sobota, 6 grudnia 2014

odcinek 22 "- Ale jeśli coś się stanie, nie przychodź potem do mnie."

Taaaa Daaaam !! 
Troszkę późno, ale zdążyłam... prezent dla Was na Mikołajki! New odcinek! :)

Ale zanim ruszycie do treści odcinka, chciałam odpisać ogólnie na kilka komentarzy pod ostatnim postem... Oczywiście chodzi mi o postać Hache :) Mianowicie... dostał on swoją "rolę" w moim opowiadaniu i ma przeznaczony dla siebie los... nie chciałam robić tego tak szybko, ale po prostu w trakcie pisania ręka sama mnie niosła w słowach i tak wyszło, że... 

Sami przeczytajcie ! ;)
*******************************************************
Spędziłam z Hache ponad 4 godziny. Kiedy zrobiło się juz dosyc późno odwiózł mnie do domu. Pod koniec naszej podróży pozwolił mi poprowadzić swój motor. Mówił, że jest ze mnie dumny, bo bardzo dobrze mi idzie. Zatrzymalismy się pod budynkiem, w którym mieszkałam. Zsiadłam z motoru, pożegnałam się z nim ogromnym całusem i machając mu poszłam do domu. Dochodząc do klatki czułam coś dziwnego, a po chwili usłyszałam oklaski, ironiczny smiech i czyjś głos mówiący pogardliwie:
- No pięknie, Selena... Ogromne brawa dla Ciebie...- uniosłam głowę do góry i zobaczyłam przed sobą...

...zobaczyłam przed sobą Harrego. Stał pod klatką oparty o ścianę. Mój wspaniały humor prysł, jak bańka mydlana.
- Co tutaj robisz?- spytałam go po chwili i podeszłam do drzwi, aby otworzyć je kodem. Choć bolało mnie serce na sam jego widok, to starałam się być jednak obojętna. Wbiłam kod i drzwi się otworzyły.
- Przyszedłem zobaczyć, jak świetnie się bawisz beze mnie.
- Słucham?!- stałam na schodach, które wiodły do góry, na moje piętro. Harry stał kilka stopni niżej. Jego wyraz twarzy był dziwny. Nie sądziłam, że byłby skłonny powiedzieć coś takiego...
- Może wejdziemy do Ciebie, pogadamy?- zaproponował.
- Chodź. Ale nie mamy o czym gadać.- odpowiedziałam pogardliwie. Po cholerę ja go w ogóle wpuszczam do domu? Powinnam go przegonić jak najszybciej. W końcu weszliśmy do mojego mieszkania. Odłożyłam klucze na stolik i odwróciłam się twarzą w stronę Harrego i z założonymi rękami spytałam:
- O czym chciałeś rozmawiać?- Harry niepewnym wzrokiem spojrzał na mnie, po czym odpowiedział:
- O tym, co widziałem przed chwilą i kilka godzin temu.
- Co konkretnie masz na myśli?- chciałam, żeby powiedział mi dokładnie, o co mu chodzi.
- Widziałem Cię z Hache. Byłaś z nim na mieście i do tego szlajałaś się z nim teraz... o tak późnej porze.
- Hahahah!- wybuchnęłam śmiechem, a mina Harrego wyrażała zdezorientowanie. On sobie chyba ze mnie w tej chwili żartował? Robi mi nadzieję, olewa, potem znowu czuję, jakby mógł być mój, potem znów coś jest nie tak...i tak w kółko, a teraz ma do mnie pretensje, ze się z kimś spotykam?- A co nie wolno mi?
- Wyglądaliście jak zakochana para! To ja powinienem być na jego miejscu. Wiesz jak się podle czuję, gdy widzę Cię przy nim szczęśliwą?
- A sądzisz, że jak ja się czułam widząc od prawie już roku Ciebie u boku tej zdziry? Na pewno nie byłam wtedy szczęśliwa!- i wciąż do końca nie jestem szczęśliwa. Brakuje mi Harrego, kocham Go.
- Wyjechałaś, zostawiłaś mnie...
- To po co, kurwa, obiecałeś, że będziesz czekał?! Już po godzinie od mojego wyjazdu poczułeś się samotny! Jakbym nie miała telefonu, ani internetu! Kurwa Harry nie rób z siebie ofiary!- byłam okropnie na niego wściekła, a on zachowywał się, jakby mnie w ogóle nie słuchał.
- Nie będę się usprawiedliwiał, bo to nie ma sensu...
- No jasne, bo przecież jesteś niewinny. Wiesz dobrze, że mam rację i boisz się przyznać do błędu.
- Nieprawda, wiem, co zrobiłem źle. Moim największym błędem było to, że pozwoliłem Ci tak łatwo odejść.
- Podziękuj Kylie i jej siostrzyczce.- odwróciłam się do niego tyłem..
- Nie będziemy o nich teraz dyskutować...
- Jasne...- poczułam, jak Harry zbliżył się do mnie. Co on wyprawia? W ten sposób odpycha mnie od siebie jeszcze bardziej. A ja tego naprawdę nie chcę. Zależy mi... wciąż mi zależy. Ale sama tego nie naprawię.
- Co Cię z nim łączy?- zapytał zmieniając trochę temat. Wiedziałam, ze boli go to, że Hache jest teraz bliżej mnie niż on. Ma nauczkę. Cieszę się z tego bardzo.
- Jest moim przyjacielem.- odpowiedziałam krótko.
- Przyjaciele się tak nie zachowują.- podważył moja odpowiedź.
- A co Ciebie to obchodzi? To moje życie! Będę robiła co chcę i z kim chcę. Ty masz swoje zobowiązania, ja się w nie nie wtrącam, więc nic Ci do mojego życia!- wysyczałam mu w twarz.
- Chcę tylko wiedzieć, co Cię z nim łączy! Kilka dni temu pieprzyłaś się ze mną na tej cholernej ławce, a dzisiaj...- ooo nie! Nie pozwolę sobie na to... przegiął pałę... nie wytrzymałam i z całej siły strzeliłam mu w twarz. Jak on śmie tak w ogóle mówić? Harry syknął z bólu i złapał się za policzek. Wściekła powiedziałam coś, co oczywiście będę potem żałować, że wyszło w takiej sytuacji z moich ust:
- Od tej chwili cholernie żałuję, że do tego doszło. Mogłam odejść stamtąd, jak tylko wstałam. Ale zrobiło mi się Ciebie cholernie żal! Bo wiem coś, z czego Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy! Teraz pewnie błagałbyś mnie o to, bym Ci powiedziała, co przed Tobą ukrywam. Rozczarowałbyś się jednak, bo nie mam w ogóle zamiaru Ci o tym powiedzieć. Zasłużyłeś sobie na to! Nigdy bym nie uwierzyła, gdyby ktoś powiedział mi, jak bardzo jesteś nieczuły... Co do mnie i Hache to tak, jesteśmy razem. Nie kocham go, ale chcę pokochać i wierzę, że mi się to uda. Jest przy mnie każdego dnia. Tego najbardziej teraz potrzebuję. Więc teraz, z łaski swojej, proszę Cię, abyś wyszedł z mojego mieszkania i więcej tu nie przychodził!- wskazałam mu drzwi wyjściowe. Stał przede mną osłupiały. Sama byłam w szoku. Nie chciałam Harry... tak bardzo nie chciałam...
- Selena...-zaczął niepewnie, ale nie dałam mu teraz powiedzieć nic więcej.
- Wyjdź powiedziałam, Harry!- rozkazałam mu.
- Daj mi tylko coś powiedzieć...!- nie posłuchał mnie jednak.
- Mów i wyjdź. Nie chcę Cię widzieć....- szepnęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nie zabezpieczyliśmy się...- powiedział pewnie, ale cicho, a te słowa zadziałały na mnie jakbym teraz to ja dostała w twarz. Cholera jasna! Przecież on ma rację....
- Nie martw się... Biorę tabletki...- wymyśliłam na szybko. Tak naprawdę to przecież nic nie biorę.
- Aha...- w jego głosie wyczułam zawód- Ale jeśli coś się stanie, nie przychodź potem do mnie.
- Z pewnością nie przyjdę.- odparłam patrząc mu w oczy. Harry w jednej chwili zwątpił we wszystko. Bez słowa odwrócił się w stronę drzwi i wyszedł trzaskając drzwiami. Czar mojego dobrego humoru nie powrócił po tej rozmowie, ani tym bardziej po wyjściu Harrego. Podeszłam do drzwi, aby przekręcić zamek. Jak tylko to zrobiłam poczułam, jak ugięły się pode mną kolana i padłam na podłogę z płaczem.

KILKA DNI PÓŹNIEJ
Wczoraj napisała do mnie Perrie, że robi dzisiaj u siebie imprezę. Niezbyt miałam ochotę na zabawę, bo źle się czułam. Moje złe samopoczucie opierało się na bólu głowy i bólu brzucha. Nie wiem, czy to był stres, czy jakaś choroba... Ale wiem, że czuję się po prostu beznadziejnie. Nie mówiłam o tym nikomu, bo sama chce się z tym zmierzyć. Może za kilka dni pójdę do lekarza... Co do imprezy, to nie mogłam jednak zawieść mojej przyjaciółki, więc zgodziłam się na nią przyjść. Moim warunkiem było to, że Hache będzie tam ze mną. Perrie nie mając więc wyjścia zgodziła się.
Impreza miała zacząć się o 20:00. Koło 19:20 Hache miał podjechać po mnie autem. Było dziś pochmurno, ale deszcz na razie nie padał. Z tego względu niestety szybciej zaczęło się robić ciemno.
Punktualnie o 19:20 Hache zapukał do mych drzwi. Otworzyłam mu od razu.
- Dobry wieczór, Skarbie :)- uśmiechnął się witając ze mną.
- Cześć :)- odwzajemniłam uśmiech i wpuściłam go do środka.
- Wyglądasz obłędnie :*- powiedział obejmując mnie w pasie i całując w usta. Miałam na sobie sukienkę oraz szpilki ().
- Dziękuję :) Wezmę tylko torebkę i możemy jechać.
- Okej!- zadowolony poczekał na mnie chwilę i po minutce schodziliśmy już schodami do auta. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy w stronę domu Perrie. Mieszkała ona na drugim końcu miasta, więc mieliśmy około 30 minut jazdy. Na szczęście na drodze nie było dziś dużo samochodów, a zielone światła mieliśmy na każdym skrzyżowaniu. Hache w porównaniu z jazdą na motorze, autem jeździ bardzo przepisowo. W połowie drogi poczułam się zadowolona, że jadę na ta imprezę. Jednak do końca nie byłam spokojna i przeczuwałam, ze coś się chyba wydarzy. Hache w między czasie włączył w radiu muzykę i jechaliśmy dalej śpiewając to, co znaliśmy, aby rozładować troszkę napiętą sytuację między nami.

Harry:
Mamy dzisiaj sobotę. Impreza u Perrie. Długo zastanawiałem się, czy na nią iść. Przecież będzie tam na pewno Selena i jej "nowy chłopak". Po naszej rozmowie próbowałem się wziąć w garść, ale nie wychodzi mi to kompletnie. Popadłem w dołek tak, że bardziej nie było to już możliwe. W ostateczności po namowach Perrie i Zayna zgodziłem się przyjść. A raczej przyjechać... Louis dla pewności, że zjawię się na imprezie zaoferował, że po mnie podjedzie. Tak więc odstrzelony, jak Stróż w Boże Ciało,
czekałem za Lou. Zjawił się po mnie punktualnie o 19:30. Przywitaliśmy się i od razu ruszyliśmy do Perrie. Przez połowę drogi słuchałem tylko, jak Louis nawija mi o jakimś kolesiu, który coś tam zrobił. Mało mnie to obchodziło, ale jako dobry kumpel musiałem chociaż udawać, że go słucham. W pewnym momencie coś sprawiło, że dziwnie się poczułem. Zbliżaliśmy się właśnie do zjazdu z wiaduktu, gdy zauważyłem dwa auta na środku drogi. Te auta się ze sobą zderzyły. Louis zwolnił, a nawet na chwilę się zatrzymał. Przed jednym z samochodów ujrzałem dziewczynę całą zakrwawioną i zapłakaną. Była w jasnej sukience i tylko w jednym bucie. Serce podeszło mi do gardła, gdy przyjrzałem się jej na tyle na ile było to możliwe i zorientowałem się, kim ona jest...
- Kurwa, Louis to Selena!- wydarłem się do kumpla i najszybciej jak to było możliwe wysiadłem z auta podbiegając do niej. Widziałem, jak cała się trzęsie.
- Selena! Boże Selena! Co się stało?! Jak się czujesz?! Selena!- stanąłem przed dziewczyną. Stała i w ogóle nie reagowała. Sukienkę miała w połowie podartą i poplamioną od krwi. Jej twarz była w okropnych ranach i lekko spuchnięta z lewej strony. Po chwili z jej ust wydostało się kilka słów... a raczej jedno imię, powtórzone wielokrotnie:
- Hache... Hache... Hache...- jej oczy były nieobecne. Złapałem ja za ramiona i mocno przytuliłam. Wciąż wypowiadała jego imię. Spojrzałem za nią, na stojący rozbity samochód, w którym jechała. Mało co z niego zostało. W środku dostrzegłem Hache...
- O kurwa...- zatkałem ręką usta i odsunąłem się od Seleny. To, co zobaczyłem w tym aucie zupełnie mnie przerosło. Hache był wygięty do tyłu w połowie tułowia. Jego głowa znajdowała się między siedzeniami, drgała i... i dosłownie zwisała...! Dało się słyszeć jego jęki. To było okropne! W tej chwili podbiegł do mnie Louis. Zobaczył chyba to samo co ja, bo od razu usłyszałem jego krzyk. Selena wciąż wymawiała imię Hache. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Louis był bardziej trzeźwy niż ja...
- Zaraz będzie pogotowie...policja i... straż... - jąkał się. Zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić przyjechało pogotowie i policja. Selena trafiła do karetki, aby lekarz mógł ją przebadać, a my z Louisem musieliśmy złożyć zeznania. Z drugiego rozbitego auta wyciągnęli jakiegoś młodego, poobijanego kolesia. Pogotowie zabrało go po kilku minutach. W między czasie Louis zadzwonił do Perrie, że nie dotrzemy do niej z powodu wypadku Sel. Wszyscy zjawili się po niecałych 15 minutach, gdy Selena leżała już opatrzona w karetce. Perrie wpadła w największą panikę widząc w środku karetki całą zakrwawioną Selenę.
- Harry co się stało?! Czemu Selena jest w karetce? - szarpała mnie za marynarkę.
- Per, cholera uspokój się! Nie wiem, co tu się stało! Przejeżdżaliśmy z Lou obok i... - załamał mi się głos.
- Co mówi lekarz? Nic jej nie jest?
- Nie wiem! Nie chcą mi nic powiedzieć...! - krzyknąłem. Perrie załamała ręce i podeszła do karetki, w której była Sel. Ale niestety i ona też się nic nie dowiedziała. W pewnym momencie usłyszeliśmy głos Seleny:
- Perrie... Harry... Hache...- wymieniła nasze imiona i na nowo się rozpłakała. Tak bardzo chciałem ją kurwa przytulić!
- Państwo wybaczą, ale musimy jechać do szpitala.- powiedział sanitariusz i po prostu chamsko zamknął nam przed nosem drzwi od karetki.
- Louis, jedziemy...- zażądałem i ruszyłem w kierunku auta przyjaciela. Wtedy zobaczyłem, jak policjant zamyka czarny worek, w którym leżało ciało... ciało Hache.
- Boże... on nie żyje!- usłyszałem pisk Perrie. Bardziej zdziwiłbym się, gdyby to przeżył... Selenę spotkał cud. Pędem wsiadłem do samochodu. Nie mogłem już na to wszystko patrzeć. Chciałem się jak najszybciej znaleźć w szpitalu i być przy Selenie.
10 minut później biegłem korytarzem szukając sali, do której trafiła Selena. Za mną biegła Perrie. W końcu znaleźliśmy odpowiednią salę, ale standardowo nikt nie chciał nas do niej wpuścić.
- Ale doktorze, my musimy ją zobaczyć!- krzyczała Perrie.
- Niestety, tylko rodzina może wejść do pacjentki.
- Problem w tym, ze ona ma tylko nas! Jej rodzice się nią nie interesują, nawet ona nie wie, gdzie mieszkają, ma tylko nas!- odpowiedziałem. Lekarz spojrzał na nas i po chwili milczenia pozwolił nam do niej wejść. Leżała na łóżku w jasnoniebieskiej koszuli, w którą zdążyły ją już przebrać pielęgniarki. Miała otwarte oczy, ale patrzyła się tylko w sufit. W ogóle nie zareagowała na to, że do niej weszliśmy.
- Selena...- Perrie się rozpłakała i padła na kolana przy jej łóżku. Mi również spłynęła łza po policzku...
C.D.N.
*******************************************************
P.S.1 długość odcinka nie zadowala mnie za bardzo... ale ważne, że jest tak szybko! ;)
P.S.2 wypadek, w którym zginął Hache wydarzył się naprawdę w moim realnym życiu... stało się to ponad miesiąc temu... w tym aucie jechały dwie koleżanki mojej mamy... nie będę o tym się rozpisywać, ale wciąż myślę o tym wypadku, bo moja mama była pierwszą osobą, która zjawiła się na miejscu wypadku...
P.S.3 chociaż nie lubiliście Hache, to jednak wybaczcie, że w taki okropny sposób się z nim pożegnaliśmy...


PROSZĘ O KOMENTARZE !!! ;)

8 komentarzy:

  1. Faktycznie nie lubiłam go ale troche żal...
    Mogłaś dać troche dłuższy ale mi i tak sie podoba xx
    Pomyślałam przed chwilą że przeczytam jakis stary odcinek bo pewnie nie ma nowego a tu tadammm :D zaskoczyłaś mnie ale pozytywnie :)
    Co do wypadku współczuję... :(
    Czekam na next
    No to chyba skończyłam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że Harry będzie teraz przy Sel.. czekam na next :)
    Jeśli chodzi o wypadek przykro mi i współczuję :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Sel bd w ciąży z Hazz <3 A jeśli chodzi o wypadek to współczuję :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle super rozdział :) Nie lubiłam tego Hache..ale zrobiło mi się go szkoda i żal.
    A co do wypadku, to szczerze z serca współczuje :(

    OdpowiedzUsuń
  5. dodaj nowy rozdział na święta w prezencie proszę ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Pzeczytałam jednym tchem wszystkie rozdziały <3 Niecierpliwie czekam na następny. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Uwielbiam twój blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. PS: NAJLEPSZY BLOG jaki do tej pory przeczytałam ;) <3

    OdpowiedzUsuń