czwartek, 31 marca 2016

odcinek 29 "w razie co... wiesz, gdzie mieszkam... do zobaczenia, Harry..."

Hej!! 
Już od tygodnia jestem w Londynie! :)
Mam na razie trochę czasu, gdyż nie pracuję i postanowiłam napisać dla Was kolejny rozdział.
Nie wiem, jak często będę coś dodawała, ponieważ piszę je na telefonie, a to zajmuje sporo czasu... :(
Laptop po dwóch dniach odmówił nam posłuszeństwa... 
Na szczęście dobrze, że w telefonie wszystko działa hihi!!

Co do rozdziału... ciężko mi określić długość, ale wiem, że jest trochę nudny... 
Z kolejnymi rozdziałami będzie ciekawiej, obiecuję :* 

Miłego czytania !! :) :*
*************************************************************************
- Wiem... Ale teraz już nic nie będzie takie samo... Już nigdy.- wyszeptałam.
- Nie będzie, racja Sel... Będzie lepiej, lepiej niż do tej pory.- tłumaczył Harry.
- Nie będzie!- podniosłam głos. - Nie będzie kurwa takie samo! Nie będzie lepiej, Harry! Bo tego dziecka nie ma! Rozumiesz? Nie ma!! Najzwyczajniej w świecie kurwa nie ma!!- wykrzyczałam i padłam na kolana zalana łzami. Harry dołączył do mnie.
- J-jak to "nie ma"?? Sel, o czym ty mówisz...?!- jego głos się zacinał, był wstrząśnięty moim wyznaniem. Spojrzałam mu na nowo w oczy. Harry znów przyłożył dłoń do mojego policzka.
- Jego w ogóle nie było, Harry.- i po policzku spłynęła mi jedna łza. Loczek pochyli się bliżej mnie i złożył na mych ustach delikatny, namiętny pocałunek. Wtedy poczułam, ze z jego oczu także spłynęła samotna łza.

- Nie było?!- głos Perrie odbił się echem po całym pokoju.- Jak to możliwe, Sel?- przyjaciółka po sekundzie znalazła się przy mnie i razem z Harrym mnie przytulali. Nim wypowiedziałam słowo dołączył się również Zayn.
- Ktoś podmienił wyniki...- łkałam- a USG... sprzęt był popsuty... - nie mogłam dokończyć. Przyjaciele nic już się nie odezwali. Po chwili wszyscy mnie puścili, ja się trochę opanowałam, a Harry poprowadził mnie do kanapy. Kiedy usiadłam, zaczęło mi się kręcić w głowie i strasznie mnie zemdliło. No tak... alkohol...
- Ja muszę... chyba będę...- złapałam się za usta i najszybciej i najprościej jak tylko mogłam pobiegłam do łazienki. Ledwo zdążyłam nachylić się nad toaletą, gdy zaczęłam wymiotować. W łazience pojawił się Harry.
- Za dużo wypiłaś...- stwierdził patrząc na mnie. Ja nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Chciałam, żeby już poszli... żebym mogła w spokoju położyć się do swojego łóżka.- Lepiej już?- spytał nachylając się nade mną. Lekko kiwnęłam głową, bo naprawdę poczułam ulgę. Harry sięgnął po ręcznik i trochę go zmoczył. Przyłożył mi go do czoła, a potem przemył całą twarz i usta. 
- Harry...- chciałam już coś powiedzieć, ale loczek uciszył mnie jednym gestem i podniósł z podłogi. Na rękach wyniósł mnie z łazienki.
- Pora spać, Sel... Jesteś dziś wykończona.- nie chciałam protestować i pozwoliłam mu zanieść się do sypialni. Po drodze minęliśmy zmartwionych Perrie i Zayna. Kiedy tylko znalazłam się na łóżku, odpłynęłam. 

Minęło już kilka tygodni. Trochę czasu mi zajęło zanim psychicznie doszłam do siebie, ale na szczęście mi się udało. Gdyby nie moi przyjaciele, na pewno zajęłoby mi to o wiele ęcej czasu. Niestety jednak nie udało nam się dojść do tego, czy Harry bierze narkotyki, czy nie. Dzisiejszego dnia, postanowiłam sam to załatwić. Bez wiedzy Zayna, Perrie, ani nikogo innego. Harry pomógł mi, ja pomogę jemu. Umówiliśmy się dziś w jednej z kawiarni na małą kawę i ciastko. Ostatnio nie widywaliśmy się za często, ponieważ zaczęłam nagrywać teledyski, a chłopacy również byli zajęci swoją muzyką.
Siedziałam właśnie przy jednym ze stolików i czekałam na Hazzę. Po kilku minutach zjawił się w drzwiach. Rozejrzał się po lokalu i znalazł mnie przy stoliku. Podszedł do mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć :)- przywitał się pierwszy, a ja lekko podniosłam się z krzesła, żeby mógł pocałować mnie w policzek. Tak moi drodzy. Ja i Harry nie jesteśmy parą. Niestety od tamtego dnia, gdy dowiedziałam się o kolejnej "stracie" dziecka, między nami nic się nie zmieniło.
- Hej, Harry...- odpowiedziałam i usiadłam. Harry zajął miejsce naprzeciwko mnie. W tym samym momencie podszedł do nas kelner i spytał o zamówienie.
- Ja po proszę średnią kawę z mlekiem i brązowym cukrem.- złożyłam swoje zamówienie i spojrzałam na Harrego, by mógł teraz złożyć swoje.
- Ja tak samo, ale ze zwykłym cukrem.- kelner posłusznie wszystko zanotowa.
- Czy życzą sobie Państwo może coś słodkiego? Polecam szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną.- zaproponował nam jeszcze kelner. Harry spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową, że nie mam ochoty.
- Bardzo dziękujemy, może później :) - uśmiechnął się do kelnera, a ten skinał głową i odszedł. 
- Jak się masz?- Harry odezwał się jako pierwszy, gdy kelner opuścił nasz stolik.
- Dobrze. Chociaż bywało lepiej. Kupa pracy... A co tam u Ciebie? I u chłopaków? Ostatnio nie mamy kompletnie czasu, żeby się spotkać...
- Tak samo jak u Ciebie, też cholernie dużo pracy. Trzy teledyski pod rząd... a i tak jeszcze nie są skończone. Masakra haha!- Harry się zaśmiał. Ja tylko lekko wygięłam kąciki ust do góry. Hazza to przyuważył.
- Na pewno wszystko gra, Sel? Wyglądasz trochę niewyraźnie.- zmartwił się. Podniosłam wzrok na niego. Nasze spojrzenia się spotkały. Te cudowne zielone tęczówki....były normalne.
- Tak, tak... wszystko gra. Tylko Harry... chciałam się z Tobą spotkać, bo musimy pogadać. Bardzo poważnie pogadać.
- Czy mam zacząć się bać?- jego oczy trochę się powiększyły. Zanim odpowiedziałam kelner przyniósł nam nasze zamówienia. Grzecznie podziękowaliśmy, kelner odszedł i mogliśmy kontynuować rozmowę.
- To zależy Harry... -spuściłam wzrok i udawałam, że mieszam łyżeczką w kawie.- Zależy od tego na ile będziesz szczery...
- Szczery? To czego to się dotyczy? Selena, o co chodzi? Zrobiłem znów coś nie tak?
- Nie wiem, Harry. Ty mi to powiedz... -podniosłam wzrok. Harry bacznie mi się przyglądał. Miał w głowie pełno myśli, to było widać. Czekał jednak aż bardziej się określe. No dobrze... Po to się z nim przecież spotkałam.
- Pamiętasz ten dzień... kiedy znaleźliście mnie w mieszkaniu... pijaną?- zarumieniłam się lekko. Wciąż było mi wstyd za tamten wieczór.
- Pamiętam, Sel... Nigdy nie będę w stanie o tym zapomnieć... To bolało nie tylko Ciebie, ale mnie również.
- Wiem... Domyślam się... Więc skoro to pamiętasz...to powinieneś pamiętać coś jeszcze. Coś, co jeszcze wtedy powiedziałam, do Ciebie.- przełknęłam ślinę, ale poczułam ogromną gulę w gardle. Musiałam doprowadzić tą rozmowę do końca, muszę osiągnąć sukces.
- Nie rozumiem, Sel... do czego zmierzasz?- albo udawał głupka, jak zwykle...albo naprawdę nic nie pamiętał.
- Na pewno pamiętasz, Harry... jak naskoczyłam na Ciebie, jak osądziłam Cię, że...że bierzesz narkotyki...- Harrego wmurowało w krzesło. Wiem, że się tego nie spodziewał... Ale musiałam. Oczy Harrego pociemniały. Trafiłam w jego czuły punkt. Nerwowo poruszył się na krześle i upił spory łyk kawy.
- Czego ode mnie oczekujesz, Sel?- spytał bez uczuć w głosie.
- Prawdy, Harry... Chcę byś się przyznał, że brałeś... że bierzesz dalej.
- Skąd Ci się wzięło, że biorę? Kto Ci nawkręcał takie rzeczy? Może z gazet się dowiedziałaś?- spytał niezbyt miło.
- Nikt nie musiał mi nic mówić, bo wszystko widać gołym okiem. Twoje oczy są wtedy inne... Nie są tak zielone, jak być powinny... Nie ma w nich tego...tego czegoś c-co... p-pokochałam...- zająkałam się. Musiałam mówic to, co czuję. To był jedyny sposób, aby do niego dotrzeć. Harry lekko się wzdrygnął. Nie odezwał się nic. Zaczął się tylko bawić łyżeczką na stoliku. Powoli przesunęłam dłoń w jego stronę i delikatnie położyłam ją na jego ręce. Była taka ciepła... Nie jeden raz pieściła moje ciało, przytulała mnie... 
- Nie chcę byś był inny. Chcę tego Harrego, co kiedyś... Tego "czystego" Harrego...- dodałam, a Harry spojrzał na mnie. Potem spojrzał w bok i spuścił głowę. Czekałam aż coś powie... doczekałam się. Ale czy tego oczekiwałam?
- Wyjechałaś... rozkochałaś mnie w sobie i mnie zostawiłaś... Próbowałem wszystkiego, alkoholu, fajek, dziewczyn...w tym Kendall... Nie pomogło. Ból tęsknoty rozsadzał mnie od środka. Nie mogłem spać, jeść ani normalnie fukncjonować. Musiałem to zrobić Sel... Nie miałem innego wyjścia.- zabolało, okropnie zabolało... przeze mnie zaczął brać narkotyki. To ja sprawiłam, że stał się ćpunem... 
- Pisałam do Ciebie, Harry... meile, smsy... Ani razu nie odpisałeś, nigdy! Wystaczyło spojrzeć w telefon, w laptopa, w cokolwiek... Dlatego przestałam Ci uprzykrzać życie... Tylko Perrie do mnie pisała, tylko z nią rozmawiałam przez kamerkę. Czasem z Zaynem, nawet i z chłopakami... rzadziej, ale też się odzywali... tylko nie Ty. - Chciałam patrzeć mu w oczy, ale wciąż unikał mojego wzroku. 
- Przecież byłem...
- Byłeś? Jako kto? "Harold" to nigdy nie byłeś Ty... Nigdy Harry. Prawdziwy Harry pisałby, że tęskni... byłby sobą. A Ty wolałeś bawić się z Kendall i...i sięgać po prochy.
- Sel, zrozum, że musiałem! - robił się niecierpliwy. Chciał zrzucić wszystko na mnie? Zabrałam od niego rękę.
- A teraz też musisz? Teraz też musisz po to sięgać? Jaki masz teraz powód, żeby brać Harry?- chłopak uniosł głowę do góry i na mnie spojrzał. Byłam ciekawa jego odpowiedzi. Nasza rozmowa była trochę dziwna... ale czekałam cierpliwie, co mi odpowie.
- Dobrze wiesz, co jest powodem...- myślał, że zgadnę. Domyślałam się, ale chciałam, żeby sam się do tego przyznał.
- Chcę usłyszeć to od Ciebie, Harry... Nie wystarczy to, że się martwię? Co się dzieje...? Co się dzieje z nami, Harry? Byliśmy zakochani... Pragnęliśmy siebie nawzajem...
- Ja wciąż Cię pragnę, Sel... tak ciężko mi Ciebie odzyskać.- odparł. Byłam ciekawa, czemu tak uważa. Mógłby mieć mnie w każdej chwili, wystarczyłoby, żeby przejrzał na oczy.
- Bierzesz jeszcze, Harry?- chciałam, żeby się przyznał. Miałam nadzieję, że zrozumie, jak wszyscy się o niego martwimy.
- Boimy się o Ciebie. Chłopacy się martwią, że źle skończysz. Jesteś ich przyjacielem, bratem. Proszę zrób coś z tym!
- To nie takie proste... Próbowałem wiele razy, ale zawsze coś musiało się wydarzyć, z czym nie mogłem sobie poradzić.
- To od czego masz przyjacioł? Chłopacy zawsze chętnie Ci pomogą. Po to ich masz. Nigdy Cię nie zostawią samego.
- Wiem... Ale nie pomogą mi ze wszystkim... Nie pomogą mi stać się ojcem dziecka, którego... którego nie chcę...-  w tej chwili wiedziałam, że znów ja muszę mu pomóc. Gdybym Go nie kochała i nie cierpiała tak, gdy na niego patrzę, nie obchodziłoby mnie to, co się z nim stanie. Ale było na odwrót... Byłam w stanie mu pomóc, więc czemu nie miałabym tego zrobić? Wyciągnęłam z torebki mała kopertę. Było w niej coś, co na pewno pomoże Harremu wyjść na prostą. Jeśli będzie wiedział, co z tym zrobić. 
- Proszę.- położyłam przed nim kopertę- Jeśli naprawdę chcesz... to walcz. Ufam, że będziesz wiedział, co zrobić, Harry. - Loczek patrzył na mnie i zastanawiał się, co wykombinowałam. Na widok koperty był w szoku. Już kiedyś podobną kopertą zmieniłam jego życie. Deja vu? Kto wie... Wstałam od stolika, przełożyłam torebkę przez ramię i pożegnałam się z Harrym.
- W razie co... wiesz, gdzie mieszkam. Do zobaczenia, Harry... - cmoknęłam go w policzek i odeszłam. Koniec zabawy w bycie dzieckiem.

HARRY:

-  W razie co... wiesz, gdzie mieszkam. Do zobaczenia, Harry...- Brunetka pocałowała mnie w policzek i wyszła z kawiarni. Nie mogłem uwierzyć, że przyznałem się jej do brania narkotyków. Ona ma na mnie taki wpływ... Starałem się nawet być niemiły, ale nie potrafię być na nią wściekły. Czułem, że chce dla mnie dobrze... Ale bałem się z tym wszystkim skończyć. Jest tyle rzeczy, z którymi nie umiem sobie poradzić. Boję się, cholera...! Taki z Ciebie twardziel, co Styles?! Spojrzałem na kopertę, którą Sel zostawiła na stoliku. Przypomniało mi się, jak uratowała mój tyłek przed rodziną Swiftów, jednak ta była lekko wypukła z jednej strony. Powinienem jej dziękować na kolanach, a ja co odpierdalam? Na każdym kroku próbując się do niej zbliżyć wychodziło na to, że ją wykorzystywałem. Czas wszystko zmienić. I wrócić do normalności. Selena ma rację... Przywołałem kelnera, zapłaciłem za obie kawy, zabrałem ze stołu kopertę i wyszedłem. Wróciłem do domu i zamknąłem się w pokoju. Usiadłem przy łóżku na podłodze i powoli otworzyłem kopertę. Głęboko odetchnąłem widząc, że tym razem nie są to żadne zdjęcia. Przetarłem ręką czoło, bo poczułem, że zaczynam się pocić. Wypuściłem głośno powietrze i wyjąłem do końca zawartość koperty. Był to jakiś wykaz... wczytałem się dokładniej, a moje serce stanęło w poprzek... Czytałem i czytałem... były tego tylko 3 strony A4. Boże Sel... skąd Ty to masz? Dziewczyno... żebyś wiedziała, jak kurewsko Cię kocham! To było pierwsze, o czym pomyślałem, gdy skończyłem czytać moją lekturę. Ponownie wziąłem do ręki kopertę. Tym razem wyleciało z niej coś metalowego. Niemożliwe... Dyktafon?! obejrzałem go dookoła aż w końcu wcisnąłem PLAY... Wiecie, co to jest?? Wiecie!? To rozmowa Kylie z Barbarą... Najpierw jakieś meile i smsy Kendall z jakimś kolesiem i Kylie, a teraz TO?! Przewinąłem kawałek taśmy do tyłu i znów puściłem... Potem jeszcze raz i jeszcze raz... Te słowa będą od dziś moją kołysanką... "To nie jest dziecko Stylesa, idiotko! Kendall wcale nie jest w ciąży!" -idiotką to Ty jesteś Kylie- pomyślałem tylko i schowałem wszystko spowrotem do koperty, a potem wsunąłem ją delikatnie pod łóżko. Od teraz Styles, będziesz nowym człowiekiem. Wstałem z podłogi i poszedłem wziąść prysznic. Czekało mnie parę spraw do załatwienia. I to jeszcze dziś!

Godzinę później siedziałem w moim aucie i jechałem w stronę domu rodziny Jenner. To była pierwsza sprawa, jaką musiałem załatwić. Na siedzeniu pasażera leżała koperta, a w niej kartki z rozmowami Kendall. Dyktafonu nie brałem, nie chciałem narobić problemów Barbarze, bo jak się domyśliłem to ona wszystko załatwiła. Ostatnie skrzyżowanie i 300 metrów prosto i jestem na miejscu. Podjechałem pod bramę, zapowiedziałem się i wjechałem na teten posesji. Zaparkowałem tyłem do drzwi, żeby nie tracić potem czasu na wyjazd i wysiadłem z auta. Zadzwoniłem do drzwi i otworzyła mi je Kendall.
- Harry? - zdziwiła się na mój przyjazd.
- No jak widać. Musimy pogadać.- odparłem. Gdy Kendall zamknęła za mną drzwi z pomieszczenia obok wyłoniła się Kylie.
- O! Styles? O czym chciałeś pogadać? :) - na jej twarzy pojawił się uśmieszek. Nie spodziewała się, że za moment zejdzie jej on z tej wytapetowanej buźki.
- Z Tobą póki co o niczym. Przyjechałem do Kendall i to z nią najpierw pogadam. 
- Jestem jej siostrą, wiem wszy...
- Gówno mnie to obchodzi. Mam sprawę do Kendall, jest od Ciebie starsza i ma swój rozum!- powiedziałem stanowczo. Kylie wystraszona przymrużyła oczy i wpatrywała się we mnie. Zauważyła w moich rękach kopertę. Zanim jednak zdążyła spytać złapałem Kendall za ramię i poprowadziłem po schodach do jej pokoju. Nie protestowała. Zamknęliśmy za sobą drzwi i dziewczyna stanęła do mnie twarzą w twarz.
- O co chodzi, Harry?
- Mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz?- podałem jej do rąk kopertę. Czekałem aż wyciągnie zawartość i przeczyta. W połowie wciągnęła głośno powietrze i podniosła wzrok na mnie.
- Skąd to masz?- spytała szeptem. 
- Ważne, że mam. Nie trać siły na wkręcenie mi, że to wymyślone, że ktoś to zrobił specjalnie... Na tym są adrsy IP waszych komputerów i inne dane potrzebne do odnalezienia rozmówców. Więc mogę to komuś zlecić w każdej chwili... Chcę tylko wyjaśnienia. 
- J-ja... Nie wiem, co mam powiedzieć... To nie mój pomysł, Harry... To Kylie wszystko wymyśliła.- zrobiło się jej głupio za siostrę.
- Po co to zrobiłyście? Dlaczego tak długo udawałaś? Kręciło Cię to? -Dociekałem. Kendall chwilę milczała. Dopiero, gdy ktoś zapukał do drzwi odezwała się podchodząc do drzwi i otwierając je.
- Kylie chciała się zemścić na Selenie... - Kylie stała wryta w drzwiach pokoju swojej siostry, nie wierzyła, że ta ją wydała.
- Jak śmiałaś kretynko?!- wydarła się.
- Wybacz Kylie, ale nie będę więcej się mścić za Ciebie. Nigdy nie spytałaś się mnie o zdanie, miało być po Twojemu i koniec. Nie obchodziło Cię to, co ja czuję w tym wszystkim. Nie jestem Tobą...! Mam nadzieję Harry, że w końcu ułoży Ci się z Seleną. Wiem, że się kochacie.
- Nadal nie wiem, co Tobą kierowało Kylie. Przyjaźniłaś się z Sel... - spojrzałem na Kylie, a ta zagryzała usta ze złości- Kendall do Ciebie żalu nie mam, przykro mi tylko, że tak się wszystko źle potoczyło. - Wysoka, szczupła brunetka lekko się do mnie uśmiechnęła na zgodę, za to jej siostra kipiała z wściekłości.
- Teraz Ci się udało, Styles! Ale Selena jeszcze mnie popamięta... To ja powinnam być na jej miejscu! Śpiewać, nagrywać płyty i być sławna! Zniszczę ją prędzej niż Ci się wydaje...- wysyczała w moją stronę. Ja tylko zaśmiałem się kpiąc z niej, pokazałem, że jest stuknięta i wyszedłem z pokoju Kendall. Żadna już za mną nie poszła, więc w spokoju mogłem opuścić ich dom i odjechać. 
Teraz czekało mnie najważniejsze... Wyjechałem z posiadłości Jennerów i skierowałem się wprost na dzielnicę, w której mieszka Selena...

C.D.N.








czwartek, 10 marca 2016

odcinek 28 "Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, jak to jest stracić "drugie" dziecko..."

Sama nie wierzę, że znów tu jestem...

8 miesięcy temu obiecałam być tutaj częściej...
Teraz zostało mi 13 dni do wylotu z Polski- lecę do Londynu !!!

Od kilku dni chodzę i biję się z myślami, czy napisać coś, czy dać sobie spokój...
Myślałam też, aby oddać to opowiadanie pod skrzydła jednej z Was. Oczywiście jeśli znalazłaby się chętna... :) 

Póki co jeszcze nie zadecydowałam. Ale... gdyby któraś z Was byłaby tym zainteresowana proszę piszcie o tym komentarzach i zostawcie mi swojego meila, wtedy się odezwę :)

No i ...wstawiam odcinek na spontana.

Miłego czytania !! :)

*****************************************************************
Przysunął się bliżej mnie, dotykając rękami moich ud,
- Oh!- westchnęłam czując na sobie jego skórę.
- Uwielbiam, jak reagujesz na mój dotyk.- szepnął i podniósł się lekko. Wciąż był na kolanach. Rozszerzył delikatnie moje nogi. Na nieszczęście miałam dzisiaj sukienkę. Podparł się jedną ręką na kanapie, a drugą dotknął mojego policzka. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani zaprotestować. Pragnęłam jego dotyku jak głupia. Uniosłam jedną rękę i wplotłam ją w jego włosy. Harry pochylił się mocniej nade mną, spojrzał głęboko w moje oczy i pocałował mnie...

Z początku niepewnie odwzajemniłam ten pocałunek, ale po chwili nasze języki zaczęły ze sobą cudownie współgrać. Pragnęłam go z całej siły. Jego dłonie błądziły po moim ciele, ale gdy jedną powoli włożył pod sukienkę drgnęłam i lekko się odsunęłam.
- Harry... - wyszeptałam przerywając pocałunek. Harry udał, że tego nie słyszy i mocniej wpił się w moje usta. Spróbowałam drugi raz:
- Harry, proszę... Nie...- oparłam ręce na jego klatce piersiowej i delikatnie odsunęłam go od siebie.
- Co się stało?- spytał lekko zdziwiony. Nie odpowiedziałam od razu. Nie wiedziałam, jak mam mu to wytłumaczyć. Po prostu się bałam.
- Nie mogę Harry, wybacz...- podniosłam się na kanapie i poprawiłam sukienkę. Harry posłusznie odsunął się ode mnie i wstał z podłogi. Na chwilę przymknęłam oczy, a Harry w tym czasie usiadł obok mnie na kanapie. Wtedy poczułam jego dotyk na plecach.
- Sel, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
- Tak, wszystko okej... To co chcesz do picia?- odwróciłam się w jego stronę, a on patrzył na mnie swoimi cudownymi zielonymi oczyma. W jednej chwili poczułam radość i smutek. To takie dziwne uczucie... Mam go na wyciągnięcie ręki, ale nie mogę go mieć. Nie tak, jak bym chciała go mieć. On się zmienił, ja się zmieniłam. Minęło sporo czasu...
- Po proszę wody.- odparł spokojnie. Wzięłam głęboki oddech i wstałam, żeby iść do kuchni po wodę. Nie mogę mu pozwolić na zbyt wiele. Muszę poznać prawdę, czy Harry coś bierze. Wtedy możemy oboje liczyć na coś więcej. Wyjęłam z szafki dwie szklanki, a z lodówki wyjęłam butelkę wody lekko gazowanej. Nalałam jedną szklankę, potem drugą. Zaniosłam je do salonu i postawiłam na stole. Wtedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się żadnego telefonu. Wzięłam go do ręki i odebrałam, chociaż numer telefonu był nieznajomy.
- Halo?- spytałam niepewnie. Po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos:
- Witam, czy mam przyjemność z panią Seleną?
- Tak, a o co chodzi?- spojrzałam na Harrego, który cały czas mi się przyglądał.
- Dzień dobry, dzwonię ze szpitala...
- Ta-ak...?
- Nie wiem, jak to pani wytłumaczyć... Proszona jest pani bardzo pilnie o zgłoszenie się do naszego oddziału.
- Po co?- spytałam bez sensu. Harry wytężył wzrok i słuch, a ja odwróciłam się do niego tyłem i podeszłam do kuchni. Zaczęły trząść mi się ręce, byłam strasznie zdenerwowana. Ze szpitala? Co oni ode mnie chcą?
- Chodzi o pani wyniki badań. Jeśli mogłaby pani się zjawić jeszcze dziś...
- J-jasne, tak... Przyjadę, zaraz.
- Na miejscu proszę się zgłosić do rejestracji. Tam wszystkiego pani się dowie.
- Dobrze... Do widzenia.- rozłączyłam się. Przez chwilę stałam osłupiała. Nie wiedziałam, co jest grane. Jeśli to coś z moim dzieckiem...? Boże...
- Muszę wyjść, Harry.- odwróciłam się do Harrego, który spoglądał na mnie, jak na debila.
- Co się stało?- momentalnie wstał i podszedł w moja stronę.
- Nic, nic. Musze coś tylko załatwić. Potem się odezwę, okej?- spojrzałam w górę, aby móc zobaczyć jego oczy. Harry niepewnie mi się przyjrzał, ale nie miał nic przeciwko. Po chwili razem wyszliśmy z mojego mieszkania.
- Może Cię gdzieś podrzucić?- zaproponował.
- Nie, dzięki Harry. Potem się odezwę... Pa.- lekko się uśmiechnęłam, po czym cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w swoją stronę. Za rogiem budynku zatrzymałam się na chwilę i zadzwoniłam po taksówkę. 5 minut później byłam już w drodze do szpitala.

- ...ponieważ wyniki badań zostały pomylone. Zamiast pani wyników w kopercie były wyniki innej kobiety.- tłumaczyła lekarka ubrana w biały kitel. Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
- Jak to możliwe, że to nie były moje wyniki? I co w związku z tym?- siedziałam przed nią po drugiej stronie jej biurka.
- Rzadko, naprawdę bardzo rzadko zdarzają się nam takie sytuacje. Praktycznie wcale...- próbowała mi wyjaśnić, ale ja i tak niczego nie pojmowałam.
- Jakie sytuacje?- nalegałam. Czułam, że zaczyna mi się robić słabo.
- Pani Seleno... Pani wyniki... te prawdziwe, nie wykazują, że... że jest pani w ciąży... - wydusiła z siebie pani doktor, niepewnie patrząc w moją stronę. Zaniemówiłam.
- C-co proszę?!- ocknęłam się po minucie.- Jak...jak to w ogóle możliwe?! Przecież wszystko jest na papierach! Wszystko... wszystko... A badania USG?! Przecież to widać od razu...A pani śmie mi tu wmawiać, że ...że tak nagle nie jestem w ciąży?! To niedorzeczne! - wstałam z krzesła i zaczęłam krążyć po gabinecie. Nie jestem w ciąży... Słyszycie to w ogóle?! No nie wierze... Kurwa, nie wierze!
- Pani Seleno... Ma pani rację, USG pokazuje wszystko w danej chwili, to jak rozwija się dziecko... i potwierdza ciążę. Ale niestety lekarz, który robił pani wielokrotnie to badanie... Po prostu sprzęt się popsuł. Lekarz tego nie zauważył i... i zamiast pani wyników wyświetlało mu się poprzednie badanie, innej pacjentki... Tak strasznie mi przykro...
- Przykro?! Pani jest przykro?!- krzyknęłam nie panując już nad swoimi nerwami. To się kurwa nie dzieje naprawdę... Nie! Nie! Nie!- A co ja mam powiedzieć...? Miałam zostać matką... Matką! Rozumie to pani?! Przez waszą nieodpowiedzialność wszystko się teraz zmieni! Przez tyle dni mnie oszukiwaliście!
- Proszę się uspokoić... Takie nerwy nic tu nie pomogą...- lekarka próbowała mnie uspokoić, ale ja wiedziałam swoje. Podam ich do sądu!!
- Nie pomogą...?- spojrzałam na nią z nienawiścią. Co za cholerny szpital! Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nagle zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy...
- A co z moimi objawami? Mdłości... wzmożony apetyt...? Brak okresu?
- Takie rzeczy się zdarzają... Najprawdopodobniej w chwili, gdy dowiedziała się pani o...o domniemanej ciąży, w pani psychice zaszły zmiany. Poczuła pani, że zostanie pani matką... i dlatego miała pani wrażenie, że ma pani objawy ciąży. Tak się bardzo często zdarza...
- Sugeruje mi pani, że uroiłam sobie ciążę???
- W pewien sposób tak to właśnie wygląda... Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby udała się pani do specjalisty, do psychologa... To łatwo wyleczyć.
- No nie wierzę!! To wy sprawiliście, że uwierzyłam w tą ciążę, a teraz chcecie robić ze mnie chorą psychicznie?! Co za idiotyzm...- spojrzałam na lekarkę i już wiedziałam, ze chcę stąd wyjść. Nie zostanę w tym gabinecie, ani w tym cholernym szpitalu ani minuty dłużej...
- Proszę tak nie mówić... i przemyśleć to, co powiedziałam.- dodała jeszcze lekarka, a ja wzięłam torebkę i skierowałam się do wyjścia.
- Pani niedoczekanie! - chciałam już chwycić za klamkę, ale jeszcze na chwilę się odwróciłam- Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, jak to jest stracić "drugie" dziecko... - spojrzałam na nią i widząc jej minę chwyciłam za klamkę. -Żegnam!- otworzyłam drzwi, po czym przekroczyłam próg gabinetu trzaskając drzwiami. Wszystkie pacjentki, które czekały na wizytę u tej... doktorki spojrzały na mnie, jak na idiotkę. Olałam je kompletnie i pędem poleciałam do wyjścia. Jak najszybciej się dało wyszłam z tego przeklętego budynku. Stanęłam przed schodami i zastanawiałam się, co mam teraz ze sobą zrobić. Co raz bardziej czułam, że za moment się rozpłaczę. Brakowało mi już sił.. Wyjęłam z torebki telefon. Było na nim kilka wiadomości i parę połączeń od Perrie, a nawet od Harrego i Zayna. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać z żadnym z nich... Nie teraz... Nie tutaj... Schowałam telefon z powrotem do torebki, tym samym odrzucając myśl o wezwaniu taksówki. Ruszyłam ulicą w kierunku, w którym mieszkam. Po drodze zahaczyłam o jeden sklep i kupiłam dwie butelki czerwonego wina. W końcu po 20 minutach szybkiego spaceru dotarłam do mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi i... po moich policzkach spłynęły ogromne łzy. Zsunęłam się na podłogę opierając się o drzwi. Nie zwróciłam uwagi, że butelki z winem mogły się potłuc, gdy moja torebka uderzyła o ziemię.
- Moje dziecko... moje maleństwo... !- łkałam trzymając się za brzuch. - To niemożliwe... po prostu niemożliwe..!- to wszystko bolało jeszcze bardziej niż "prawdziwa" strata dziecka. Przez tyle dni żyłam w błędzie... Tyle dni każdy myślał, że jestem w ciąży... 

Siedziałam na podłodze w salonie, dopijając ostatni kieliszek wina z pierwszej butelki. Wzięłam korkociąg do ręki i otworzyłam drugą butelkę. Kiedy nalałam sobie kolejną lampkę, ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, ale stwierdziłam, że ich jednak nie otworzę. Nie chcę nikogo widzieć, z nikim rozmawiać... nie dziś, nie teraz. Nikt nie pomoże mi się z tym uporać... Tu już nie ma Hache. Tylko on mnie rozumiał, wiedział jak tragicznie się czuję. Puk. Puk. Puk. Znowu ktoś zapukał do drzwi. Odejdź stąd! Idź w cholerę! Nikogo nie potrzebuję! Sięgnęłam po kieliszek i upiłam z niego kolejny łyk. Pukanie nie ustępowało. Po chwili ktoś pociągnął klamkę i drzwi powoli się otworzyły. Dlaczego ja nie zamknęłam tych pieprzonych drzwi?! No dlaczego?!
- Selena? Sel? -usłyszałam głos Perrie. Nie zdążyłam podnieść głowy, gdy blondynka rzuciła się na mnie wyrywając mi z ręki kieliszek z winem.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! Selena! -klęczała przede mną. Spojrzałam na nią i na nowo wybuchnęłam płaczem. Per objęła mnie i szybko do siebie przytuliła.
- Spokojnie kochana, nie płacz proszę... Co się stało, Sel? Co się dzieje? Czemu pijesz alkohol? Jesteś w ciąży, nie możesz... Ciii...- głaskała mnie po głowie i plecach, a ja nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Wciąż płakałam.
- Zostaw mnie...!- łkałam, a Perrie przytulała mnie jeszcze mocniej. Na pewno była zdezorientowana. No bo przecież skąd mogła wiedzieć, co się stało?
- Selena, proszę cię... uspokój się i powiedz mi, co się stało. Harry się o ciebie martwił. Poinformował mnie, że musiałaś gdzieś iść. Że to coś ważnego... Cały dzień  nie odbierałaś od nas telefonów. Baliśmy się, że coś ci się stało, więc przyjechałam... I widzę cię w takim stanie.- blondynka cały czas do mnie mówiła, a ja płakałam co raz bardziej.- Harry też ma tu niedługo przyjechać...- dodała po chwili.
- Nie... nie chcę go tutaj!- zawołałam. Nie chcę, żeby tu był, żeby mnie widział w takim stanie.
- Dlaczego? Chyba Harry ci nic...
- Nie! Po prostu nie chcę, żeby tu był...! Żeby mnie widział! Po co?! - spojrzałam blondynie w oczy. Widziałam, że kompletnie mnie nie rozumie, że nie wie, co jest ze mną grane. Ja nawet nie potrafiłam teraz ująć w słowa tego, co się wydarzyło.

- Cholera, Selena...! Weź się w garść. Przecież możesz mi powiedzieć, co się stało. W południe było wszystko okej, a teraz płaczesz i nie wiem, co jest grane. - pogłaskała mnie po policzku. Zapanowała pomiędzy nami chwila ciszy. Otarłam ręką mokre policzki i znów spojrzałam na przyjaciółkę. Głośno westchnęłam zastanawiając się, jak mam jej powiedzieć, że moja ciąża była "urojona" i "wymyślona" przez lekarzy. Kiedy w końcu ułożyłam sobie w myślach zdanie, które chciałam wypowiedzieć, ktoś wbiegł do mieszkania trzaskając drzwiami. Natychmiast się odwróciłam i ujrzałam w nich Harrego, a za nim Zayna.
- N-nie....- jęknęłam, a wszyscy spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. Harry spojrzał to na mnie to na Perrie. Chciał coś powiedzieć, ale go powstrzymałam.
- Nic nie mów...- spojrzałam na niego i próbowałam się podnieść. Niestety pod wpływem alkoholu nie wyszło mi zbyt dobrze. Perrie podtrzymała mnie, bo inaczej wpadłabym na stół.
- Ty piłaś?!- Harry nagle się ocknął. Aż taki głupi jesteś, ze nie widzisz, co jest na stole?! Co wam do tego, ze piłam!? Teraz mogę! Mogę robić, co chcę!
- Tak, piła Harry... Nie wiem tylko, dlaczego.- odparła za mnie zmartwiona Perrie. - Nie mogę z niej nic wydusić. Ciągle płacze... Nawet nie rozumie, że to strasznie zaszkodzi dziecku.- kontynuowała blondynka, a ja dalej starałam wstać z podłogi. W końcu mi się udało. Stanęłam teraz twarzą w twarz z Harrym.
- Piłam, a bo co?- odburknęłam. - Nie wolno mi? Jestem wolnym człowiek... Jestem dorosła.
- I odpowiedzialna za życie swojego dziecka... Selena, co w ciebie wstąpiło? Gdzie byłaś? Co się tam stało?- Harry na siłę próbował ze mnie coś wyciągnąć. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl...
- Za życie dziecka... Tak... - cicho powiedziałam- Ty możesz ćpać, ile wlezie, to ja mogę się napić!- wypaliłam nagle patrząc mu prosto w oczy. Harry zesztywniał.
- Ooohh!!- Perrie głośno wciągnęła powietrze, a Zayn stał tak, jak stał. Jezu, co się ze mną dzieje?! Co ja wygaduję... Harry, przepraszam...
- C-co?! Sel... Ja... ja nigdy...- zaczął się jąkać. Coś było na rzeczy, na pewno.
- Przyznaj się, Harry... No powiedz to! Od kiedy bierzesz?!
- Sel, coś ci się pomyliło... Zresztą tu teraz chodzi o ciebie, nie o mnie..
- O mnie się nie martw... Mogę pić ile chcę, Harry... Nikt mi tego nie może zabronić. Już nikt.- spuściłam wzrok na dywan.
- Selena, przecież jesteś w ciąży. Nosisz w sobie dziecko...- podszedł bliżej mnie i wyciągnął do mnie rękę. Lekko się odsunęłam, ale on ruszył się za mną. Poczułam jego dłoń na policzku.
- Myślisz, że to takie proste, Harry?- wymiękłam pod jego dotykiem. Z moich oczy na nowo uleciały łzy.
- Przecież masz nas... Zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy przy tobie.- mówił delikatnym głosem. Jak to tak prosto powiedzieć... Z niczego sobie nie zdają sprawy... Co ja czuje, przez co przechodzę...
- Wiem... Ale teraz już nic nie będzie takie samo... Już nigdy.- wyszeptałam.
- Nie będzie, racja Sel... Będzie lepiej, lepiej niż do tej pory.- tłumaczył Harry.
- Nie będzie!- podniosłam głos. - Nie będzie kurwa takie samo! Nie będzie lepiej, Harry! Bo tego dziecka nie ma! Rozumiesz? Nie ma!! Najzwyczajniej w świecie kurwa nie ma!!- wykrzyczałam i padłam na kolana zalana łzami. Harry dołączył do mnie.
- J-jak to "nie ma"?? Sel, o czym ty mówisz...?!- jego głos się zacinał, był wstrząśnięty moim wyznaniem. Spojrzałam mu na nowo w oczy. Harry znów przyłożył dłoń do mojego policzka.
- Jego w ogóle nie było, Harry.- i po policzku spłynęła mi jedna łza. Loczek pochyli się bliżej mnie i złożył na mych ustach delikatny, namiętny pocałunek. Wtedy poczułam, ze z jego oczy także spłynęła samotna łza.

C.D.N.