do nas dołączył.
- Tak, oczywiście masz rację, Zayn, to wszystko jest dziwne, ale cholera prawdziwe. - skomentowałam.
- Dobrze. Mów to, co miałam nam powiedzieć.
- No bo tak... Nie powinnam może tego tak w ten sposób ujmować... ale... przez wypadek Sel i Hache wyszło na jaw coś bardzo ważnego...
- Jak bardzo ważnego?- podpytał Zayn.
- Na tyle ważne, by mogło znów połączyć nasze dwa oddalające się od siebie, ale wciąż zakochane gołąbki.
- A konkretnie?- tym razem wtrąciła Barbara.
- A konkretnie... Selena jest w ciąży!- pisnęłam z radości. Mimo tego całego nieszczęścia i żałoby, jaką teraz zapewne będzie wśród nas, cieszyłam się ogromnie,że będę ciocią.
- O kurwa!- zaskoczył Zayn. Barbara tylko wytrzeszczyła oczy w moim kierunku.
- Zanim zapytacie mnie, czy to dziecko Harrego, czy Hache to powiem Wam, że ojcem jest nasz mistrz "dymania każdego damskiego tyłka" Styles. To jest dopiero coś koło 3 tygodnia, a Sel mimo związku z Hache to... ten tego... nie robili i...- gestykulowałam im. 
- Rozumiemy, Skarbie :)- zaśmiał się ze mnie Zayn. 
- Okej :) Sel na razie nie chce, by ktoś wiedział. W szczególności nie chce powiedzieć o tym Harremu. Był ze mną cały czas przy niej. Widziałam jak na nią patrzy...
- Tyle to i my wiemy... Teraz jest tylko pytanie, jak im pomóc?- zapytała Barbara.
- Mam pewien pomysł... Ale potrzebuje Ciebie...- oznajmiłam i wyjaśniłam im mój plan.

Selena:
         Wszystkie badania, jakie mieli mi dzisiaj wykonać, zrobili w półtorej godziny. Byłam tym cholernie zmęczona i chciałam już wrócić do łóżka. Pielęgniarka odwoziła mnie właśnie do mojej sali, gdy pod drzwiami na jednym z krzeseł zobaczyłam siedzącego chłopaka. Słysząc kroki mojej pielęgniarki, która pchała mnie na wózku, podniósł głowę do góry i wtedy zobaczyłam, ze był to Harry. Jego twarz była wyraźnie zmęczona. Co on tutaj robi? 
- Cześć...- wstał szybko i niepewnie się ze mną przywitał. 
- Hej...- odpowiedziałam równie niepewnie. Pielęgniarka wjechała do sali i zatrzymała mój wózek przy łóżku. Powoli wstałam i chciałam samodzielnie się położyć, ale wciąż byłam zbyt słaba i obolała.
- Może pomogę?- Harry szybko zjawił się przy mnie i pomógł mi wejść do szpitalnego łóżka. Czując jego dłonie na moim ciele poczułam, jak na moje policzki wstępują rumieńce. Zawstydziłam się... Pielęgniarka widząc, ze leżę już w łóżku zabrała wózek i wyszła z sali. Harry został.
- Jak się czujesz?- zapytał siadając przy łóżku. 
- O wiele lepiej, ale wciąż jestem obolała…- skrzywiłam się poprawiając na poduszce.
- To dobrze. Za parę dni już wszystko będzie okej… J- uśmiechnął się lekko.
- Mam taką nadzieję…- zgodziłam się z nim. Harry na chwilę milknął, a ja w tym czasie zauważyłam, że nie ma w łóżku obok mojej ‘sąsiadki’.
- Przyniosłem Ci… czekoladki. Lekarz powiedział, że możesz normalnie jeść, więc pomyślałem że…- wyciągnął spod swojej marynarki pudełko czekoladek. To było słodkie…!
- Dziękuję… J- uśmiechnęłam się i przyjęłam od niego czekoladki. Z chęcią otworzyłam pudełeczko. Wzięłam jedną i od razu rozpłynęła mi się w ustach. Skierowałam pudełko w jego stronę, że by nie wyjść na samolubną…
- Proszę, są pyszne J- poczęstowałam go ‘jego’ czekoladkami. Zaśmiał się i wziął jedną. Zajadaliśmy się czekoladkami przez jakiś czas. W pewnej chwili jakoś nie trafiłam czekoladką do buzi i spadła mi na szpitalną pościel, okropnie ją brudząc.
- Zawsze byłaś niezdarą, Sel… J- Harry się ze mną zaśmiał i próbował jakoś oczyścić pościel z czekolady.
- Moja czekoladka L- udałam smutną. Harry wtedy wziął z pudełka ostatnią czekoladkę i włożył mi ją do buzi. W tym momencie do sali weszła moja towarzyszka.
- O! Dzień dobry J Nie wiedziałam, że masz gościa. Przyszłabym troszkę później…
- Nie szkodzi. Nie przeszkadzasz, przecież to też Twoja sala J- odpowiedziałam jej lekko uśmiechnięta. Nie wiem jakim cudem, ale Harry sprawił, że chętnie się teraz uśmiechałam.
- No też fakt… J Nie przeszkadzajcie sobie, ja wezmę się za książkę.- dodała i usiadła na swoim łóżku. Harry uśmiechnął się w jej stronę, a potem spojrzał na mnie.
- Poczęstowałabym Cię czekoladkami… ale właśnie zjadłam ostatnią.- zagadnęłam ją dalej.
- Jak mogłaś! Przecież wiesz, jak uwielbiam czekoladki! J- zaśmiała się żartując.
- Przepraszam, następnym razem Ci zostawię jedną J
- Będę o tym pamiętać J Ale nie będę zła, w końcu też jesteś w ciąży i musisz dbać o dzidziusia ;)- puściła oczko w naszą stronę i usadowiła się wygodnie na łóżku. Kurwa! To teraz palnęła! Zabije ją, jak tylko Harry pójdzie… Szlak by to…
- Ehm… Przepraszam Was… Ale nie wiem, czy dobrze usłyszałem… w ciąży? W jakiej ciąży?- Harry zrobił taką minę, jakiej w życiu u niego jeszcze nie widziałam. Moja 'sąsiadka' też miała pełną grozy minę. Chyba domyśliła się, że odwaliła ogromną lipę! Żeby tego jeszcze było mało w tym momencie do sali weszła zadowolona Perrie, a za nią Zayn i Barbara.
- Cześć!- przywitała się Per wchodząc. Podejrzewam, że nie zdążyła zobaczyć Harrego i mojej grobowej i wystraszonej miny.
- A co Wam się stało?- spytała po chwili niepewnie. Harry podniósł się z krzesła i po chwili spytał naszych przyjaciół:
- Wiedzieliście, że Selena jest w ciąży, prawda? Wiem, że to wiedzieliście!- wkurzył się.

- Eee…- zająkał się Zayn.
C.D.N.

********************************************************************************************
Po przeczytaniu nowego odcinka chciałabym Was prosić, abyście w komentarzach przedstawili swoje pomysły na to, jaki plan pogodzenia Sel i Harrego mogłaby wymyślić Per ;) 
Może Wasze pomysły bardziej zmotywują mnie do napisania kolejnego odcinka? ;) Czekam na komentarze! 
Buziaki dla Was ;* ;* ;* !!!