środa, 21 stycznia 2015

odcinek 25 "Otworzyłam szerzej drzwi i nie wiedząc, czy jestem już gotowa na ta rozmowę wpuściłam go do mieszkania."

Hej! :) 
Wstawiam dla Was kolejny odcinek. Podejrzewam, że to może być mój ostatni odcinek przed moja przeprowadzką. Chociaż zrobię wszystko, żeby jeszcze jeden odcinek pojawił się w przyszłym tygodniu ;)
Wcześniej nie dam rady, bo w weekend mam 6 egzaminów na uczelni... Masakra :( 
Mam nadzieję, ze rozumiecie taka sytuację...

*********************************************************************************
- Ehm… Przepraszam Was… Ale nie wiem, czy dobrze usłyszałem… w ciąży? W jakiej ciąży?- Harry zrobił taką minę, jakiej w życiu u niego jeszcze nie widziałam. Moja 'sąsiadka' też miała pełną grozy minę. Chyba domyśliła się, że odwaliła ogromną lipę! Żeby tego jeszcze było mało w tym momencie do sali weszła zadowolona Perrie, a za nią Zayn i Barbara.
- Cześć!- przywitała się Per wchodząc. Podejrzewam, że nie zdążyła zobaczyć Harrego i mojej grobowej i wystraszonej miny.
- A co Wam się stało?- spytała po chwili niepewnie. Harry podniósł się z krzesła i po chwili spytał naszych przyjaciół:
- Wiedzieliście, że Selena jest w ciąży, prawda? Wiem, że to wiedzieliście!- wkurzył się.
- Eee…- zająkał się Zayn.

- Odpowiedzcie mi do cholery!- prawie że krzyknął Harry.
- Harry...- próbowałam zacząć to jakoś wytłumaczyć, ale on mi po prostu nie dał tego zrobić.
- Nie Ciebie się pytam, Sel!- spojrzał na krótko w moją stronę, a potem znów na Zayna, Per i Barbarę.- Głusi jesteście?!- nikt nie miał odwagi się do niego odezwać. Nawet Zayn, co bardzo mnie dziwiło. Per mu powiedziała o ciąży...
- Do diabła z takimi przyjaciółmi!- wkurwił się na maxa i wyszedł z sali trzaskając drzwiami. Między nami wciąż była niemiłosierna cisza. Nawet moja 'sąsiadka' nic się nie odzywała. Szkoda, żę 5 minut temu nie chciało się jej tak milczeć.
- Przepraszam, to przeze mnie...- nagle odezwała się winowajczyni. Wszyscy na nią spojrzeliśmy. Musiałam im oczywiście wyjaśnić, co się stało, zanim zrobi to ona...
- Harry mnie odwiedził... przyniósł czekoladki no i tak wyszło, że Kimberly (przyp.autora: sąsiadka z sali) wygadała się, że jestem w ciąży. Weszliście akurat w tym momencie...- odparłam.
- Nie tak to miało być, cholera...- wypaliła Per, a Zayn ukradkiem ją szturchnął. Czułam, ze coś kombinują.
- Oczywiście mam rozumieć, że Wy dwoje...- wskazałam na Barbarę i Zayna-.. dowiedzieliście się wszystkiego od Per.
- To nie tak, Sel...- zaczęła Barbara.
- Już drugi raz, Per. Rozumiem tamto... ale teraz? -wkurzyłam się. Per nie wiedziała, co powiedzieć. Dopiero po chwili się odezwała:
- Chcieliśmy pomóc...
- Po co? Prosiłam Cię o to? Chyba nie! Nie chcę od Was żadnej pomocy! Rozumiecie? Żadnej...
- Nie będziesz szczęśliwa, Sel...- odparł Zayn.
- A skąd Wy to możecie wiedzieć? Nie potrzebuję takiej pomocy! Możecie już sobie iść. Odwiedziny zakończone.- popatrzyłam na każdego z nich i zdecydowałam. Czekałam aż wyjdą z sali. Nie bardzo sie do tego kwapili.
- Na co czekacie? Nie zmienię zdania, nawet jeśli będziecie tu tak sterczeć!- Perrie spojrzała na mnie i jako pierwsza wyszła z sali wkurzona. Potem wyszła Barbara, a na końcu Zayn. Spojrzał jeszcze na mnie, powiedział "cześć" i wyszedł.
- Szlag by ich...- przeklęłam ich pod nosem. A w szczególności Perrie. Moja 'sąsiadka' cały czas milczała. Wiedziałam, że chciała coś mi powiedzieć, ale się powstrzymuje. I bardzo dobrze. Jeszcze jej mądrości mi potrzeba. Odwróciłam się do niej tyłem i próbowałam usnąć. Udało mi się to po jakiś 20 minutach.

Harry:
- Do diabła z takimi przyjaciółmi!- wysyczałem im prosto w twarz i wyszedłem z tej okropnej sali. Zawiodłem się na nich, jak nigdy. Zdrady Taylor i wyjazd Sel tak nie bolały, jak kłamstwo najlepszego przyjaciela- Zayna. Wybiegłem ze szpitala i wsiadłem do mojego auta, które stało na parkingu tuz przy wejściu. Ruszyłem stamtąd natychmiast, nie chcąc spotkać przez przypadek kogoś z moich "przyjaciół". Ruszyłem przed siebie. Dobrze wiedziałem, gdzie teraz jadę. Potrzebowałem tego bardziej niż powietrza. Dojechałem w to miejsce po 15 minutach. Zaparkowałem z tyłu budynku i wysiadłem. Podszedłem do głównego wejścia, przed którym stało dwóch napakowanych kolesi w garniturach. Przywitałem się z nimi:
- Cześć chłopaki.- podałem rękę jednemu, a potem drugiemu. 
- Witaj Styles. Dawno u nas nie byłeś.- odpowiedział pierwszy.
- Nie miałem czasu. Teraz to nadrobię ;)- uśmiechnąłem się do nich chytrze. 
- Mamy nadzieję.- drugi posłał mi identyczny uśmiech. 
- Właź Styles. Zanim te hieny z brukowców Cię przyuważą. Nie potrzebujemy ich tutaj. - odparł pierwszy i wpuścili mnie do środka. Minąłem główne wejście. Za nim znajdowała się ogromna sala. Na wprost wejścia był długi bar, a wszędzie na około tańczyły półnagie laski, stojąc na podestach. Tak, uwielbiałem ten klub. Podszedłem do baru, mijając po drodze kilku znajomych facetów siedzących przy stolikach. Było dziś nawet kilka dziewczyn, które też znałem i które nie jeden raz dla mnie tańczyły. Był to oczywiście klub ze striptizem. Jednak nie był to ten jeden z tych ekskluzywnych klubów dla bogaczy, tak jak pewnie myśleliście. Tak naprawdę była to wielka, zapchlona dziura. 
- Siema Harry.- przywitał mnie barman. Był najporządniejszym gościem w całym tym klubie. Zawsze zastanawiam się, co on tu robi.
- Cześć. To samo, co zawsze, po proszę.- złożyłem u niego zamówienie i po chwili otrzymałem szklankę whisky z lodem. Żadna whisky mi nie smakowała tak, jak ta. Dlatego zawsze ją tu piłem.
- Jest dziś Tom?- zapytałem po chwili barmana. Wypiłem jednym łykiem całą whisky i kazałem wlać sobie następną.
- Tak, jest u góry, ale łatwi jakieś interesy. Niedługo powinien być wolny.
- Extra, dzięki.- wziąłem kolejną szklankę i wypiłem jej zawartość. Posiedziałem przy barze kilka minut, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą Toma.
- Siema stary, kupę lat.- odezwał się pierwszy, podając mi rękę. Tom był wysokim, dość szczupłym, ale przypakowanym kolesiem. Miał może z 27 lat. I do tego był Niemcem, który biegle posługiwał się językiem angielskim. 
- Hej. Masz to, co zawsze?- zapytałem go od razu. On się zaśmiał.
- Jasne, że mam. Zapraszam na górę.- wskazał na schody. Wstałem bez wahania i ruszyłem ku schodom. Tom szedł przez chwilę za mną, ale po chwili mnie wyminął i zagrodził mi wejście na schody mówiąc:
- Mam nawet coś lepszego. Za tę sama cenę. Spodoba Ci się.- i ruszył do góry. W ogóle nie obchodziły mnie jego słowa. Chciałem po prostu coś dostać. Cokolwiek. Nie ważne za ile, ważne by działało. I działało. Na serio całkiem nieźle, co poczułem już po pierwszych 2 minutach od zażycia cudownego lekarstwa na ból.

Selena:
        Mój sen nie trwał długo. Po ponad pół godzinie ktoś wszedł dl sali. Otworzyłam powoli oczy. Obok mojego łóżka ktoś siedział. Musiałam zamknąć i znów otworzyć oczy, żeby uwierzyć kto tu siedzi.
- Co tutaj robisz?- zapytałam zaspanym głosem.
- Też nie jestem szczęśliwa, że muszę Cię oglądać.- jej głos był przepełniony nienawiścią. Tak, dobrze myślicie, to była moja ukochana przyjaciółka, Kylie.
- W takim razie, po co tu przyszłaś?- ponowiłam pytanie.
- Nie z własnej woli. Przypadkiem się dowiedziałam, ze tu leżysz.- odpowiedziałam tym samym tonem. Co się z nią stało? Zawsze było okej, nigdy się nie pokłóciłyśmy. Nigdy. 
- Nie musiałaś się fatygować w odwiedziny. Mogłaś przejść obojętnie.- odparłam równie niemiłym głosem.
- Chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam ciekawa, co tu robisz.
- Nie Twój interes, co tutaj robię.- warknęłam. Okropnie działała mi na nerwy.
- Chyba jednak nie.- odpowiedziała szybko- Wiem, ze wczoraj miałaś wypadek. Przykro mi z powodu Twojego... chłopaka.
- Po co kłamiesz? Może kiedyś i byłoby Ci przykro, ale teraz na pewno nie jest! - skrzywiłam się samo wspomnienie tego, co było wczoraj. 
- Uspokój się, bo Ci to jeszcze zaszkodzi. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu.- zakpiła.
- Już powinnaś mieć!
- Niby kogo? Nie rozumiem Cię, Selena. Ale mniejsza o to... Przyszłam tu z innego powodu. Czuje to dziecko?
- Ha...ha...słucham? A co Cię to interesuje? Dziecko jest moje i więcej niech Cię nie obchodzi.
- Musi obchodzić i będzie. Nie pozwolę, aby moja siostra przez Ciebie została z niczym!
- Mogła się nie puszczać z każdym kolesiem.- syknęłam obwiniając Kendall.
- Jak śmiesz?!- zdenerwowała się.
- Boli prawda, co? Myślisz, że nikt tego nie wie? Wszyscy dobrze wiedzą, ze Twoja siostrzyczka miała kogoś, gdy spotykała się z Harrym! 
- Ty zdziro! Nie pozwolę Ci obrażać mojej siostry! Sama nie jesteś lepsza!
- Boli Cię to, że nikogo nie masz! I nie porównuj mnie ze swoją siostrą, bardzo Cię o to proszę! Ja przynajmniej byłam dziewczyna Hache, nawet jeśli z nim spałam!
- Bo Ci uwierzę...! Spróbuj tylko powiedzieć Harremu o swojej ciąży, to pożałujesz!
- Skąd Ci to przyszło w ogóle do głowy? Co go to interesuje?
- Wiem, że widywałaś się ze Stylesem po powrocie. Na pewno się z nim puściłaś zanim przyjechał tu ten Twój Kochaś!
- Nic nie wiesz... Wyjdź stąd i to już!- wkurwiła mnie.
- Z przyjemnością. Pamiętaj tylko, co Ci powiedziałam- wstała z krzesła i podeszła do drzwi. Korzystając z okazji, ze już jest jedną nogą za drzwiami powiedziałam do niej:
- Harry już wie o ciąży. Sam się dziś z rana o tym dowiedział. - wzrok Kylie spoczął na mnie. Widziałam w nim taką złość, że nikt nie mógłby sobie tego wyobrazić. Zacisnęła pięści i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Jeszcze jej mi tu było trzeba...- westchnęłam opadając spokojnie na poduszkę. Wtedy drzwi od łazienki, która była w mojej sali, otworzyły się i wyszła z niej Kimberly. Ja to mam z nią pecha...
- Przepraszam, ale słyszałam, że ktoś u Ciebie jest i nie chciałam tym razem też przeszkodzić...
- I tak wszystko słyszałaś, więc żadna to dla mnie różnica...- odparłam.
- Selena... Wiem, że znamy się dopiero od dzisiaj, ale... może chciałabyś porozmawiać?
- Wybacz, ale nie... Nie mam ochoty się tym przejmować...
- Okej... chciałam tylko pomóc.- odpowiedziała i położyła się do łóżka.
- Dziękuję...- szepnęłam. Poczułam, że jest jej przykro. Na nią tez byłam trochę zła. Ale skąd ona mogła wiedzieć?
        Godzinę później odwiedziła mnie moja pani doktor. Miała juz wszystkie wyniki moich badań. Dzięki Bogu mój Dzidziuś był cały i zdrowy. Nie ucierpiał ani trochę podczas wypadku. Tym sposobem dr Torres oznajmiła mi, że za 2 dni będę już mogła wyjść, o ile wszystko będzie tak dobrze, jak teraz. I na szczęście było. Dwa dni później, tak jak obiecała doktor Torres, mogłam wyjść ze szpitala. Przyjechała po mnie moja menagerka, abym sama nie musiała wracać. Wtedy dowiedziałam się, że pogrzeb Hache odbędzie się dopiero za tydzień ze względu na to, że prokuratura prowadzi śledztwo. Zrozumiałam też, że będę musiała złożyć zeznania w tej sprawie. Bardzo tego nie chciałam, ale musiałam. I to już następnego dnia po wyjściu ze szpitala.

         Przesłuchanie ani trochę nie było miłe. Wróciło wszystko w ciągu kilku sekund. Każde wspólne spędzone chwile w Londynie, jak i w Los Angeles. Z wypadku nie pamiętałam zbyt wiele, ale była pewna, że nie była to nasza wina. Policjanci powiedzieli mi to samo. Wróciłam do domu taksówką. Weszłam do domu. Byłam cholernie głodna. Dzięki mojej kochanej menagerce, która zrobiła mi wczoraj zakupy miałam pełną lodówkę. Wyjęłam z lodówki piersi z kurczaka, które pokroiłam w kostkę i chwilę później podsmażałam na patelni bez oleju. W między czasie wyjęła paczkę mieszanki sałaty i włożyłam połowę opakowania do miski. Zdjęłam podsmażonego kurczaka z patelni i odłożyłam na bok, żeby trochę przestygł. Do sałaty wkroiłam pomidora i kawałek papryki. potem dodałam kurczaka i zrobiłam sos. Mój obiad był przepyszny... Nałożyłam sobie trochę na talerz i juz miałam zabierać się za jedzenie, gdy ktoś zadzwonił do moich drzwi. Odstawiłam talerz i nie wiedząc kogo się spodziewać poszłam otworzyć drzwi. Nie zdążyłam spojrzeć na osobą stojąca za drzwiami, gdy usłyszałam pytanie:
- Błagam powiedz, że to jest moje dziecko...- przede mną stał Harry 


. Bardzo zdziwiłam się, że to właśnie on przyszedł. Spodziewałam się raczej Perrie, albo chociażby Zayna. Ale nie, to był Harry. Otworzyłam szerzej drzwi i nie wiedząc, czy jestem już gotowa na ta rozmowę wpuściłam go do mieszkania. Wszedł bez słowa, a gdy zamknęłam za nim drzwi znów spytał:
- Selena, ja muszę wiedzieć...to moje dziecko?- jego twarz wyglądała jak mordka małego psiaka. Czułam, jak jego wzrok prosi mnie, żebym potwierdziła jego pytanie. W głębi serca bardzo chciałam mu wyznać i wnet wykrzyczeć "Tak, to Twoje Dziecko!", ale nie umiem tego zrobić. Nie teraz... Wszystko jest zbyt świeże, żeby o tym mówić.
- Chcesz się czegoś napić?- spytałam, unikając odpowiedzi.
- Nie, dziękuję... - odparł i podszedł o krok bliżej mnie. 
- Nie wiem... nie wiem, dlaczego chcesz o tym rozmawiać...- powiedziałam po chwili.- Wtedy...w szpitalu, to wszystko źle wyszło... Kimberly palnęła głupotę przez przypadek...
- Gdyby tego nie zrobiła, to nie wiem kiedy dowiedziałbym się o Twojej ciąży! Miałaś zamiar mi w ogóle o tym powiedzieć?
- Harry, ja sama dopiero co się dowiedziałam... Przed... przed wypadkiem nie miałam pojęcia...
- Czyli jest szansa, że to moje dziecko?- Harry nie mógł przestać o to pytać. 
- Harry, dobrze wiesz, że...
-...tak. Ono może być moje, Sel. Pamiętasz? To nad jeziorem? Albo u Ciebie?
- Pamiętam...- szepnęłam. W tej chwili Harry zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Padłam przede mną na kolana i objął mnie w pasie.
- To moje dziecko, jestem tego pewien...- prawą ręką dotknął mojego małego jeszcze brzucha.
- Wstań Harry...- poprosiłam go. On jednak nie zamierzał tego zrobić. Dopiero jak złapałam go za ręce, Harry się podniósł...
C.D.N.
******************************************************************************************

PRZECZYTASZ? SKOMENTUJ! ;)

10 komentarzy:

  1. Wow jestem pierwsza :D
    Rozdział jak zawsze GENIALNY!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku świetny! Pisz dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz dalej! Ten jest mega!

    OdpowiedzUsuń
  4. genialne *o*
    zapraszam również do mnie misiu xx
    nightchangesxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie o nie o nie o boze nie. dlaczego akurat wtedy jak dodajesz nowe rozdzialy to ja musze miec kare na neta? 😂 hahah rozdział świetny ale mam ochote cie udusić za to twoje urywanie.. No ale :D czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie o nie o nie o boze nie. dlaczego akurat wtedy jak dodajesz nowe rozdzialy to ja musze miec kare na neta? 😂 hahah rozdział świetny ale mam ochote cie udusić za to twoje urywanie.. No ale :D czekam na next

    OdpowiedzUsuń