czwartek, 25 grudnia 2014

odcinek 23 "Nie pamiętałam nic. Nie chciałam pamiętać. Straciłam GO... na zawsze."

Hej !
Trochę zbyt późno, ale stwierdzam, że za bardzo drastyczny wyszedł mi ostatni odcinek... ;/ Przepraszam Was... ale jakoś tak mnie naszło... Obiecuję, że więcej takich odcinków nie będzie :*
Druga sprawa... bardzo chciałam dodać odcinek kilka dni temu, a na 100% postanowiłam sobie, że dodam go w Wigilię... ale niestety przez pracę i obowiązki w domu nie dałam rady :( Ale dziś wciąż są Święta i na prezenty jeszcze nie jest za późno! :D 

*********************************************************

- Ale doktorze, my musimy ją zobaczyć!- krzyczała Perrie.
- Niestety, tylko rodzina może wejść do pacjentki.
- Problem w tym, ze ona ma tylko nas! Jej rodzice się nią nie interesują, nawet ona nie wie, gdzie mieszkają, ma tylko nas!- odpowiedziałem. Lekarz spojrzał na nas i po chwili milczenia pozwolił nam do niej wejść. Leżała na łóżku w jasnoniebieskiej koszuli, w którą zdążyły ją już przebrać pielęgniarki. Miała otwarte oczy, ale patrzyła się tylko w sufit. W ogóle nie zareagowała na to, że do niej weszliśmy.
- Selena...- Perrie się rozpłakała i padła na kolana przy jej łóżku. Mi również spłynęła łza po policzku..


Siedziałem z Perrie u Seleny około 15 minut. Sel ani razu na nas nie spojrzała. Nawet nie drgnęła. Perrie ciągle płakała, a ja nie wiedziałem już co zrobić. Widząc jej bezwiednie leżące ciało moje serce pękało na pół. Z sekundy na sekundę nie byłem w stanie na nią patrzeć. Zacząłem teraz siebie obwiniać za to, co się stało. Bo gdyby Selena została ze mną w Londynie i nigdzie nie wyjechała, to nie poznałaby Hache i jechałaby ze mną na tą cholerna imprezę.
- Harry, czy Ty możesz się zamknąć?- nagle Perrie wybuchnęła szeptem. Spojrzałem na nią, jak na głupią.
- O co Ci chodzi?- zapytałem ją.
- Myślisz na głos. Wszystko słychać, a nie jesteś tu sam. - dyskretnie wskazała na Sel. Aż tak odleciałem? To niemożliwe...
- Jedź do domu, Harry...- dodała i złapała Sel mocniej za rękę.
- Nie...- kiedy chciałem zaprotestować, do sali wszedł lekarz.
- Państwo jeszcze tutaj siedzą?- zdziwił się.
- Doktorze, ona naprawdę nie ma nikogo tylko nas.- powiedziała Perrie, a ja przytaknąłem jej słowom.
- Dobrze, rozumiem. Nie będę Was teraz wyganiał, ale za 15 minut będziecie musieli wyjść. Selena będzie zabrana na kolejne badania.
- Jakie badania? Co jej się stało doktorze?- zapytała Perrie. Też chciałbym dokładnie wiedzieć, co jej się stało w trakcie tego wypadku.
- Wasza przyjaciółka miała wiele szczęścia... Dzięki Bogu obiła sobie tylko mocno prawą stronę ciała, ma ogromne siniaki, ale żebra są na szczęście całe. Prawa strona twarzy również została obita, ale rany w ciągu 2-3 tygodni powinny się zagoić. Podejrzewam, ze najbardziej ucierpiała psychika Seleny. Może to potrwać przez kilka tygodni albo dni. To zależy od niej, bądź od przyjmowanych leków. Ale o tym, czy dostanie jakieś leki zadecydujemy po kolejnych badaniach.
- Ale jakie to badania? Konkretnie?- zapytałem, bo tego nam nie powiedział.
- Najpierw wykonamy USG, a następnie RTG, jeśli będzie to możliwe.
- A czemu może to być niemożliwe?- spytała Per.
- Tego na razie nie będę Państwu mówił. Proszę z nią jeszcze chwilę posiedzieć i najlepiej dużo do niej mówić, ale o rzeczach nie związanych z jej zdrowiem i wypadkiem. Potem proszę zostawić swoje numery telefonów u pielęgniarek i jechać do domu odpocząć. Po badaniach i wynikach odezwę się do Państwa osobiście.
- Dobrze, panie doktorze. Dziękujemy...- odezwała się Perrie.
- To jest tylko moja praca. Do zobaczenia.- odpowiedział i wyszedł. Perrie nie odezwała się do mnie ani słowem, tylko położyła głowę na łóżku Sel. Nie chciała stąd pewnie wychodzić, tak samo jak ja. Spojrzałem na Selenę, nie zareagowała nawet na przyjście lekarza. Choć mówił, że nie jest z nią tak bardzo źle, to ja się z nim jednak nie zgadzam. Na jej twarzy wyraźnie widać cierpienie... Kilka minut później w sali zjawiła się pielęgniarka, która przyszła zabrać Selenę na badania, o których mówił nam lekarz.
- Perrie, musimy iść...przyszła pielęgniarka.- Próbowałem odsunąć ją od łóżka Sel. W końcu mi się to udało. Wyszliśmy z sali, a po chwili pielęgniarka wyprowadziła Sel na wózku. Reszta naszych przyjaciół, którzy czekali przed salą bardzo się przerazili, kiedy ujrzeli ja na tym wózku. Po chwili zniknęła nam za zakrętem.

Selena:
Nie pamiętałam nic. Nie chciałam pamiętać. Straciłam GO... na zawsze. Jeszcze Per i Harry co chwilę powtarzają, że "będzie dobrze". Oni chyba nie wiedzą, co mówią. Harry się zamyślił. Nie spoglądałam na nich, ale wszystko czułam. Nic przez chwilę nie mówił, a potem zaczął myśleć na głos. Wymówił JEGO imię. Nie lubił go. Zawsze to wiedziałam. Perrie opieprzyła Go za to. Znów na chwilę zamilkł, bo ktoś wszedł do sali. Po głosie poznałam, że to lekarz. Nic złego mi nie dolega... Czy oni w ogóle wiedzą, jak ja się czuję od środka?! Moje serce krwawi! Moja dusza umiera! Chcę im to wykrzyczeć, ale nie mogę. Moje ciało nawet nie drgnie. Lekarz mówi o jakiś badaniach. Zapamiętuję tylko jedno... USG... USG... O-mój-Boże! Nie! Nie chcę! Nie zgadzam się! Ale nikt mnie nie słyszy... Lekarz wychodzi, a ja nie mam siły w ogóle zareagować. Widzę przed sobą tylko sufit... a może to ściana? Mija czas i przychodzi pielęgniarka. Perrie i Harry wychodzą. Znów mam ochotę, żeby coś powiedzieć, chcę ich zatrzymać... ale wciąż nie mogę. Nie zostawiajcie mnie! Wyszli. Pielęgniarka coś do mnie mówi i podnosi mnie. Staram się jej pomóc, ale średnio mi to wychodzi. W końcu sadza mnie na wózku. Jak jej się to udało? Wywozi mnie z sali. Ktoś krzyknął. To oni- moi przyjaciele. Są wszyscy. Czekają. Jest nawet Harry, wciąż tu jest. Słysze płacz. Są w szoku, wiem o tym. Ja też. Pielęgniarka wiezie mnie dalej. Skręcamy na końcu korytarza. Nie słyszę żadnych głosów. Pusty korytarz. Wjeżdżamy do jakiejś sali. Ktoś jest w środku.
- Panie doktorze, przywiozłam pacjentkę- mówi pielęgniarka.
- Dziękuję siostro. Proszę teraz przygotować Selenę do badania.
- Dobrze.- wózek zatrzymał się przed jakimś łóżkiem. Pielęgniarka pomogła mi wstać i położyła mnie na tym łóżku. Przygotowała mnie do USG i odeszła. Po chwili stanął przede mną lekarz.
- Seleno, słyszysz mnie?- usiadł obok i przysunął sobie sprzęt. Kiwnęłam głową, ze go słyszę. Uśmiechnął się. Udało mi się samej ruszyć! Powoli odwróciłam głowę w jego stronę. Widziałam go. Szykował jakąś maszynę.
- Zrobię Ci teraz USG. Jak pewnie wiesz, to nic nie boli. Muszę sprawdzić, czy w środku wszystko jest całe, po Twoim wypadku.- mówił patrząc na mnie. Znów kiwnęłam głową. Lekarz uśmiechnął się ponownie i zaczął badanie. Poczułam coś zimnego i lepkiego. To ten żel...
- Siostro?!- zawołał po chwili doktor wyraźnie wystraszony. Sama przeraziłam się jego zachowaniem. Co się dzieje? Co jest nie tak?
- Tak, doktorze?- zjawiła się pielęgniarka.
- Proszę pilnie wezwać doktor Torres, dobrze?
- Juz po nią dzwonię.- i wyszła. Lekarz na mnie spojrzał i po chwili się odezwał:
- Wszystko jest w porządku, proszę się nie denerwować. Muszę tylko skonsultować pewną rzecz z doktor Torres. - po minucie zjawiła się w gabinecie jakaś kobieta. Uśmiechnęła się i podeszła do lekarza.
- Wzywałeś mnie?- odezwała się patrząc na mnie.
- Tak. Chciałbym Cię prosić, żebyś zbadała moją pacjentkę. Zmian chirurgicznych nie ma, ale...- zamilkł. Wstał, a na jego miejscu usiadła pani doktor.
- Nazywam się Elizabeth Torres i jestem ginekologiem...- ginekologiem?! Moje serce na chwilę przestało bić. Tylko nie to...
- Twój lekarz poprosił mnie, żebym Cię zbadała...- wzięła do ręki urządzenie i znów poczułam ten okropnie zimny żel- Widzę, że miał 100% rację, żeby mnie wezwać.- odezwała się po chwili.- Chciałabym Cię jednak najpierw o coś spytać...- kiwnęłam głową, że się zgadzam.
- Pierw chciałabym się dowiedzieć, czy byłaś kiedyś w ciąży?- moja głowa kiwnęła "TAK".
- Urodziłaś to dziecko?- moja głowa kiwnęła "NIE".
- Poroniłaś?- "TAK". Pani doktor na chwilę zamilkła. Zbadała mnie jeszcze raz i odparła:
- Jeśli pozwolisz, to jeszcze dziś przejmę Twoją pacjentkę, Steven- zwróciła się do lekarza- Seleno... Jesteś w ciąży.- dodała patrząc już na mnie. Słucham??? Że co, proszę? W ciąży?!
- Tak myślałem... Oczywiście, teraz Selena jest Twoją pacjentką. Ale jeszcze będę musiał przeprowadzić za jakiś czas kontrolę.- doktor Torres bez niczego się zgodziła.
Badanie dobiegło już końca. Pielęgniarka posadziła mnie na wózku i czekałam, co dalej ze mną będzie.
- Teraz pielęgniarka odwiezie Cię na salę. Weźmiesz rzeczy, jeśli jakieś masz i za jakieś 30 minut przeniesiemy Cię na ginekologię- oznajmiła mi doktor Torres.
- Nie.- zaprotestowałam od razu. Powiedziała to głośno?
- Ale Seleno, musisz być teraz na moim oddziale. Nie mamy pewności, czy dziecku się nic nie stało.
- Nie chcę... Nie teraz... Nie mówcie im... proszę...- mówiłam z małym przerwami. Sama nawet wyczułam, że mój głos był prawie nieobecny. Pani doktor spojrzała na lekarza i oboje zgodzili się, by na razie nikomu nie mówić o ciąży i póki co, zostawią mnie w sali, na której do tej pory leżałam.
Po 5 minutach leżałam już w "moim" łóżku szpitalnym. Perrie i Harry weszli do mnie od razu. Chyba nie jechali do domu. Tym razem patrzyłam na nich prawie normalnym wzrokiem. Przez pierwsze minuty zastanawiałam się, jak im powiedzieć o ciąży. Bałam się. Dlatego na razie nie powiedziałam nic.
Po jakimś czasie pojawiła się w sali doktor Torres. Harry i Per zdziwili się, że widzą innego lekarza. Stanęła po drugiej stronie mojego łóżka i oznajmiła do moich przyjaciół:
- Poproszę Was teraz, abyście wyszli na chwilę, dobrze? Muszę porozmawiać z Seleną.- miała bardzo sympatyczny głos i lekki uśmiech na twarzy. Perrie uścisnęła moją dłoń i wstała.
- Perrie...- odezwałam się cicho. Nie chciałam, żeby ona wychodziła. Pani doktor spojrzała pierw na mnie, a potem na Perrie i pozwoliła jej zostać, ale Harry musiał wyjść. Z dziwną miną spojrzał na mnie i po chwili wyszedł.
- Pani doktor, co jest z Seleną? Badania miały trwać dłużej...- zaczęła Perrie. Pani doktor przysunęła sobie stołek do łóżka i usiadła na nim. Dopiero potem odpowiedziała:
- Z tego co mi wiadomo, to miał być jeszcze zrobiony rentgen, ale na razie musimy to badanie przełożyć.
- USG coś wykazało?- Perrie naprawdę się o mnie martwiła. Pani doktor patrząc na mnie mówiła:
- I tak i nie. Pokazało coś, czego nikt z nas się raczej nie spodziewał. Ale na szczęście nie jest to nic groźnego. Wszystkie wewnętrzne narządy mamy całe, więc nie mamy się o co tutaj martwić.
- Ale o co chodzi z tym.. z tym, co zobaczyliście?- zawahała się Perrie.
- Selena na początku poprosiła, aby nikomu na razie o tym nie mówić. Teraz jak widać sama chciała, abyś została z nią przy tej rozmowie. Więc teraz muszę to powiedzieć...
- To proszę, niech pani doktor to wreszcie powie...!
- Doktor Stevens wezwał mnie i poprosił, abym zbadała Selenę osobiście. Wezwał mnie w trakcie wykonywania USG, ponieważ zauważył, że Selena jest w ciąży... a ja jestem ginekologiem. Zrobiłam drugi raz badanie i potwierdziłam diagnozę doktora.
- Eee... w ciąży? Znowu?! Sel..!- głos Perrie wahał się pomiędzy irytacją, a śmiechem. Pewnie była zaskoczona, nie?
- Wiem, że Selena była już w ciąży, którą niestety poroniła. Według wstępnego USG, które niedawno było wykonane, mogę powiedzieć tylko tyle, że jest to co najmniej 3 tydzień. Nie były widoczne także żadne powikłania z powodu wcześniejszego poronienia, czy też z powodu dzisiejszego wypadku. Ale dla pewności chciałabym zostawić Cię na kilka dni w szpitalu. Zrobię Ci jeszcze kilka badań i dokładniejsze USG. Z samego rana, po obchodzie, przeniesiemy Cię na mój oddział.
- Dobrze...- powiedziałam już w miarę normalnym głosem. Na twarzy Per i doktor Torres zagościł szeroki uśmiech. Pani doktor po chwili wstała i wyszła z sali. Wcześniej Per poprosiła ją, aby jeszcze przez chwilę nikogo nie wpuszczała. Zostałam więc sama z Perrie.
- Dosłownie nie wiem, co mam powiedzieć... Czy mam Cię dobić na tym szpitalnym łóżku, czy co?
- Jak uważasz...- odpowiedziałam cicho. Per się zaśmiała, po czym spoważniała i znów się odezwała:
- Wiem, że to dziecko Harrego. Mieliście parę wyskoków po Twoim powrocie. Tylko on ma takie zdolności rozmnażania się.
- Nie mów mu...- zaznaczyłam od razu. Perrie nie miała wyjścia i musiała się zgodzić.
- Okej. Sama będziesz musiała mu o tym powiedzieć. Masz szanse go odzyskać...
- Nie chcę.- zaprzeczyłam.
- Teraz może i nie, ale za pewien czas będziesz go bardzo potrzebowała. Zobaczysz...- zadziwiło mnie jej podejście do tej sprawy. Sama sobie jeszcze tego nie poskładałam, a ona tu o takich rzeczach już gada. Takiej jej nie znałam. Chciałam coś powiedzieć, ale ktoś w tym momencie zapukał do drzwi. Był to Harry, bo jego głowa ukazała się w drzwiach.
- Mogę?- spytał niepewnie. Perrie pozwoliła mu wejść.
- Jak się czujesz? Co mówiła lekarka?
- Dobrze...- odpowiedziałam. Perrie wyręczyła mnie z drugiej części odpowiedzi:
- Sel wciąż wiele nie mówi. Odpowiada krótko na pytania. Ale czuje się dobrze. Jutro przenoszą ją na inną salę.
- Inną salę? Dlaczego?- przysiadł z drugiej strony łóżka na miejscu, na którym siedziała doktor Torres.
- USG wykazało jakieś zmiany...- odparła Perrie.
- To chyba nie powód, żeby ją gdzie indziej przenosić.
- Musi być na innym oddziale, Harry.
- Na ginekologii, prawda? Widziałem plakietkę tej doktórki. Ona jest ginekologiem. Co jest grane?- nalegał. Perrie przez chwilę nic nie mówiła, więc ja zaczęłam:
- Wypadek spowodował...- nie chciałam mu teraz nic mówić. Przyjdzie na to czas. Teraz coś wymyślimy.
- Podczas wypadku... Sel uszkodziła sobie... coś, co wymaga opieki ginekologa...- wymyśliła Perrie.
- Coś? To nie wiecie dokładnie co?- Harry chyba łyknął przynętę... Na szczęście!
- Nie do końca. Jutro będzie wiadomo więcej. Po konkretnych już badaniach.- wyjaśniła mu Per. Harry już nic nie skomentował, tylko spojrzał na mnie. Przez chwilę miałam wrażenie, ze chce mnie dotknąć, ale się powstrzymuje. Poczułam nagłe zmęczenie. Mogliby już pójść...
- Idźcie już...- wyszeptałam. Moje oczy stawały się co raz cięższe.- Jest bardzo późno...
- To co. Zostaniemy z Tobą.- odezwał się Harry.
- Idźcie, proszę...
- Wyganiasz nas?- zażartowała Perrie.
- Tak.- odparłam z zamkniętymi już oczami. Po chwili nie słyszałam już nic. Po prostu odpłynęłam...
C.D.N.
*******************************************************

Na dziś to by było tyle ! :)
Odcinek w pół ciekawy... ale przynajmniej bez strasznych opisów hehe ;)

Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze pod ostatnim odcinkiem :* 
Tym samym życzę Wam spóźnionych, ale szczerych spokojnych i wesołych Świąt i już Szczęśliwego Nowego Roku :** Ponieważ w tym roku już nie będzie nowego odcinka... 
Nie będę składać żadnych obietnic, ale postaram się dodać nowy odcinek 1 lub 2 stycznia! :) 
Więc zaglądajcie, komentujcie i oczekujcie nowego odcinka!!!!!!! :) 

Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!! :* <3

8 komentarzy:

  1. Rozkręca się ;) Nie mogę się doczekać następnego odcinka. Wesołych Świąt i szczęśliwego nadchodzącego roku. Życzę jak najwięcej weny do pisania :) Nati;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie by było jakby mu powiedziała :) ale okaże się przy następnym odcinku...
    I rozdział jest ciekawy.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle BOSKI <3 Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę cudowny odcinek. B-O-S-K-I <3
    Chciałabym ci życzyć szczęśliwego nowego roku i dużo weny do pisania. Pozdrawiam.

    Zapraszam: i-know-you-are-somewhere.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ja mogę napisać, że rozdział jest genialny, cudowny, boski?
    Te słowa nie określają jak mi się podoba rozdział :D
    Czekam z niecierpliwością na next ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezuuu no jak ty możesz to tak przeciągać?? :D co chwile mowilam sobie "ooo i teraz mu już napewno powie" i nic. Hahah pewnie dasz to w najmniej przewidywalnym momencie. Rodzial fajny oczywiście czekam na następny :D a jakbyś miala jakieś opoznienia albo natchnienie na 2 rozdzialy to 14 mam urodziny i wiesz... Byloby mi milo ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział 😊 Kiedy wstawisz następny?

    OdpowiedzUsuń