czwartek, 29 maja 2014

odcinek 15 "- Proszę nie mów tak... Co dziennie byłem z Tobą, przy Tobie... I wciąż chcę być."

Heloł! :)
Dodaję kolejny odcinek ! :)
Wyszedł mi trochę długi, ale myślę, ze będziecie zadowolone z tego faktu :)
Od tego weekendu zaczynam sesję, a więc nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kolejny odcinek :(
Mam tylko nadzieję, że liczba osób komentujących się zwiększy... Bardzo by mnie to ucieszyło :)
I  góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nawet nie sprawdziłam tego odcinka, więc puszczam go Wam na spontana :D

Miłego czytania! I proszę o komentarze :*
*************************************************

 Droga do domu nie zajęła mu zbyt wiele czasu. Jak tylko się w nim znalazł od razu się rozebrał i położył do łóżka. Wciąż czuł na sobie perfumy, kobiece perfumy. Uwielbiał je. Były dla niego dodatkową dawką narkotyku. Chciał usnąć jak najszybciej, żeby szybciej zapomnieć... Lecz niespodziewanie coś sprawiło, że jego umysł nabrał odrobiny rozsądku. To coś nadeszło w raz z cichą melodią jego dzwonku w telefonie. Wyjął go pospiesznie mając nadzieję... Niestety nie do końca w ta stronę chciał brnąć, ale nie mógł jej zawieść. Już raz popełnił ten błąd... Drugi raz tego nie popełni. Jutro o 13 jego świat się zmieni- tak sobie postanowił. Ale teraz... musiał odpocząć.

Selena:
Ta noc była koszmarna. Nie mogłam w ogóle zmrużyć oka. Dopiero nad ranem koło 4 udało mi się przysnąć, ale niestety o 7:30 zadzwonił mój budzik. Na 9 rano byłam umówiona z menagerką w studiu, w którym podpisywałam umowę. Musiałam koniecznie wziąć prysznic, aby pozbyć się z mojej głowy wczorajszych wydarzeń i myśli, które nie mogły mnie opuścić. Miałam wrażenie, że to wszystko mnie na maxa przerosło. Nie byłam juz pewna swoich uczuć. Tak bardzo tęskniłam, a tu takie coś? Zresztą czego ja się spodziewałam... Przecież tylko Perrie tak naprawdę utrzymywała ze mną kontakt. Nie wiem, w co ja wierzyłam. Żałuję, że zaufałam... Tak cholernie żałuję...!
Po prysznicu wysuszyłam włosy, związałam je w kucyk i zrobiłam sobie lekki makijaż. Ubrałam dżinsowe szorty, do tego bluzeczkę na szerszych ramiączkach i sandałki na koturnie. Była dziś piękna pogoda i nie zamierzałam zaprzepaścić ani jednej minuty z tego dnia. Wzięłam torebkę i klucze do mieszkania, po czym zeszłam na śniadanie do hotelowej restauracji. Zamówiłam sobie dwa tosty i szklankę świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Moje śniadanie otrzymałam po 5 minutach. W trakcie jedzenia dostałam wiadomość od mojej menagerki:
"Hej Sel! Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym spotkaniu o 9:00 w studiu :) 
Czekam za Tobą, Rebeca :)"
Oczywiście odpisałam jej, że pamiętam i niedługo zjawię się w studiu. Dokończyłam niespiesznie śniadanie, zapłaciłam za nie i ruszyłam złapać jakąś taksówkę. Koniecznie muszę kupić sobie auto... Nie czekałam jednak długo za taksówką, bo od razu po moim wyjściu z hotelu podjechały na podjazd aż dwie. Wsiadłam do pierwszej taksówki, podałam kierowcy adres studia i ruszyliśmy. Pod studiem byłam przed czasem. Wchodząc do budynku znów dostałam sms'a. Tym razem nie był on od mojej menagerki...:
"Nie zapomnij o naszym pierwszym spotkaniu, Kochanie :) Nie mogę się już doczekać... 
Ale już co raz bliżej :*"
Wiedziałam, od kogo jest ta wiadomość. Sama w końcu wczoraj nakazałam mu to spotkanie i wyznaczyłam godzinę i miejsce spotkania. Poczułam ostre ukłucie w żołądku, które jednogłośnie oznaczały stres. I to mega ogromny stres! Nie odpisałam na tę wiadomość. Potrząsnęłam tylko głową, aby odsunąć na chwilę teraz myśli o "znajomym nieznajomym" i stanęłam pod drzwiami, za którymi czekała na mnie menagerka. Lekko zapukałam i weszłam do środka.
- Dzień dobry :)- przywitałam się z Rebecą. Odwróciła się od okna szczęśliwa, że mnie widzi.
- Sel! Jak dobrze Cię widzieć :)- uścisnęłyśmy się dając sobie buziaka w policzek. 
- Nie widziałyśmy się raptem jeden dzień :)- uśmiechnęłam się- Ale ja też się cieszę, że Cię widzę :P- dodałam po chwili, a Rebeca się zaśmiała. Była wspaniała kobietą, menagerką i... dojrzałą przyjaciółką. Przez te wspólne 10 miesięcy mogłam na nią liczyć w każdej chwili. Pomagała mi i doradzała we wszystkim, w czym tylko potrzebowałam. Uwielbiałam ją. Była jak moja matka... której nigdy tak naprawdę nie miałam. Rebeca przestała się śmiać i usiadła za biurkiem posyłając mi serdeczny uśmiech.
- Proszę usiądź Kochana :) Mamy do omówienia parę ważnych dla nas obu spraw. - wykonałam jej polecenie i usiadłam tuż przed nią na fotelu. Rebeca wyjęła z szuflady jakieś papiery. W tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi i po chwili wszedł do środka. Odwróciłam się w stronę drzwi i zaniemówiłam. Przede mną stał pan John Johnson, z którym podpisywałam pierwszy kontrakt. Ucieszyłam się na jego widok tak, jak on ucieszył się, gdy mnie zobaczył. Uściskał mnie i pogratulował mojego sukcesu. Poczułam się jednocześnie szczęśliwa, ale i trochę głupio. Nie do końca miałam wrażenie, że pasuję do tego świata... świata gwiazd i celebrytów. Ale byłam ciekawa, co dalej mnie czeka. Rebeca wszystko spokojnie mi wytłumaczyła razem z panem Johnsonem. Byłam w szoku tego, co mi zaproponowali. Oczywiście zgodziłam się. Tym bardziej, że wcale nie stawiali mi wielu warunków. Po prostu miałam być, śpiewać, nagrywać i dawać różne koncerty. Jak tu się nie zgodzić? 
- A na koniec Sel...- zaczęła Rebeca. Oparłam się wygodnie, czekając, co jeszcze dobrego mi powie.
- Tak?- byłam bardzo ciekawa, co jeszcze wymyśliła. Przecież kontrakt już podpisany.
- To chyba będzie moja najlepsza niespodzianka dla Ciebie :).
- Niespodzianka? Zostawiając mnie u siebie już mi ją dałaś.
- Nie.. Jest coś jeszcze :)- dziwnie wesoła dzisiaj była.
- Co może być jeszcze lepszego?- dociekałam. 
- Nie wiesz? - spytała, ale nie czekała na moja odpowiedź, bo udzieliła mi jej od razu- Jutro przylatuje Hache :)- oznajmiła mi to z tak szerokim uśmiechem, że o mało nie zemdlałam na miejscu. Co proszę?!
- Hache!?- zaniemówiłam. Takiej niespodzianki kompletnie się nie spodziewałam. Nawet w snach!! O m-a-t-k-o!!
Po wyjściu ze studia poczułam, że słabnę jeszcze bardziej. Usiadłam na pobliskim murku i wyjęłam z torebki telefon. Wykręciłam numer Perrie. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Halo, halo?- była wesoła. Zapewne była z Zaynem...
- Hej Per... Tu Sel...- przywitałam się z nią niepewnie.
- Wiem, że to Ty :)- zaśmiała się- Coś się stało? Jak po rozmowie z menagerką? Wszystko okej?- wypytywała.
- Tak, tak, wszystko jest dobrze, nawet bardzo. Masz czas popołudniu?
- Hm... No to, co jest grane? Słysze to po Twoim głosie...
- Spotkamy się później to Ci wszystko opowiem, dobrze?
- Okej, jasne. O której Ci pasuje?- zapytała.
- Koło 17:00?- zaproponowałam. Per chwilę myślała...
- 16:30? Starbucks?- dopełniła moja propozycję.
- Jak najbardziej..- zgodziłam się- Pozdrów Zayna, pa.- i się rozłączyłam. Westchnęłam. Sprawdziłam godzinę na telefonie i schowałam go do torebki. Miałam 45 minut do umówionego spotkania z "Haroldem". Ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam kim tak naprawdę on jest. Poznałam go w pewien samotny wieczór na necie. Napisał do mnie, sam. Oboje nie wiedzieliśmy jak mamy naprawdę na imię. Nie było to wtedy ważne. Poznaliśmy się jako "Sally" i "Harold". Ale za to on wiedział o mnie bardzo wiele innych rzeczy, a ja o nim... trochę mniej. Nie lubił mówić o sobie, bo wolał wysłuchiwać mnie. Pewnego razu obiecałam mu spotkanie po moim powrocie do Londynu. Sama nie wiem, dlaczego akurat wczoraj poczułam, że muszę go zobaczyć. Mogłam od razu umówić się z Per, a nie z nim! Ale teraz już za późno... Też był tak jakby moim przyjacielem. Poza tym obiecałam to spotkanie... A ja nie jestem Harry Styles, że nie dotrzymuję obietnic. Sio! Wynocha z mojej głowy!
Nie wiem jak i kiedy, ale dotarłam już do parku. Było w nim niewiele ludzi. Byłam na miejscu 10 minut za szybko. Poszłam w stronę mostku. Oparłam się o jego barierki i czekałam. Po niecałych 5 minutach usłyszałam lekko zachrypnięty przecudowny męski głos:
- Jak dobrze Cię widzieć...- odwróciłam się i zamarłam. 

Harry:
Po ciężkiej i nieprzespanej nocy podniosłem się z łóżka chwilkę przed 9:00. Musiałem się przecież jakoś ogarnąć... o 13:00 byłem umówiony na spotkanie. Poszedłem wziąć prysznic, uprzednio pisząc smsa do "Sally". Nie otrzymałem odpowiedzi więc puściłem wodę pod prysznicem. Czułem się najgorszym kretynem, jaki chodzi po Londynie. Miałem pustkę nie tylko w głowie, ale i w sercu. To było niemożliwe, żebym stał się kimś takim... Przecież tyle dla mnie znaczyła. Dałbym za nią wszystko. Wczorajszy wieczór z Sel był jakimś idiotyzmem. No... może nie cały. Uprawianie z nią seksu było czymś naprawdę cudownym i niesamowitym. Żadna dziewczyna nie potrafi oddać mi się tak, jak ona. W jej dotyku i ruchach wyczuwałem ogromną ilość namiętności i miłości. W naszych stosunkach było tyle uczuć, że było to cholernie uzależniające. Nie rozumiem tylko, co ją potem opętało... nie rozumiem, dlaczego ona uważa, że mnie i Kendall coś łączy? Fakt, w tv, necie i w prasie było nas pełno odkąd zrobiliśmy z chłopakami karierę... Ale to nie oznaczało, że z nią jestem ;/ Poczułem się tym oburzony. Jak małe dziecko. Do tego Selena, po tym, co zaszło u niej między nami uważa mnie za jakiegoś niewyżytego erotomana. Nie wykorzystuję lasek, okej? No... Nigdy tego nie robiłem, a juz na pewno nie wykorzystam Sel. Wolałbym się chyba zaćpać... Matko, co ja wygaduję... Prysnąłem sobie wodą prosto na twarz, żeby na serio oprzytomnieć. Oparłem się czołem o ścianę kabiny, żeby woda spływała mi po głowie. Znów wspomniałem wspaniałe ciało Sel i jej palący moje ciało dotyk. Nabrałem powietrze, a potem je wypuściłem. Zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica. Ogarnąłem się susząc włosy i ubierając obcisłe czarne spodnie, szaro-niebieską koszulkę z krótkim rękawem i na to koszulę w kratkę z podwiniętymi rękawami. Nie chciałem wystroić się jak wariat ani ubierać byle jak, żeby wzbudzać w niej litość. Wiedziałem, że na pewno nie spodziewa się w tym parku mnie. Nie odpisała mi na sms'a, więc pozostało mi się tylko modlić, żeby zjawiła się w umówionym miejscu i pozwoliła mi ze sobą porozmawiać. Szczególnie o tym, że wciąż przy niej byłem...i jestem. I nie zamierzam odejść. Równo o 12:20 wyszedłem z domu. Park nie był aż tak daleko od mojego domu, więc ruszyłem piechotą. Zastanawiałem się, co jej powiedzieć, jak ją zobaczę. Najchętniej objąłbym ją i pocałował, ale nie mogę. Nienawidzę siebie za to, że pozwoliłem jej wyjechać. Byłaby juz na zawsze moja...
Dotarłem do parku po pół godzinie. Rozglądałem się wokół, aż w końcu ujrzałem ją na mostku. Stała oparta o poręcz i obserwowała płynący dołem strumyk. Powoli zbliżałem się do niej. Serce waliło mi młotem. Język utknął mi w gardle, ale wziąłem się garść. Trzy szybkie oddechy i już... Stanąłem kilka kroków za nią i wydukałem z siebie w miarę przyjemnym, lekko drżącym i stęsknionym głosem:
- Jak dobrze Cię widzieć...- lekko uśmiechnąłem się w jej stronę. Jej mina nie była zadowolona. Była w ogromnym szoku. Ja też. Milczenie, jakim mnie przywitała było przytłaczające. Straciłem nadzieję.
- C-co Ty tu robisz, Harry?!- po chwili jednak lekko uniosła głos.
- Przyszedłem... na spotkanie.- odparłem zgodnie z prawdą.
- Kolejna dziewczyna, którą wykorzystasz? Hm?- podparła się pod boki i uważnie mi się przyglądała. W jej oczach zobaczyłem coś dziwnego, zmieszanego z ogromną ilością pogardy.
- Nie. Sel... pozwól mi wyjaśnić...- zbliżyłem się do niej odrobinę, ale ona się cofnęła.
- Co chcesz mi wyjaśnić? Dlaczego teraz?- spojrzała na mnie- Idź do tej swojej laluni i daj mi spokój!
- Nie pójdę do żadnej laluni, bo... Cholera, Sel, czy Ty nic nie rozumiesz?!- nie mogłem wytrzymać tego, jak mnie traktowała. Moje serce rozrywała na pół!
- Ja nic nie rozumiem? To Ty nie czaisz, że masz się de mnie odczepić, Harry...- powiedziała to z rozpaczą w głosie. Nie ogarniałem tego, co się z nią teraz działo. Znów podszedłem bliżej niej. Tym razem się nie cofnęła, ale głowę spuściła na dół. Stanąłem przy niej. Delikatnie dotknąłem jej ramienia, a potem złapałem ja za podbródek i powoli podniosłem jej głowę do góry chcąc, by na mnie spojrzała. Nie protestowała.
- Przyszłaś na spotkanie z "Haroldem", prawda?- powiedziałem półszeptem. Zaskoczyłem ją.
- Skąd Ty...- zaczęła i urwała w połowie zdania.- To Ty... Ty jesteś...
- Tak, Sel... Ja jestem "Haroldem", a Ty jesteś "Sally".
- Niemożliwe... Kłamiesz! Skąd o tym wiesz?- 'dzika' Sel powróciła... eh!
- Nie kłamię... Weź telefon i zadzwoń na numer "Harolda". Zobaczysz, że to mój telefon będzie dzwonił... Sel, nigdy bym Cię nie okłamał!
- Właśnie to zrobiłeś! Okłamałeś mnie...! Skoro to Ty byłeś "Haroldem" to dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? Czemu się nie przyznałeś!?
- Zrobiłem to dla Ciebie... Sel przecież Ty nigdy nie powiedziałabyś mi tego, co "jemu".
- Nieprawda..!- jej oczy zaczynały nabierać łez. Znów ja zraniłem...
- To jest prawda, Kochanie...- dotknąłem jej policzka, nie odsunęła mnie- Gdybyś wiedziała, że to ja powiedziałabyś mi o swoich uczuciach? O tym jak bardzo za mną tęsknisz? Że mnie kochasz? Nie przyszłoby Ci to tak łatwo...
- Haaa-rryyy...! ;(- momentalnie Sel wybuchnęła płaczem. Jej łzy spływały ciurkiem po policzkach. Natychmiast przytuliłem ja mocno do siebie. Boże, jak to dobrze znów mieć ją w ramionach. Wiem, że nie powinienem tak teraz myśleć, ale bardzo jej pragnąłem... Choć raptem wczoraj była w mych objęciach, dziś znów tego chciałem. Tak strasznie na mnie działała.
- Spokojnie, Ciii... Już dobrze Skarbie ;*- cmoknąłem ją w czubek głowy i przytuliłem jeszcze mocniej.
- Okłamałeś mnie Harry... okłamałeś ;(- wciąż płakała, ale tym razem objęła mnie w pasie wtulając się mocno.
- Nie okłamałem... Ale jeśli tak uważasz, to naprawdę mi przykro... Przepraszam.- szeptałem spokojnie- Chciałem być cały czas przy Tobie...
- Mogłeś być jako Harry... Nie musiałeś mnie oszukiwać ;(- nie mogła skończyć wylewać łez.
- Proszę nie mów tak... Co dziennie byłem z Tobą, przy Tobie... I wciąż chcę być.- powiedziałem, a Sel powoli się ode mnie odsunęła. Cały czas na mnie patrzyła. Jej mina była niezbyt wyraźna, a twarz cała mokra od łez. Szybko wyjąłem z kieszeni chusteczkę i otarłem jej policzki. Czekałem na jej ruch.

Selena:
Nie mogłam uwierzyć, że to był Harry. Byłabym skłonna zrozumieć wszystko, tylko nie to... Wszystko, co działo się od wczorajszego wieczoru było nie do ogarnięcia. Dlatego nie mogłam powstrzymać swoich łez. Do tego jeszcze Harry, jego ramiona, jego zapach...
- ... I chcę wciąż być.- słowa Harrego dudniły mi w głowie. Chciał być... Obiecał być, ale nie był. Obiecał czekać. Odsunęłam się od niego powoli. Czułam się w pół przytomna. Spojrzałam na jego twarz, w jego oczy. Były tak pięknie zielone, że oddałabym za nie wszystko. Ale nie mogłam... Harry wyjął z kieszeni chusteczkę i otarł moje policzki z łez. Stał i patrzył na mnie, a ja na niego. Zrobiłam mały krok do przodu, by stanąć kilka centymetrów od niego. Nasz wzrok był nieprzerwany. W głowie przeleciało mi wspomnienie wczorajszego wieczoru, kiedy znów byliśmy razem, obok siebie... kiedy on był we mnie. Dotknęłam dłonią jego policzka. Jego usta lekko zadrżały w delikatnych uśmiechu.
- Przepraszam Harry...- wyszeptałam.
- Za co?- spytał nieświadomy tego, co mam na myśli.
- Za nas, za wszystko...- odpowiedziałam i złożyłam czuły pocałunek na jego ustach. Harry w lekkim szoku odwzajemnił pocałunek. Staliśmy tak przez moment rozkoszując się sobą po raz ostatni. Gdyby teraz mnie dotknął... Na samą myśl szybko się od niego odsunęłam. Zaskoczyło go to.
- Jeszcze raz naprawdę przepraszam...
- Sel, ja nie rozumiem za co Ty mnie przepraszasz?
- Dajmy sobie spokój Harry... Proszę. Nie róbmy już nic, żeby było inaczej. Niech zostanie tak, jak jest. Ty masz ją, a ja... - zamilkłam na sekundę.- Tak po prostu będzie najlepiej.- zrobiłam kilka kroków w tył.
- Sel Ty kogoś masz?- spojrzał na mnie podejrzliwie, jego wzrok zrobił się smutny.- Nic nie mówiłaś...
- "Harold" nie wiedział wszystkiego... - spojrzałam Harremu po raz ostatni w oczy i uciekłam. Po prostu uciekłam stamtąd. Harry był tak zaskoczony, że nawet nie próbował za mną biec. Słyszałam tylko, jak wykrzykuje moje imię. Nie zwracałam na to uwagi tylko biegłam przed siebie. Wybiegłam w końcu z parku i złapałam taksówkę. Pojechałam prosto do hotelu.
O godzinie 16:00 wyszłam z hotelu. Wzięłam taksówkę i ruszyłam prosto do Starbucks'a. Dojechałam tam po 20 minutach i przy wejściu spotkałam się z Perrie.
- Witaj Kochanie :)- uśmiechnęła się na mój widok i uścisnęła mnie.
- Cześć Per... Chodź, usiądziemy.- wskazałam jeden ze stolików pod oknem. Zajęłyśmy go i zamówiłyśmy sobie kawę i coś do przegryzienia. Wiedziałam, że czekała mnie długa rozmowa z przyjaciółką. I rzeczywiście tak było. Najpierw rozmawiałyśmy o jej wspaniałym związku z Zaynem, potem opowiedziałam jej wszystko o Harrym, o tym co było wczoraj i dziś.
- Serio?! O cholera! Ale to już tak na poważnie? Nie oszukasz mnie, że nic do niego nie czujesz, Sel.- ględziła jak katarynka.
- Nie o to chodzi, Per... Ty najlepiej wiesz, jak bardzo go kocham... Ale nie mogę z nim być. Po prostu nie i koniec.- upierałam się przy swoim.
- Jakiś powód musi być, skoro po namiętnym seksie go odrzucasz...
- Perrie, błagam Cię...- spojrzałam na nią z krzywa miną.
- No przecież sama dopiero co mi o tym mówiłaś!
- Wiem!
- No dobra... A jak sprawy z menagerką?
- Z nią wszystko wyszło mi najlepiej. Stary kontrakt został zamknięty, rozliczyli się ze mną całkowicie. I zaproponowali kolejny kontrakt.
- Super! Tylko mi nie mów, że znowu wyjeżdżasz?!- uprzedziła mnie.
- Nie, nie. Tym razem już nie. Zostaję w Londynie :)
- No to chociaż tyle z tego dobrego :)
- Yhym..- mruknęłam jej na zgodę. Zamyśliłam się na chwilę myśląc o... o czymś. Perrie pomachała mi ręką przed nosem.
- Halo! Sel? Pytałam o coś...
- Tak? O co? Przepraszam, zamyśliłam się...
- Znowu myślisz o Harrym, co nie?- spytała pewna siebie. Niestety myliła się...
- Ehm... nie... nie myślałam o Harrym... - zająkałam się. Perrie spojrzała na mnie z ukosa.
- To kto jest tym szczęśliwcem, hm? Przecież widzę, że o kimś perfidnie myślisz! A skoro nie o Harrym, to musi być jakiś inny chłopak... O którym ja nie wiem!
- Perrie...- poprosiłam błagalnym głosem. Nie dała za wygraną..
- Co Perrie? Jestem Twoja przyjaciółką, a Ty coś przede mną ukrywasz... No dalej!
- No dobrze... - Perrie klasnęła ze szczęścia w ręce- Ma na imię Hache...
- Hache? Dziwne imię...- mruknęła sobie pod nosem.
- Jest zastępcą mojej menagerki... Ma 28 lat...
- Ile?! O cholera... - zamknęła buzię- Chociaż w sumie to nie tak wiele... 8 lat różnicy...
- No nie... Jutro przylatuje do Londynu. Jest moją niespodzianką od Rebeci...- Perrie patrzyła się na mnie uważnie. Nie wiedziałam, co sobie teraz myśli. Nie była zła za to, że ukrywałam przed nią ten fakt. Ale coś ja trapiło... Nagle wypaliła z pytaniem:
- Masz jego fotkę?
- Co? Słucham?- zaskoczyła mnie. Pech chciał, że miałam... w telefonie.
- No pytam, czy masz jego zdjęcie... Np w telefonie?
- Ehm... No mam...
- Pokaż.
- Perrie...
- Pokazuj mówię!- jej ton głosu był niczym wkurzona matka, która martwi się o swoje dziecko i w ramach 'nauki życia' daje mu srogą karę. Wyjęłam telefon z torebki, i nie patrząc na to, że mam wiele nieodebranych wiadomości wyszukałam w galerii zdjęcie Hache. Pokazałam je Perrie. Jej serce dostało zawału...
- O Jezu Chryste...!- zapowietrzyła się- Skąd go wzięłaś?!- jej reakcja strasznie mnie zawstydziła. Sama spojrzałam na to zdjęcie i zarumieniłam się jak wielki czerwony burak. Już po mnie...
C.D.N.

*********************************************
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


czwartek, 15 maja 2014

odcinek 14 "Widziałam dużo! A słyszałam jeszcze więcej... W prasie wszędzie o Was huczało! Nie zrobisz ze mnie idiotki.."

Hej!!
Znów długo nie było nowego odcinka :( Przepraszam! Prawie co dzień siadam i pisze parę zdań nowego odcinka, bo niestety tylko na tyle mam czasu... Do tego za kilka dni zaczyna mi się sesja i nie wiem, jak dam sobie radę.. Dzisiaj dodaję next i proszę czekajcie na następny odcinek!
Codziennie wchodzę tu po kilka razy i sprawdzam, czy ktoś czyta i czeka na kolejny odcinek... liczba odwiedzając zawsze wzrasta, ale liczba komentarzy nie bardzo... Czy to moja wina??

W tym odcinku dodaję coś nowego, a mianowicie tekst pisany pochyłą czcionką, który oznacza, że o danym momencie opowiada narrator, który wszystko obserwuje (po polskiemu w 3 osobie liczbie pojedynczej xD hehe).

Zapraszam na new! :**

***********************************************************

Kendall stojąc obok mnie dziwnie spoglądała w naszą stronę. Moja Sel... Wróciła... Stoi przede mną...
- Sel...- wypowiedziałem jej imię bardziej pewnym głosem i natychmiast ująłem ją w objęcia.
Słyszałem jak westchnęła z ogromną ulgą. Bała się, że zapomniałem...! Ale ja nigdy...
- My to się chyba jeszcze nie znamy...?- między mną a Sel stanęła Kendall. Teraz nadejdzie tragedia

Selena z lekka wystraszona odsunęła się ode mnie. Nie chciałem jej wypuścić z moich ramion, dlatego wciąż trzymałem rękę na jej talii. Spojrzała pierw na mnie, a potem na Kendall. Odpowiedziała:
- Hm... osobiście to nie, nie znamy się- podała jej rękę już o wiele pewniejsza siebie. Nie wiedziałem, co mam o tym sądzić. Sel nigdy nie była taka twarda. Być może teraz tylko taką udaje... Gdy ściskały sobie ręce cały w środku drżałem. Na twarzy Sel pojawił się trochę niepewny, lecz jednak groźny uśmiech. Czułem z jednej strony, że to ta sama Sel jaką znałem, ale z drugiej strony... wiedziałem, że ten wyjazd bardzo ją zmienił. Stała się odważniejsza i pewniejsza siebie. Było to widać gołym okiem.

Selena:
Uściśnięcie ręki tej całej Kendall kosztowało mnie bardzo wiele cierpliwości i nerwów. Nie mówię już nic o odezwaniu się do niej. Od środka aż się we mnie gotowało. Co za drań!! Po odstawieniu 'szopki powitalnej' spojrzałam na Perrie. Moja przyjaciółka miała bardzo niewyraźną minę. Rozumiałam już dlaczego próbowała mnie odwieść od przyjechania na tą imprezę. Nie wiedziała jednak, że w Los Angeles dużo się słyszało i widziało na temat One Direction i ich sławnej przyjaciółce Kendall Jenner- modelce, która "podbiła" serce najprzystojniejszego i najmłodszego członka zespołu, Harrego Stylesa. Takich wiadomości i zdjęć widziałam pełno. Szczególnie w internecie. Z każdym dniem widok tej pary przyprawiał mnie o depresję. Miałam niezbity dowód na to, czemu Harry się do mnie nie odzywał. Bolało to. Bolało strasznie... Tak cholernie obiecał... a ja mu uwierzyłam... Tylko po co to wszystko było? Wystarczyło mu tylko to, że wsiadłam w samolot. Odwróciłam się w stronę Harrego. Widziałam na jego twarzy zmieszanie. Czuł się zapewne tak samo głupio jak ja. Jednak postanowiłam się nim teraz nie przejmować, mimo że ta impreza juz była dla mnie kompletną klapą. Chociaż muszę przyznać, że widok tej Kendall obok Harrego ani trochę nie działał na mnie pozytywnie. Musiałam to jednak jakoś znieść. To będzie najgorsza impreza w całym moim dotychczasowym życiu. Niestety...
- Sel, może drinka? :)- przede mną pojawił się zadowolony Lou z kolorowym płynem w ręku.
- No jasne :)- odwzajemniłam jego uśmiech i wzięłam od niego szklankę. Zamoczyłam usta w napoju, lekko schłodzonym lodem. Dawno już nie czułam tego smaku- równe 10 miesięcy.
Cały mój pobyt u Lou próbowałam unikać Harrego. Udawało mi się to tylko z tego względu, iż Kendall co chwilę wynajdywała mu jakieś zajęcie. Korciło mnie, żeby spytać kogokolwiek, czy są parą, ale nie miałam odwagi. Musiałam się tylko domyślać.
Koło godziny 23:00 oznajmiłam wszystkim, że muszę się zwijać do domu. Jutro wraca moja menagerka i musimy załatwić jeszcze kilka spraw. Niektórzy próbowali mnie jakoś zatrzymać, ale byłam nieugięta.
- Szkoda, że już musisz lecieć. Tak dobrze jest Cię znów z nami widzieć :)- uśmiechnął się Niall i mnie przytulił.
- Niallerku jeszcze nie raz się zobaczymy :) Pozałatwiam kilka spraw i możecie mnie odwiedzić ;)- puściłam mu oczko.
- Chętnie! :)- ucieszyli się. Cieszyłam się, że znowu mogę z nimi być. Chociaż nie odzywali się do mnie tak często, jakbym tego chciała, nie mam im tego za złe. Są moimi przyjaciółmi. Nagle koło Nialla pojawił się Harry:
- Jakaś taksówka podjechała pod bramę.- powiedział lekko zdziwiony.
- To moja. Dzięki :)- posłałam mu uśmiech i sięgnęłam po torebkę. Uściskałam ostatni raz Nialla, Perrie i Zayna i ruszyłam ku wyjściu.
- Sel, zaczekaj!- usłyszałam za sobą głos Harrego. Odwróciłam się.
- Co się stało?- zapytałam niecierpliwie. Jeszcze tego mi było trzeba, jak bycie z nim sam na sam.
- Ja.. ja chciałbym Cię odwieźć...- powiedział niepewnie.
- Nie trzeba, Harry. Poradę sobie, mam taksówkę
- Chcę Cię odwieźć do domu... taksówką.
- Po co?- zapytałam bezpośrednio.
- Bo chciałbym pogadać...
- Teraz? O tej godzinie? Nie może to poczekać do jutra?
- Nie... Musimy pogadać dzisiaj. Musze Ci coś wytłumaczyć...
- Tak? A co takiego?- spojrzałam na niego- Jeśli to tyczy się Twojej "przyjaciółki" to nie wiem, czy mnie to obchodzi.
- Tak... tzn nie... nie do końca... chodzi też o nas.
- O nas? Hahaha! Proszę Cię Harry...- zakpiłam z niego.
- To ja Cię proszę, Sel... Tylko Cię odwiozę...- nalegał.
- Dobra. Niech Ci będzie... - zbyt łatwo się poddałam- Chodź, bo taksówka czeka.- wyszliśmy z domu Lou i wsiedliśmy do taksówki. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Harry całą drogę milczał. Chciał przecież pogadać, nie?! Co, może myśli, że zaproszę go do siebie na herbatkę? Haha... dobre sobie!
Po 20 minutach dojechaliśmy pod mój hotel, a Harry nie powiedział przez całą podróż ani słowa. Ja nie zamierzałam zaczynać rozmowy. On chciał pogadać, a nie ja. Wysiadłam z taksówki, uprzednio płacąc kierowcy, a zaraz za mną wysiadł Harry.
- Mieszkasz w hotelu?- spytał zdziwiony.
- A co Ty się willi z basenem spodziewałeś?- odpowiedziałam z sarkazmem, a potem grzecznie dodałam- Tak, przez kilka dni tu mieszkam, póki czegoś dla siebie nie znajdę.
- Mogę Ci pomóc, jeśli...- zaczął, ale mu przerwałam:
- Dam sobie radę, Harry. Tak jak przez całe życie...- odparłam.- Ale dziękuję za chęci.- zamilkłam i on też nic już nie powiedział. Czyli mam go zaprosić do siebie na "herbatkę", tak?
- Może wejdziesz?- kiwnęłam w stronę hotelu.
- Jeśli nie będę Ci przeszkadzał...- zgodził się. Przekroczyliśmy próg hotelu. Zameldowałam się w recepcji i wjechaliśmy windą na górę. Otworzyłam drzwi mojego mieszkania i weszliśmy oboje do środka. W tym czasie, co Harry mierzył wzrokiem mój salon, ja zdejmowałam te okropnie wysokie i niewygodne buty. Odłożyłam na fotel kurtkę i torebkę i podeszłam do Harrego.
- Chcesz coś do picia? Alkoholu niestety nie mam... - zapytałam go.
- Ehm... tak, jasne... soku.- odpowiedział. Był wyraźnie zdenerwowany. Nie miałam pojęcia czemu. W tym czasie, co ja przygotowywałam sok w kuchni Harry wygodnie usadowił się na kanapie. Miałam nadzieję, że nie będzie tu długo... Nie zniosę dłużej jego obecności. Nie dzisiaj!
- Proszę.- postawiłam na stoliku przed nim szklanki z sokiem. Harry podziękował i upił łyk napoju. Ja podeszłam do okna i oparłam sie plecami o parapet. Czekałam aż Harry zacznie temat, o którym chciał ze mną pogadać. W końcu sie odezwał:
- Jak było w Los Angeles?
- Nie było łatwo, ale było fajnie... - odpowiedziałam grzecznie- Ale nie chciałeś chyba o tym ze mną rozmawiać?- spojrzałam na niego. Odchrząknął i powiedział:
- No nie... Chciałem porozmawiać o czymś innym.
- No więc słucham...
- Nie wiem od czego mam zacząć... To jest cholernie trudne.
- Jasne... Kolejna sytuacja w Twoim życiu, która jest cholernie trudna... Jakiś rok temu też taka miałeś.- odparłam. Harry był w kompletnym szoku.
- Proszę Sel, nie porównuj tego, co było wtedy...
- Trochę ciężko jest tego nie porównywać. Znowu nie wiesz co powiedzieć, jak się wytłumaczyć... nie wiem, czy Ty jesteś aż taki głupi, czy po prostu uwielbiasz takie sytuacje...?
- Selena...
- Najlepsze jest to, że znowu się tłumaczysz... MI się tłumaczysz...- zaakcentowałam słowo "mi".
- Sam nie wiem dlaczego...
- Nie wiesz? To w takim razie co tutaj robisz?! - uniosłam na niego głos. Ręce mi zadrżały, a Harry wyraźnie poruszył się na kanapie. Chyba sam był zdenerwowany, bo po chwil podniósł się z kanapy. Przeczesał ręką włosy, odwrócił się do mnie tyłem i westchnął. Podparłam się rękami z tyłu o parapet, a Harry odwrócił się znów ku mnie. Zbliżył się o parę kroków.
- To naprawdę jest trudne... - zaczął mówić. Postanowiłam, ze wysłucham go do końca.- Byłaś ze mną wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowałem... Pomogłaś mi przejrzeć na oczy... Zrozumieć to, co naprawdę czuję i do kogo. Potem wyjechałaś... Znów zostałem sam. Nie masz pojęcia, co wtedy we mnie siedziało. Nawet nie umiem tego wyrazić słowami... Chciałbym tak bardzo cofnąć czas, że byłbym w stanie oddać wszystko, nawet swoja karierę, byleby cofnąć się w czasie o te cholerne, pieprzone 10 miesięcy!- jego oczy nabrały intensywnego koloru zieleni. Nigdy go takiego jeszcze nie widziałam. - Te długie miesiące minęły... Wróciłaś. Nie wiem, czy wciąż jesteś tą samą osobą, czy się zmieniłaś... To trwało tak strasznie długo!- głos mu się załamał.
- To po co obiecałeś? - mój głos był przepełniony żalem- Po co to zrobiłeś? Czułeś się do tego zobowiązany? Niczego sobie nie przyrzekaliśmy! Nie musiałeś tego robić!- panikowałam, ja po prostu panikowałam. Czułam, ze za moment się rozpłaczę. Harry nic nie odpowiedział na moje słowa. Szybkim krokiem przeszedł odległość jaka nas teraz dzieliła i w jednej chwili zjawił się tuz przy mnie. Jego usta zachłannie całowały już moje. Byłam pełna szoku, ale odwzajemniałam pocałunki. Między naszymi policzkami spłynęła łza. Podejrzewam, że żadne z nas nie wiedziało do końca czyja ona jest. Harry ujął mnie mocno w objęcia i juz po chwili czułam, że przemieszczamy się w kierunku mojej sypialni. Kiedy przekroczyliśmy drzwi poczułam za plecami ścianę. Harry przywarł mnie do niej i dalej szaleńczo całował. Jego usta był tak spragnione, że przez moment nie mogłam się ogarnąć. Kiedy odzyskałam w pełni świadomość coś mnie tknęło i odsunęłam od siebie Harrego. Popchnęłam go na ścianę i teraz ja przyparłam go do niej. Wpiłam się w jego usta delikatnie je przygryzając.
- O to Ci chodzi, prawda?- zapytałam. Harry chyba nie wiedział, co mam na myśli- Sądzisz, że się zmieniłam... Proszę bardzo, zobacz sam... - szeptałam mu do ucha. Potem powoli zsuwałam się niżej, w dół jego ciała. Dotarłam po chwili do jego rozporka. Złapałam mocno za pasek od spodni, odpinając go po chwili. Złapałam za zamek i zsunęłam go w dół. Harry drgnął, tak samo jak zawartość jego bokserek.
- Sel...- wyszeptał moje imię, a ja zastygłam w bezruchu. Trwało to kilka sekund. Nagle podniosłam się do góry i spojrzałam Harremu prosto w twarz. Wyszeptałam pewnym głosem:
- Nie zmieniłam się. Nic nie mogłoby sprawić, żeby tak się stało...- odwróciłam się do niego plecami i usiadłam na łóżku. Harry zdezorientowany po chwili znalazł się tuz przy mnie. Ja leżałam na łóżku, trzymając nogi na podłodze.
- Zmieniłaś się.. Wewnątrz, jak i na zewnątrz... - odparł- Jesteś odważniejsza i pewniejsza siebie... sama tylko zobacz...- dodał jeszcze i delikatnie przejechał dłonią wzdłuż mojego tułowia. Mimo iż byłam ubrana, bardzo dokładnie czułam jego dotyk. Nie minęła sekunda, a Harry znów mnie całował. Odwzajemniałam jego pocałunki tylko dlatego, że za nim cholernie tęskniłam. W tej chwili nie obchodziło mnie nic tylko ja i on. Pragnęłam by mnie całował, dotykał i pieścił. No i wyraźnie on tego też chciał. Robił wszystko to, co chodziło mi po głowie... Już bez zbędnych słów przeszliśmy do sedna. Harry zwinnymi ruchami rozebrał do naga mnie i siebie. Ułożył mnie wygodnie na poduszkach i namiętnie całował.
Jego ciało znajdowało się pomiędzy moimi nogami, a jego usta składały pocałunki wzdłuż mojego brzucha i między piersiami. Kiedy znów pocałował mnie w usta wyszeptał:
- Tak strasznie tęskniłem...- i w ciągu ułamku sekundy poczułam, jak powoli we mnie wchodzi. Jego ruchy były dosyć wolne, ale dawały mi tyle rozkoszy, że śmiało mogłabym oszaleć. Kiedy w niektórych momentach przyspieszał moje usta wydawały bardzo dziwne odgłosy. Nawet prosiłam go, by nie przestawał, by był we mnie... by się ze mną kochał. On bez słowa to robił. Aż do samego końca.
Kiedy skończyliśmy ubrałam na siebie spodnie od dresu i koszulkę. Harry też się ubrał nie mówiąc do mnie ani słowa. Atmosfera między nami była trochę dziwna. Nie wiedziałam o co chodzi, ale czułam, że jest to moja wina. Mimo iż było mi z nim bardzo cudownie, wciąż w głowie miała widok jego i Kendall. Przez tą dziewuchę cała w środku się gotowałam i starałam nie wybuchnąć gniewem. Niestety... moje opanowanie emocji nie należy do najlepszych...
- Ona też była taka cudowna?- wypaliłam "ni z gruszki ni z pietruszki". Harry zastygł w bezruchu. Nie spodziewał się chyba takiego pytania. Bynajmniej nie dzisiaj. Ja tez nie...
- Sel...- zaczął, ale mu przerwałam.
- A może nadal jest cudowna? Ha! Na pewno tak... - dodałam swoje " 3 grosze". Mina Harrego była okropna. Nie mogłam na niego patrzeć, odwróciłam sie do niego tyłem.
- Co Ty wygadujesz, Sel?- podszedł do mnie po chwili i oparł delikatnie dłonie na moich ramionach. Od razu je zrzuciłam. Nagle nie chciałam, żeby mnie dotykał.
- Wiem, że się z nią pieprzyłeś...
- Skąd Ci to przyszło do głowy?- nie dowierzał w to, co słyszy.
- Znikąd... To przecież logiczne... Jesteś Harry Styles...
- No i co z tego?! Selena, między mną a Kendall do niczego nie doszło...!
- Jasne!! A gazety i internet kłamie!- wypaliłam- Widziałam dużo! A słyszałam jeszcze więcej... W prasie wszędzie o Was huczało! Nie zrobisz ze mnie idiotki...
- Sądzisz, że gdybym miał Cię za idiotkę to byłby tu teraz z Tobą?
- Tak, własnie tak! Po to tu jesteś przecież... Dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem idiotką, która Cię kocha i z tej popieprzonej miłości wskoczy Ci do łóżka chociaż jesteś z inną!
- Czy Ty siebie słyszysz? Co Ty w ogóle wygadujesz? Ani jednego słowa z tego, co mówisz nie powiedziałem i nigdy bym nie powiedział!
- Akurat!!
- Sel, czemu Ty się oszukujesz? Sama przed chwilą powiedziałaś, że mnie kochasz... Ja tego nie wykorzystuje... I nigdy bym nie wykorzystał...!- patrzył na mnie miną zbitego psa.
- Wyjdź!- wskazałam mu drzwi. Jego oczy zrobiły się jeszcze większe. - Wyjdź powiedziałam!- poprawiłam swoja prośbę, kiedy on wcale na to nie zareagował.
- Nie chcesz tego...
- A właśnie, że chcę i natychmiast to zrobisz! Nie chcę Cię tu więcej widzieć! Wyjdź! Wynocha!
- Dobrze... Skoro tego sobie życzysz... - odparł ze stoickim spokojem. Aż ja się zdziwiłam...- Nigdy więcej mnie tu nie zobaczysz...- wyszedł z pokoju i znów trzasnęły za nim drzwi. Znów...

Załamana dziewczyna opadła na podłogę. Z jej oczu poleciały słone łzy. Były one pełne żalu, nienawiści i miłości. Choć sama nie była wobec siebie i innych sprawiedliwa, musiała ponieść teraz za to wszystko wysoką cenę. Ocierając bolące łzy wyjęła telefon. Otworzyła nową wiadomość i wystukała kilka bardzo prostych słów: 
"Jestem w Londynie. Jutro o 13 w Parku- pamiętasz? Przyjdź jeśli możesz. Ja będę czekać. Potrzebuję Cię. Bardzo."
Kliknęła przycisk "wyślij" i wiadomość została wysłana. Obiecała to spotkanie, jak tylko tu wróci. Dotrzyma słowa. Nie jest przecież Nim...
Wkurzony chłopak szedł ulicami Londynu. Nie wierzył w to, co własnie go spotkało. To było jak przekleństwo. Tak bardzo mu zależało, ale nie potrafił wielu rzeczy sobie odmówić. Bardzo żałował tego, do czego się dopuścił, ale nie mógł już cofnąć czasu. Choćby chciał to zrobić, nie potrafił. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było zapomnienie... Niestety trwało ono bardzo krótko, bo na więcej nie mógł sobie pozwolić. Już i tak zbyt wiele razy do tego dopuszczał. Jedna mała działka bardzo mu pomagała. Szczególnie w takim momencie, jak ten. Droga do domu nie zajęła mu zbyt wiele czasu. Jak tylko się w nim znalazł od razu się rozebrał i położył do łóżka. Wciąż czuł na sobie perfumy, kobiece perfumy. Uwielbiał je. Były dla niego dodatkową dawką narkotyku. Chciał usnąć jak najszybciej, żeby szybciej zapomnieć... Lecz niespodziewanie coś sprawiło, że jego umysł nabrał odrobiny rozsądku. To coś nadeszło w raz z cichą melodią jego dzwonku w telefonie. Wyjął go pospiesznie mając nadzieję... Niestety nie do końca w ta stronę chciał brnąć, ale nie mógł jej zawieść. Już raz popełnił ten błąd... Drugi raz tego nie popełni. Jutro o 13 jego świat się zmieni- tak sobie postanowił. Ale teraz... musiał odpocząć.
C.D.N.

****************************************************************
BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE! :)