środa, 21 stycznia 2015

odcinek 25 "Otworzyłam szerzej drzwi i nie wiedząc, czy jestem już gotowa na ta rozmowę wpuściłam go do mieszkania."

Hej! :) 
Wstawiam dla Was kolejny odcinek. Podejrzewam, że to może być mój ostatni odcinek przed moja przeprowadzką. Chociaż zrobię wszystko, żeby jeszcze jeden odcinek pojawił się w przyszłym tygodniu ;)
Wcześniej nie dam rady, bo w weekend mam 6 egzaminów na uczelni... Masakra :( 
Mam nadzieję, ze rozumiecie taka sytuację...

*********************************************************************************
- Ehm… Przepraszam Was… Ale nie wiem, czy dobrze usłyszałem… w ciąży? W jakiej ciąży?- Harry zrobił taką minę, jakiej w życiu u niego jeszcze nie widziałam. Moja 'sąsiadka' też miała pełną grozy minę. Chyba domyśliła się, że odwaliła ogromną lipę! Żeby tego jeszcze było mało w tym momencie do sali weszła zadowolona Perrie, a za nią Zayn i Barbara.
- Cześć!- przywitała się Per wchodząc. Podejrzewam, że nie zdążyła zobaczyć Harrego i mojej grobowej i wystraszonej miny.
- A co Wam się stało?- spytała po chwili niepewnie. Harry podniósł się z krzesła i po chwili spytał naszych przyjaciół:
- Wiedzieliście, że Selena jest w ciąży, prawda? Wiem, że to wiedzieliście!- wkurzył się.
- Eee…- zająkał się Zayn.

- Odpowiedzcie mi do cholery!- prawie że krzyknął Harry.
- Harry...- próbowałam zacząć to jakoś wytłumaczyć, ale on mi po prostu nie dał tego zrobić.
- Nie Ciebie się pytam, Sel!- spojrzał na krótko w moją stronę, a potem znów na Zayna, Per i Barbarę.- Głusi jesteście?!- nikt nie miał odwagi się do niego odezwać. Nawet Zayn, co bardzo mnie dziwiło. Per mu powiedziała o ciąży...
- Do diabła z takimi przyjaciółmi!- wkurwił się na maxa i wyszedł z sali trzaskając drzwiami. Między nami wciąż była niemiłosierna cisza. Nawet moja 'sąsiadka' nic się nie odzywała. Szkoda, żę 5 minut temu nie chciało się jej tak milczeć.
- Przepraszam, to przeze mnie...- nagle odezwała się winowajczyni. Wszyscy na nią spojrzeliśmy. Musiałam im oczywiście wyjaśnić, co się stało, zanim zrobi to ona...
- Harry mnie odwiedził... przyniósł czekoladki no i tak wyszło, że Kimberly (przyp.autora: sąsiadka z sali) wygadała się, że jestem w ciąży. Weszliście akurat w tym momencie...- odparłam.
- Nie tak to miało być, cholera...- wypaliła Per, a Zayn ukradkiem ją szturchnął. Czułam, ze coś kombinują.
- Oczywiście mam rozumieć, że Wy dwoje...- wskazałam na Barbarę i Zayna-.. dowiedzieliście się wszystkiego od Per.
- To nie tak, Sel...- zaczęła Barbara.
- Już drugi raz, Per. Rozumiem tamto... ale teraz? -wkurzyłam się. Per nie wiedziała, co powiedzieć. Dopiero po chwili się odezwała:
- Chcieliśmy pomóc...
- Po co? Prosiłam Cię o to? Chyba nie! Nie chcę od Was żadnej pomocy! Rozumiecie? Żadnej...
- Nie będziesz szczęśliwa, Sel...- odparł Zayn.
- A skąd Wy to możecie wiedzieć? Nie potrzebuję takiej pomocy! Możecie już sobie iść. Odwiedziny zakończone.- popatrzyłam na każdego z nich i zdecydowałam. Czekałam aż wyjdą z sali. Nie bardzo sie do tego kwapili.
- Na co czekacie? Nie zmienię zdania, nawet jeśli będziecie tu tak sterczeć!- Perrie spojrzała na mnie i jako pierwsza wyszła z sali wkurzona. Potem wyszła Barbara, a na końcu Zayn. Spojrzał jeszcze na mnie, powiedział "cześć" i wyszedł.
- Szlag by ich...- przeklęłam ich pod nosem. A w szczególności Perrie. Moja 'sąsiadka' cały czas milczała. Wiedziałam, że chciała coś mi powiedzieć, ale się powstrzymuje. I bardzo dobrze. Jeszcze jej mądrości mi potrzeba. Odwróciłam się do niej tyłem i próbowałam usnąć. Udało mi się to po jakiś 20 minutach.

Harry:
- Do diabła z takimi przyjaciółmi!- wysyczałem im prosto w twarz i wyszedłem z tej okropnej sali. Zawiodłem się na nich, jak nigdy. Zdrady Taylor i wyjazd Sel tak nie bolały, jak kłamstwo najlepszego przyjaciela- Zayna. Wybiegłem ze szpitala i wsiadłem do mojego auta, które stało na parkingu tuz przy wejściu. Ruszyłem stamtąd natychmiast, nie chcąc spotkać przez przypadek kogoś z moich "przyjaciół". Ruszyłem przed siebie. Dobrze wiedziałem, gdzie teraz jadę. Potrzebowałem tego bardziej niż powietrza. Dojechałem w to miejsce po 15 minutach. Zaparkowałem z tyłu budynku i wysiadłem. Podszedłem do głównego wejścia, przed którym stało dwóch napakowanych kolesi w garniturach. Przywitałem się z nimi:
- Cześć chłopaki.- podałem rękę jednemu, a potem drugiemu. 
- Witaj Styles. Dawno u nas nie byłeś.- odpowiedział pierwszy.
- Nie miałem czasu. Teraz to nadrobię ;)- uśmiechnąłem się do nich chytrze. 
- Mamy nadzieję.- drugi posłał mi identyczny uśmiech. 
- Właź Styles. Zanim te hieny z brukowców Cię przyuważą. Nie potrzebujemy ich tutaj. - odparł pierwszy i wpuścili mnie do środka. Minąłem główne wejście. Za nim znajdowała się ogromna sala. Na wprost wejścia był długi bar, a wszędzie na około tańczyły półnagie laski, stojąc na podestach. Tak, uwielbiałem ten klub. Podszedłem do baru, mijając po drodze kilku znajomych facetów siedzących przy stolikach. Było dziś nawet kilka dziewczyn, które też znałem i które nie jeden raz dla mnie tańczyły. Był to oczywiście klub ze striptizem. Jednak nie był to ten jeden z tych ekskluzywnych klubów dla bogaczy, tak jak pewnie myśleliście. Tak naprawdę była to wielka, zapchlona dziura. 
- Siema Harry.- przywitał mnie barman. Był najporządniejszym gościem w całym tym klubie. Zawsze zastanawiam się, co on tu robi.
- Cześć. To samo, co zawsze, po proszę.- złożyłem u niego zamówienie i po chwili otrzymałem szklankę whisky z lodem. Żadna whisky mi nie smakowała tak, jak ta. Dlatego zawsze ją tu piłem.
- Jest dziś Tom?- zapytałem po chwili barmana. Wypiłem jednym łykiem całą whisky i kazałem wlać sobie następną.
- Tak, jest u góry, ale łatwi jakieś interesy. Niedługo powinien być wolny.
- Extra, dzięki.- wziąłem kolejną szklankę i wypiłem jej zawartość. Posiedziałem przy barze kilka minut, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą Toma.
- Siema stary, kupę lat.- odezwał się pierwszy, podając mi rękę. Tom był wysokim, dość szczupłym, ale przypakowanym kolesiem. Miał może z 27 lat. I do tego był Niemcem, który biegle posługiwał się językiem angielskim. 
- Hej. Masz to, co zawsze?- zapytałem go od razu. On się zaśmiał.
- Jasne, że mam. Zapraszam na górę.- wskazał na schody. Wstałem bez wahania i ruszyłem ku schodom. Tom szedł przez chwilę za mną, ale po chwili mnie wyminął i zagrodził mi wejście na schody mówiąc:
- Mam nawet coś lepszego. Za tę sama cenę. Spodoba Ci się.- i ruszył do góry. W ogóle nie obchodziły mnie jego słowa. Chciałem po prostu coś dostać. Cokolwiek. Nie ważne za ile, ważne by działało. I działało. Na serio całkiem nieźle, co poczułem już po pierwszych 2 minutach od zażycia cudownego lekarstwa na ból.

Selena:
        Mój sen nie trwał długo. Po ponad pół godzinie ktoś wszedł dl sali. Otworzyłam powoli oczy. Obok mojego łóżka ktoś siedział. Musiałam zamknąć i znów otworzyć oczy, żeby uwierzyć kto tu siedzi.
- Co tutaj robisz?- zapytałam zaspanym głosem.
- Też nie jestem szczęśliwa, że muszę Cię oglądać.- jej głos był przepełniony nienawiścią. Tak, dobrze myślicie, to była moja ukochana przyjaciółka, Kylie.
- W takim razie, po co tu przyszłaś?- ponowiłam pytanie.
- Nie z własnej woli. Przypadkiem się dowiedziałam, ze tu leżysz.- odpowiedziałam tym samym tonem. Co się z nią stało? Zawsze było okej, nigdy się nie pokłóciłyśmy. Nigdy. 
- Nie musiałaś się fatygować w odwiedziny. Mogłaś przejść obojętnie.- odparłam równie niemiłym głosem.
- Chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam ciekawa, co tu robisz.
- Nie Twój interes, co tutaj robię.- warknęłam. Okropnie działała mi na nerwy.
- Chyba jednak nie.- odpowiedziała szybko- Wiem, ze wczoraj miałaś wypadek. Przykro mi z powodu Twojego... chłopaka.
- Po co kłamiesz? Może kiedyś i byłoby Ci przykro, ale teraz na pewno nie jest! - skrzywiłam się samo wspomnienie tego, co było wczoraj. 
- Uspokój się, bo Ci to jeszcze zaszkodzi. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu.- zakpiła.
- Już powinnaś mieć!
- Niby kogo? Nie rozumiem Cię, Selena. Ale mniejsza o to... Przyszłam tu z innego powodu. Czuje to dziecko?
- Ha...ha...słucham? A co Cię to interesuje? Dziecko jest moje i więcej niech Cię nie obchodzi.
- Musi obchodzić i będzie. Nie pozwolę, aby moja siostra przez Ciebie została z niczym!
- Mogła się nie puszczać z każdym kolesiem.- syknęłam obwiniając Kendall.
- Jak śmiesz?!- zdenerwowała się.
- Boli prawda, co? Myślisz, że nikt tego nie wie? Wszyscy dobrze wiedzą, ze Twoja siostrzyczka miała kogoś, gdy spotykała się z Harrym! 
- Ty zdziro! Nie pozwolę Ci obrażać mojej siostry! Sama nie jesteś lepsza!
- Boli Cię to, że nikogo nie masz! I nie porównuj mnie ze swoją siostrą, bardzo Cię o to proszę! Ja przynajmniej byłam dziewczyna Hache, nawet jeśli z nim spałam!
- Bo Ci uwierzę...! Spróbuj tylko powiedzieć Harremu o swojej ciąży, to pożałujesz!
- Skąd Ci to przyszło w ogóle do głowy? Co go to interesuje?
- Wiem, że widywałaś się ze Stylesem po powrocie. Na pewno się z nim puściłaś zanim przyjechał tu ten Twój Kochaś!
- Nic nie wiesz... Wyjdź stąd i to już!- wkurwiła mnie.
- Z przyjemnością. Pamiętaj tylko, co Ci powiedziałam- wstała z krzesła i podeszła do drzwi. Korzystając z okazji, ze już jest jedną nogą za drzwiami powiedziałam do niej:
- Harry już wie o ciąży. Sam się dziś z rana o tym dowiedział. - wzrok Kylie spoczął na mnie. Widziałam w nim taką złość, że nikt nie mógłby sobie tego wyobrazić. Zacisnęła pięści i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Jeszcze jej mi tu było trzeba...- westchnęłam opadając spokojnie na poduszkę. Wtedy drzwi od łazienki, która była w mojej sali, otworzyły się i wyszła z niej Kimberly. Ja to mam z nią pecha...
- Przepraszam, ale słyszałam, że ktoś u Ciebie jest i nie chciałam tym razem też przeszkodzić...
- I tak wszystko słyszałaś, więc żadna to dla mnie różnica...- odparłam.
- Selena... Wiem, że znamy się dopiero od dzisiaj, ale... może chciałabyś porozmawiać?
- Wybacz, ale nie... Nie mam ochoty się tym przejmować...
- Okej... chciałam tylko pomóc.- odpowiedziała i położyła się do łóżka.
- Dziękuję...- szepnęłam. Poczułam, że jest jej przykro. Na nią tez byłam trochę zła. Ale skąd ona mogła wiedzieć?
        Godzinę później odwiedziła mnie moja pani doktor. Miała juz wszystkie wyniki moich badań. Dzięki Bogu mój Dzidziuś był cały i zdrowy. Nie ucierpiał ani trochę podczas wypadku. Tym sposobem dr Torres oznajmiła mi, że za 2 dni będę już mogła wyjść, o ile wszystko będzie tak dobrze, jak teraz. I na szczęście było. Dwa dni później, tak jak obiecała doktor Torres, mogłam wyjść ze szpitala. Przyjechała po mnie moja menagerka, abym sama nie musiała wracać. Wtedy dowiedziałam się, że pogrzeb Hache odbędzie się dopiero za tydzień ze względu na to, że prokuratura prowadzi śledztwo. Zrozumiałam też, że będę musiała złożyć zeznania w tej sprawie. Bardzo tego nie chciałam, ale musiałam. I to już następnego dnia po wyjściu ze szpitala.

         Przesłuchanie ani trochę nie było miłe. Wróciło wszystko w ciągu kilku sekund. Każde wspólne spędzone chwile w Londynie, jak i w Los Angeles. Z wypadku nie pamiętałam zbyt wiele, ale była pewna, że nie była to nasza wina. Policjanci powiedzieli mi to samo. Wróciłam do domu taksówką. Weszłam do domu. Byłam cholernie głodna. Dzięki mojej kochanej menagerce, która zrobiła mi wczoraj zakupy miałam pełną lodówkę. Wyjęłam z lodówki piersi z kurczaka, które pokroiłam w kostkę i chwilę później podsmażałam na patelni bez oleju. W między czasie wyjęła paczkę mieszanki sałaty i włożyłam połowę opakowania do miski. Zdjęłam podsmażonego kurczaka z patelni i odłożyłam na bok, żeby trochę przestygł. Do sałaty wkroiłam pomidora i kawałek papryki. potem dodałam kurczaka i zrobiłam sos. Mój obiad był przepyszny... Nałożyłam sobie trochę na talerz i juz miałam zabierać się za jedzenie, gdy ktoś zadzwonił do moich drzwi. Odstawiłam talerz i nie wiedząc kogo się spodziewać poszłam otworzyć drzwi. Nie zdążyłam spojrzeć na osobą stojąca za drzwiami, gdy usłyszałam pytanie:
- Błagam powiedz, że to jest moje dziecko...- przede mną stał Harry 


. Bardzo zdziwiłam się, że to właśnie on przyszedł. Spodziewałam się raczej Perrie, albo chociażby Zayna. Ale nie, to był Harry. Otworzyłam szerzej drzwi i nie wiedząc, czy jestem już gotowa na ta rozmowę wpuściłam go do mieszkania. Wszedł bez słowa, a gdy zamknęłam za nim drzwi znów spytał:
- Selena, ja muszę wiedzieć...to moje dziecko?- jego twarz wyglądała jak mordka małego psiaka. Czułam, jak jego wzrok prosi mnie, żebym potwierdziła jego pytanie. W głębi serca bardzo chciałam mu wyznać i wnet wykrzyczeć "Tak, to Twoje Dziecko!", ale nie umiem tego zrobić. Nie teraz... Wszystko jest zbyt świeże, żeby o tym mówić.
- Chcesz się czegoś napić?- spytałam, unikając odpowiedzi.
- Nie, dziękuję... - odparł i podszedł o krok bliżej mnie. 
- Nie wiem... nie wiem, dlaczego chcesz o tym rozmawiać...- powiedziałam po chwili.- Wtedy...w szpitalu, to wszystko źle wyszło... Kimberly palnęła głupotę przez przypadek...
- Gdyby tego nie zrobiła, to nie wiem kiedy dowiedziałbym się o Twojej ciąży! Miałaś zamiar mi w ogóle o tym powiedzieć?
- Harry, ja sama dopiero co się dowiedziałam... Przed... przed wypadkiem nie miałam pojęcia...
- Czyli jest szansa, że to moje dziecko?- Harry nie mógł przestać o to pytać. 
- Harry, dobrze wiesz, że...
-...tak. Ono może być moje, Sel. Pamiętasz? To nad jeziorem? Albo u Ciebie?
- Pamiętam...- szepnęłam. W tej chwili Harry zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Padłam przede mną na kolana i objął mnie w pasie.
- To moje dziecko, jestem tego pewien...- prawą ręką dotknął mojego małego jeszcze brzucha.
- Wstań Harry...- poprosiłam go. On jednak nie zamierzał tego zrobić. Dopiero jak złapałam go za ręce, Harry się podniósł...
C.D.N.
******************************************************************************************

PRZECZYTASZ? SKOMENTUJ! ;)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

odcinek 24 " Nie wiem jakim cudem, ale Harry sprawił, że chętnie się teraz uśmiechałam."

Mam kompletny brak weny w tym rokuuu !!! :(
Wybaczcie to spóźnienie :(
Ale naprawdę się starałam....
Odcinek długością niestety nie grzeszy :( treść szału też nie robi... 
Do tego chciałam Was poinformować, że za kilka tygodni (prawdopodobnie 1 lutego) przeprowadzam się z moim chłopakiem... Będziemy teraz mieszkać razem... Mam nadzieję, że będę miała czas na pisanie dla Was odcinków :(

Mimo wszystko życzę miłego czytania i odcinek dedykuję Kamila Wiśniewska z okazji jej zbliżających się urodzin ! :* Jest niestety tylko jeden odcinek, ale życzę Ci wszystkiego co najlepsze i spełnienia wszystkich Twoich marzeń <3 buziaczki ;* ;* ;*

******************************************************
Poczułam nagłe zmęczenie. Mogliby już pójść...
- Idźcie już...- wyszeptałam. Moje oczy stawały się co raz cięższe.- Jest bardzo późno...
- To co. Zostaniemy z Tobą.- odezwał się Harry.
- Idźcie, proszę...
- Wyganiasz nas?- zażartowała Perrie.
- Tak.- odparłam z zamkniętymi już oczami. Po chwili nie słyszałam już nic. Po prostu odpłynęłam...

Na drugi dzień z rana zostałam przeniesiona na ginekologię. Niestety na nowej sali musiałam leżeć z jakąś dziewczyną. Była chyba starsza o kilka lat, jeszcze nie wiem. Jakąś godzinę później (było coś koło 9:00) w drzwiach do sali stanęła moja menagerka. 
- Selena...!- w jej oczach były łzy. Wbiegła do sali i padła na moje łóżko.- Ja nie wiedziałam! Przepraszam! Dopiero dziś do mnie zadzwonili... Boże, przecież Hache... - zachłysnęła się własnymi łzami.
- Ciii...- szepnęłam do niej. Położyłam dłoń na jej policzku. Kiedy się uspokoiła udało nam się w miarę normalnie porozmawiać. Nie wiedziałam na ile zna mój stan zdrowia i czy wie, że... że spodziewam się dziecka. 
- Jak to się stało? Sel... Jezu, wciąż to do mnie nie dociera...- moja menagerka była załamana. Przez ten głupi wypadek wszystko się teraz posypie...
- Nie wiem... Ktoś w nas wjechał... Nie pamiętam... Tak nagle...- nie byłam nawet w stanie powiedzieć jej co się tak naprawdę stało. Tyle, ze ja naprawdę nie pamiętałam tego...
- Muszę powiadomić ojca Hache, jego brata i...i matkę...- Bogu dzięki, że Tobie nic poważnego się nie stało...- złapała w obie dłonie moją rękę i na nowo się popłakała. Wcale jej się nie dziwiłam. Ona, Hache i ja byliśmy jak rodzina, jak kochające się rodzeństwo, w którym byłam ich młodszą siostrzyczką. Chciałam to wszystko zniszczyć wiążąc się z Hache. A teraz on zginął. Umarł. I więcej go nie zobaczę...
- D-dziś pójdę załatwić w-wszystko, co trzeba z p-pogrzebem...- zachłysnęła się łzami.
- Chcę Ci pomóc.- odparłam od razu. To był mój obowiązek.
- Nie wiadomo kiedy wypiszą Cię ze szpitala. Dziś mają Ci zrobić jeszcze badania, podać jakieś leki i zostawić pod obserwacją na 1-2 dni.
- Rozmawiałaś z lekarzem?
- Tak. Bardzo miła ta Twoja pani doktor... Akurat schodziła z dyżuru, kiedy przyszłam. Nie wiedziała, że jesteś sławną piosenkarką ... :)
- Byłam... Nie będę już śpiewać.
- Słucham? Sel, chyba sobie żartujesz? Jesteś wyjątkową i wybitną artystką, nie możesz zmarnować talentu...
- Nie chcę śpiewać bez Hache... Bynajmniej na razie...
- Dobrze... Zobaczę w wytwórni, co da się zrobić...- kiwnęła głową na zgodę. Ja się tylko do niej lekko uśmiechnęłam.
     Menadżerka wyszła ode mnie po około godzinie. Zostałam sama, czego teraz bardzo potrzebowałam. Leżałam spoglądając w sufit i zastanawiałam się, jak sobie poradzić z faktem, że będę mamą...? od razu przed oczami ukazał mi się nagłówek jednej z gazet plotkarskich "Młoda, sławna piosenkarka zostanie mamą! Kim jest ojciec dziecka?" Jak to kim? Równie sławnym i młodym piosenkarzem- Harrym Stylsem! Moja podświadomość ewidentnie sobie ze mnie drwiła. Na szczęście przyszła jakaś pielęgniarka, która podała mi kroplówkę, a potem po 40 minutach zabrała mnie na badania.  

Perrie:
        Wróciłam ze szpitala do domu około godziny 3 nad ranem. Zayn mnie odwiózł, ale nie chciałam, żeby ze mną zostawał. Zjawił się potem rano, przed 11, przynosząc mi śniadanie. Zasiedliśmy do stołu:
- Dziękuję Zayn...- podziękowałam mu. Siedział na przeciwko mnie i spoglądał na mnie ze zmartwioną miną. Wiem, że Selena też jest jego przyjaciółką i wyraźnie było widać, ze się martwił. Ciekawe jak się czuję Styles?- pomyślałam sobie o nim.
- O czym myślisz, kochanie?- zapytał po chwili Zayn, popijając kawę.
- O Sel, o Harrym... Jestem ciekawa, co teraz z nimi będzie...
- Styles jest dupkiem. Chociaż Selena pewnie też ma w tym swoją winę...
- Oboje są idiotami. Dlatego do siebie pasują.- stwierdziłam z lekkim przekąsem na twarzy.
- Tylko jak im to wytłumaczyć?
- Jest pewien sposób, który znów by ich połączył. Problem jest tylko taki, że Selena nie chce, żeby ktokolwiek wiedział...
- Nie rozumiem... to Sel wie, jak może odzyskać Harrego?
- I tak i nie. Ona nie chce tego wykorzystywać. Ale nie wie, że ja mogę to po cichu wykorzystać.
- Powiesz mi, co tutaj jest grane, Per? Oni są naszymi przyjaciółki. Kochają się, bo to widać, ale nie potrafią do siebie za cholerę dotrzeć. Jeszcze ta Kendall i jej "niby" ciąża.
- No właśnie Miśku, zaczynasz dobrze kombinować :*- nachyliłam się nad stołem i dałam mu całusa w usta.
- Też podejrzewasz, że to dziecko nie jest Stylesa?
- Tak, ale to nie wszystko... Muszę zadzwonić do Barbary. Koniecznie musimy się z nią spotkać i wtedy coś Wam powiem. Ale do pewnego momentu będziecie musieli zachować to w tajemnicy, okej?- pogroziłam mu palcem.
- Jasne Królewno, na mnie zawsze możesz liczyć =)- złapał mnie za rękę i kazał przejść na około stołu, abym usiadła na jego kolanach.

GODZINA PÓŹNIEJ:
         Siedziałam z Zaynem w kawiarni na mieście i czekaliśmy na Barbarę. Była w szoku, że chcę się z nią spotkać, ale gdy powiedziałam jej o co mi chodzi, to zgodziła się od razu. Zjawiła się po jakiś 10 minutach od naszego przyjścia.
- Cześć Perrie, cześć Zayn...- przywitała się z nami buziakiem w policzek. Usiadła koło nas. Dawno jej nie widziałam... Co się stało z naszą przyjaźnią?
- Cześć :) Dobrze, że jesteś, że zgodziłaś się przyjść...- odpowiedział Zayn. 
- W takiej sprawie musiałam. Obiecałam Sel... i chcę Wam pomóc. Poza tym, dawno się nie spotykaliśmy.
- Obiecałaś Sel?- zdziwiłam się. Sel nic mi nie mówiła. 
- Na naszym wyjeździe z nią rozmawiałam.- odpowiedziała spokojnie. Dziwnie się czułam na początku naszej rozmowy. Podszedł do nas kelner i złożyliśmy zamówienie, które otrzymaliśmy po niecałych 5 minutach.
- Nic o tym nie wiedziałam. - odparłam. 
- Miało to zostać między mną a Sel, bo chodziło o Harrego i o Kendall... - wyznała. Zaczynało się robić co raz ciekawiej. 
- A o co konkretnie chodziło?- zapytał ją Zayn. Przez chwilę poczułam się, jakbyśmy ją przesłuchiwali.
- Powiedziałam Selenie, że mam już dosyć Kylie i Kendall. Nie potrafiłam dłużej ukrywać, że je lubię i że to wszystko mi się podoba. Sel jest moją przyjaciółką, tak jak Ty Per, no i Wy, Zayn...
- Coś się stało między Tobą, a Jennerkami?- zapytałam.
- Wtedy jeszcze było okej... z ich strony. Bo ja nie mogłam już słuchać tego, co wygadywały. Nawet za moimi plecami. 
- Mówiły coś o nas?- spytałam trochę wkurzona słysząc jej słowa. Spojrzałam na Zayna, a zaraz potem na Barbarę. Była wyjątkowo spokojna. W przeciwieństwie do mnie...
- Nie, na Was nie... tzn. głównie chodziło im o Harrego i Sel. Dobrze wiecie, że Kylie wiedziała, co ich łączy. Zazdrościła jej. Nie tyle miłości, co kariery, jaka dana była Sel.
- Co masz konkretnie na myśli?- odezwałam się od razu.
- Chcesz powiedzieć, że była zazdrosna o to, że Sel wygrała konkurs?- nie dowierzał Zayn.
- Tak. Nikt nie wiedział o tym, że ona też zgłosiła się do konkursu. Ale nie udało jej się wziąć w nim udziału, bo nauczyciel powiedział, że nie umie śpiewać i się nie nadaje. 
- O cholera...- zaśmiałam się pod nosem. A to Ci nowina...
- Kylie wykorzystała swoją siostrę, by zakręciła się obok Harrego. A że z początku jej się spodobał...
- Mamy rozumieć, że Kendall nie kocha Harrego? - zauważył Zayn.
- No niestety, albo stety nie... Jeszcze zanim wróciła Selena, ona kręciła już z innym kolesiem.
- Mówiłaś o tym Selenie?- spytałam. Barbara kiwnęła głową. 
- Tak, wtedy nad jeziorem. Powiedziałam jej też, ze podsłuchałam rozmowę Kylie z Kendall...
- Jaką rozmowę? O czym?- dociekałam.
- Rozmawiały o ciąży Kendall. Mówiły, że Harry może nie być ojcem jej dziecka...
- No proszę! A nie mówiłem?! Co za...- powstrzymałam Zayna od emocji. Choć przyznam, że słowa Barbary bardzo cholernie mnie ucieszyły. Jest szansa!
- Wtedy nawet one nie miały pewności... Ale teraz wiem, że już są tego pewne. To nie jest dziecko Harrego.
- Takiej informacji potrzebowałam!- ucieszyłam się. 
- To tylko informacja.- zauważyła Barbara.
- No właśnie... Żadnych dowodów na to nie mamy. Jeśli sama się do tego nie przyzna, to jedynie badanie DNA mogą to potwierdzić. A na to trzeba poczekać do narodzin dziecka, Per.- zgodził się z nią Zayn.
- Dowody się zdobędzie. Ważne, że my mamy pewność. 
- Za bardzo sądzisz, że to takie proste, Kochanie.
- Bo to jest proste. Słuchajcie... Jest coś, czego nie wiecie...- zaczęłam, ale Zayn mi przerwał:
- Istna telenowela! Same tajemnice, zagadki i romanse. Co za świat...
- Hahaha!!- Barbara się z nas uśmiała. Przyznam się, że ja też zaczęłam się śmiać. Zayn także do nas dołączył.
- Tak, oczywiście masz rację, Zayn, to wszystko jest dziwne, ale cholera prawdziwe. - skomentowałam.
- Dobrze. Mów to, co miałam nam powiedzieć.
- No bo tak... Nie powinnam może tego tak w ten sposób ujmować... ale... przez wypadek Sel i Hache wyszło na jaw coś bardzo ważnego...
- Jak bardzo ważnego?- podpytał Zayn.
- Na tyle ważne, by mogło znów połączyć nasze dwa oddalające się od siebie, ale wciąż zakochane gołąbki.
- A konkretnie?- tym razem wtrąciła Barbara.
- A konkretnie... Selena jest w ciąży!- pisnęłam z radości. Mimo tego całego nieszczęścia i żałoby, jaką teraz zapewne będzie wśród nas, cieszyłam się ogromnie,że będę ciocią.
- O kurwa!- zaskoczył Zayn. Barbara tylko wytrzeszczyła oczy w moim kierunku.
- Zanim zapytacie mnie, czy to dziecko Harrego, czy Hache to powiem Wam, że ojcem jest nasz mistrz "dymania każdego damskiego tyłka" Styles. To jest dopiero coś koło 3 tygodnia, a Sel mimo związku z Hache to... ten tego... nie robili i...- gestykulowałam im. 
- Rozumiemy, Skarbie :)- zaśmiał się ze mnie Zayn. 
- Okej :) Sel na razie nie chce, by ktoś wiedział. W szczególności nie chce powiedzieć o tym Harremu. Był ze mną cały czas przy niej. Widziałam jak na nią patrzy...
- Tyle to i my wiemy... Teraz jest tylko pytanie, jak im pomóc?- zapytała Barbara.
- Mam pewien pomysł... Ale potrzebuje Ciebie...- oznajmiłam i wyjaśniłam im mój plan.

Selena:
         Wszystkie badania, jakie mieli mi dzisiaj wykonać, zrobili w półtorej godziny. Byłam tym cholernie zmęczona i chciałam już wrócić do łóżka. Pielęgniarka odwoziła mnie właśnie do mojej sali, gdy pod drzwiami na jednym z krzeseł zobaczyłam siedzącego chłopaka. Słysząc kroki mojej pielęgniarki, która pchała mnie na wózku, podniósł głowę do góry i wtedy zobaczyłam, ze był to Harry. Jego twarz była wyraźnie zmęczona. Co on tutaj robi? 
- Cześć...- wstał szybko i niepewnie się ze mną przywitał. 
- Hej...- odpowiedziałam równie niepewnie. Pielęgniarka wjechała do sali i zatrzymała mój wózek przy łóżku. Powoli wstałam i chciałam samodzielnie się położyć, ale wciąż byłam zbyt słaba i obolała.
- Może pomogę?- Harry szybko zjawił się przy mnie i pomógł mi wejść do szpitalnego łóżka. Czując jego dłonie na moim ciele poczułam, jak na moje policzki wstępują rumieńce. Zawstydziłam się... Pielęgniarka widząc, ze leżę już w łóżku zabrała wózek i wyszła z sali. Harry został.
- Jak się czujesz?- zapytał siadając przy łóżku. 
- O wiele lepiej, ale wciąż jestem obolała…- skrzywiłam się poprawiając na poduszce.
- To dobrze. Za parę dni już wszystko będzie okej… J- uśmiechnął się lekko.
- Mam taką nadzieję…- zgodziłam się z nim. Harry na chwilę milknął, a ja w tym czasie zauważyłam, że nie ma w łóżku obok mojej ‘sąsiadki’.
- Przyniosłem Ci… czekoladki. Lekarz powiedział, że możesz normalnie jeść, więc pomyślałem że…- wyciągnął spod swojej marynarki pudełko czekoladek. To było słodkie…!
- Dziękuję… J- uśmiechnęłam się i przyjęłam od niego czekoladki. Z chęcią otworzyłam pudełeczko. Wzięłam jedną i od razu rozpłynęła mi się w ustach. Skierowałam pudełko w jego stronę, że by nie wyjść na samolubną…
- Proszę, są pyszne J- poczęstowałam go ‘jego’ czekoladkami. Zaśmiał się i wziął jedną. Zajadaliśmy się czekoladkami przez jakiś czas. W pewnej chwili jakoś nie trafiłam czekoladką do buzi i spadła mi na szpitalną pościel, okropnie ją brudząc.
- Zawsze byłaś niezdarą, Sel… J- Harry się ze mną zaśmiał i próbował jakoś oczyścić pościel z czekolady.
- Moja czekoladka L- udałam smutną. Harry wtedy wziął z pudełka ostatnią czekoladkę i włożył mi ją do buzi. W tym momencie do sali weszła moja towarzyszka.
- O! Dzień dobry J Nie wiedziałam, że masz gościa. Przyszłabym troszkę później…
- Nie szkodzi. Nie przeszkadzasz, przecież to też Twoja sala J- odpowiedziałam jej lekko uśmiechnięta. Nie wiem jakim cudem, ale Harry sprawił, że chętnie się teraz uśmiechałam.
- No też fakt… J Nie przeszkadzajcie sobie, ja wezmę się za książkę.- dodała i usiadła na swoim łóżku. Harry uśmiechnął się w jej stronę, a potem spojrzał na mnie.
- Poczęstowałabym Cię czekoladkami… ale właśnie zjadłam ostatnią.- zagadnęłam ją dalej.
- Jak mogłaś! Przecież wiesz, jak uwielbiam czekoladki! J- zaśmiała się żartując.
- Przepraszam, następnym razem Ci zostawię jedną J
- Będę o tym pamiętać J Ale nie będę zła, w końcu też jesteś w ciąży i musisz dbać o dzidziusia ;)- puściła oczko w naszą stronę i usadowiła się wygodnie na łóżku. Kurwa! To teraz palnęła! Zabije ją, jak tylko Harry pójdzie… Szlak by to…
- Ehm… Przepraszam Was… Ale nie wiem, czy dobrze usłyszałem… w ciąży? W jakiej ciąży?- Harry zrobił taką minę, jakiej w życiu u niego jeszcze nie widziałam. Moja 'sąsiadka' też miała pełną grozy minę. Chyba domyśliła się, że odwaliła ogromną lipę! Żeby tego jeszcze było mało w tym momencie do sali weszła zadowolona Perrie, a za nią Zayn i Barbara.
- Cześć!- przywitała się Per wchodząc. Podejrzewam, że nie zdążyła zobaczyć Harrego i mojej grobowej i wystraszonej miny.
- A co Wam się stało?- spytała po chwili niepewnie. Harry podniósł się z krzesła i po chwili spytał naszych przyjaciół:
- Wiedzieliście, że Selena jest w ciąży, prawda? Wiem, że to wiedzieliście!- wkurzył się.

- Eee…- zająkał się Zayn.
C.D.N.

********************************************************************************************
Po przeczytaniu nowego odcinka chciałabym Was prosić, abyście w komentarzach przedstawili swoje pomysły na to, jaki plan pogodzenia Sel i Harrego mogłaby wymyślić Per ;) 
Może Wasze pomysły bardziej zmotywują mnie do napisania kolejnego odcinka? ;) Czekam na komentarze! 
Buziaki dla Was ;* ;* ;* !!!