czwartek, 31 marca 2016

odcinek 29 "w razie co... wiesz, gdzie mieszkam... do zobaczenia, Harry..."

Hej!! 
Już od tygodnia jestem w Londynie! :)
Mam na razie trochę czasu, gdyż nie pracuję i postanowiłam napisać dla Was kolejny rozdział.
Nie wiem, jak często będę coś dodawała, ponieważ piszę je na telefonie, a to zajmuje sporo czasu... :(
Laptop po dwóch dniach odmówił nam posłuszeństwa... 
Na szczęście dobrze, że w telefonie wszystko działa hihi!!

Co do rozdziału... ciężko mi określić długość, ale wiem, że jest trochę nudny... 
Z kolejnymi rozdziałami będzie ciekawiej, obiecuję :* 

Miłego czytania !! :) :*
*************************************************************************
- Wiem... Ale teraz już nic nie będzie takie samo... Już nigdy.- wyszeptałam.
- Nie będzie, racja Sel... Będzie lepiej, lepiej niż do tej pory.- tłumaczył Harry.
- Nie będzie!- podniosłam głos. - Nie będzie kurwa takie samo! Nie będzie lepiej, Harry! Bo tego dziecka nie ma! Rozumiesz? Nie ma!! Najzwyczajniej w świecie kurwa nie ma!!- wykrzyczałam i padłam na kolana zalana łzami. Harry dołączył do mnie.
- J-jak to "nie ma"?? Sel, o czym ty mówisz...?!- jego głos się zacinał, był wstrząśnięty moim wyznaniem. Spojrzałam mu na nowo w oczy. Harry znów przyłożył dłoń do mojego policzka.
- Jego w ogóle nie było, Harry.- i po policzku spłynęła mi jedna łza. Loczek pochyli się bliżej mnie i złożył na mych ustach delikatny, namiętny pocałunek. Wtedy poczułam, ze z jego oczu także spłynęła samotna łza.

- Nie było?!- głos Perrie odbił się echem po całym pokoju.- Jak to możliwe, Sel?- przyjaciółka po sekundzie znalazła się przy mnie i razem z Harrym mnie przytulali. Nim wypowiedziałam słowo dołączył się również Zayn.
- Ktoś podmienił wyniki...- łkałam- a USG... sprzęt był popsuty... - nie mogłam dokończyć. Przyjaciele nic już się nie odezwali. Po chwili wszyscy mnie puścili, ja się trochę opanowałam, a Harry poprowadził mnie do kanapy. Kiedy usiadłam, zaczęło mi się kręcić w głowie i strasznie mnie zemdliło. No tak... alkohol...
- Ja muszę... chyba będę...- złapałam się za usta i najszybciej i najprościej jak tylko mogłam pobiegłam do łazienki. Ledwo zdążyłam nachylić się nad toaletą, gdy zaczęłam wymiotować. W łazience pojawił się Harry.
- Za dużo wypiłaś...- stwierdził patrząc na mnie. Ja nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Chciałam, żeby już poszli... żebym mogła w spokoju położyć się do swojego łóżka.- Lepiej już?- spytał nachylając się nade mną. Lekko kiwnęłam głową, bo naprawdę poczułam ulgę. Harry sięgnął po ręcznik i trochę go zmoczył. Przyłożył mi go do czoła, a potem przemył całą twarz i usta. 
- Harry...- chciałam już coś powiedzieć, ale loczek uciszył mnie jednym gestem i podniósł z podłogi. Na rękach wyniósł mnie z łazienki.
- Pora spać, Sel... Jesteś dziś wykończona.- nie chciałam protestować i pozwoliłam mu zanieść się do sypialni. Po drodze minęliśmy zmartwionych Perrie i Zayna. Kiedy tylko znalazłam się na łóżku, odpłynęłam. 

Minęło już kilka tygodni. Trochę czasu mi zajęło zanim psychicznie doszłam do siebie, ale na szczęście mi się udało. Gdyby nie moi przyjaciele, na pewno zajęłoby mi to o wiele ęcej czasu. Niestety jednak nie udało nam się dojść do tego, czy Harry bierze narkotyki, czy nie. Dzisiejszego dnia, postanowiłam sam to załatwić. Bez wiedzy Zayna, Perrie, ani nikogo innego. Harry pomógł mi, ja pomogę jemu. Umówiliśmy się dziś w jednej z kawiarni na małą kawę i ciastko. Ostatnio nie widywaliśmy się za często, ponieważ zaczęłam nagrywać teledyski, a chłopacy również byli zajęci swoją muzyką.
Siedziałam właśnie przy jednym ze stolików i czekałam na Hazzę. Po kilku minutach zjawił się w drzwiach. Rozejrzał się po lokalu i znalazł mnie przy stoliku. Podszedł do mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć :)- przywitał się pierwszy, a ja lekko podniosłam się z krzesła, żeby mógł pocałować mnie w policzek. Tak moi drodzy. Ja i Harry nie jesteśmy parą. Niestety od tamtego dnia, gdy dowiedziałam się o kolejnej "stracie" dziecka, między nami nic się nie zmieniło.
- Hej, Harry...- odpowiedziałam i usiadłam. Harry zajął miejsce naprzeciwko mnie. W tym samym momencie podszedł do nas kelner i spytał o zamówienie.
- Ja po proszę średnią kawę z mlekiem i brązowym cukrem.- złożyłam swoje zamówienie i spojrzałam na Harrego, by mógł teraz złożyć swoje.
- Ja tak samo, ale ze zwykłym cukrem.- kelner posłusznie wszystko zanotowa.
- Czy życzą sobie Państwo może coś słodkiego? Polecam szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną.- zaproponował nam jeszcze kelner. Harry spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową, że nie mam ochoty.
- Bardzo dziękujemy, może później :) - uśmiechnął się do kelnera, a ten skinał głową i odszedł. 
- Jak się masz?- Harry odezwał się jako pierwszy, gdy kelner opuścił nasz stolik.
- Dobrze. Chociaż bywało lepiej. Kupa pracy... A co tam u Ciebie? I u chłopaków? Ostatnio nie mamy kompletnie czasu, żeby się spotkać...
- Tak samo jak u Ciebie, też cholernie dużo pracy. Trzy teledyski pod rząd... a i tak jeszcze nie są skończone. Masakra haha!- Harry się zaśmiał. Ja tylko lekko wygięłam kąciki ust do góry. Hazza to przyuważył.
- Na pewno wszystko gra, Sel? Wyglądasz trochę niewyraźnie.- zmartwił się. Podniosłam wzrok na niego. Nasze spojrzenia się spotkały. Te cudowne zielone tęczówki....były normalne.
- Tak, tak... wszystko gra. Tylko Harry... chciałam się z Tobą spotkać, bo musimy pogadać. Bardzo poważnie pogadać.
- Czy mam zacząć się bać?- jego oczy trochę się powiększyły. Zanim odpowiedziałam kelner przyniósł nam nasze zamówienia. Grzecznie podziękowaliśmy, kelner odszedł i mogliśmy kontynuować rozmowę.
- To zależy Harry... -spuściłam wzrok i udawałam, że mieszam łyżeczką w kawie.- Zależy od tego na ile będziesz szczery...
- Szczery? To czego to się dotyczy? Selena, o co chodzi? Zrobiłem znów coś nie tak?
- Nie wiem, Harry. Ty mi to powiedz... -podniosłam wzrok. Harry bacznie mi się przyglądał. Miał w głowie pełno myśli, to było widać. Czekał jednak aż bardziej się określe. No dobrze... Po to się z nim przecież spotkałam.
- Pamiętasz ten dzień... kiedy znaleźliście mnie w mieszkaniu... pijaną?- zarumieniłam się lekko. Wciąż było mi wstyd za tamten wieczór.
- Pamiętam, Sel... Nigdy nie będę w stanie o tym zapomnieć... To bolało nie tylko Ciebie, ale mnie również.
- Wiem... Domyślam się... Więc skoro to pamiętasz...to powinieneś pamiętać coś jeszcze. Coś, co jeszcze wtedy powiedziałam, do Ciebie.- przełknęłam ślinę, ale poczułam ogromną gulę w gardle. Musiałam doprowadzić tą rozmowę do końca, muszę osiągnąć sukces.
- Nie rozumiem, Sel... do czego zmierzasz?- albo udawał głupka, jak zwykle...albo naprawdę nic nie pamiętał.
- Na pewno pamiętasz, Harry... jak naskoczyłam na Ciebie, jak osądziłam Cię, że...że bierzesz narkotyki...- Harrego wmurowało w krzesło. Wiem, że się tego nie spodziewał... Ale musiałam. Oczy Harrego pociemniały. Trafiłam w jego czuły punkt. Nerwowo poruszył się na krześle i upił spory łyk kawy.
- Czego ode mnie oczekujesz, Sel?- spytał bez uczuć w głosie.
- Prawdy, Harry... Chcę byś się przyznał, że brałeś... że bierzesz dalej.
- Skąd Ci się wzięło, że biorę? Kto Ci nawkręcał takie rzeczy? Może z gazet się dowiedziałaś?- spytał niezbyt miło.
- Nikt nie musiał mi nic mówić, bo wszystko widać gołym okiem. Twoje oczy są wtedy inne... Nie są tak zielone, jak być powinny... Nie ma w nich tego...tego czegoś c-co... p-pokochałam...- zająkałam się. Musiałam mówic to, co czuję. To był jedyny sposób, aby do niego dotrzeć. Harry lekko się wzdrygnął. Nie odezwał się nic. Zaczął się tylko bawić łyżeczką na stoliku. Powoli przesunęłam dłoń w jego stronę i delikatnie położyłam ją na jego ręce. Była taka ciepła... Nie jeden raz pieściła moje ciało, przytulała mnie... 
- Nie chcę byś był inny. Chcę tego Harrego, co kiedyś... Tego "czystego" Harrego...- dodałam, a Harry spojrzał na mnie. Potem spojrzał w bok i spuścił głowę. Czekałam aż coś powie... doczekałam się. Ale czy tego oczekiwałam?
- Wyjechałaś... rozkochałaś mnie w sobie i mnie zostawiłaś... Próbowałem wszystkiego, alkoholu, fajek, dziewczyn...w tym Kendall... Nie pomogło. Ból tęsknoty rozsadzał mnie od środka. Nie mogłem spać, jeść ani normalnie fukncjonować. Musiałem to zrobić Sel... Nie miałem innego wyjścia.- zabolało, okropnie zabolało... przeze mnie zaczął brać narkotyki. To ja sprawiłam, że stał się ćpunem... 
- Pisałam do Ciebie, Harry... meile, smsy... Ani razu nie odpisałeś, nigdy! Wystaczyło spojrzeć w telefon, w laptopa, w cokolwiek... Dlatego przestałam Ci uprzykrzać życie... Tylko Perrie do mnie pisała, tylko z nią rozmawiałam przez kamerkę. Czasem z Zaynem, nawet i z chłopakami... rzadziej, ale też się odzywali... tylko nie Ty. - Chciałam patrzeć mu w oczy, ale wciąż unikał mojego wzroku. 
- Przecież byłem...
- Byłeś? Jako kto? "Harold" to nigdy nie byłeś Ty... Nigdy Harry. Prawdziwy Harry pisałby, że tęskni... byłby sobą. A Ty wolałeś bawić się z Kendall i...i sięgać po prochy.
- Sel, zrozum, że musiałem! - robił się niecierpliwy. Chciał zrzucić wszystko na mnie? Zabrałam od niego rękę.
- A teraz też musisz? Teraz też musisz po to sięgać? Jaki masz teraz powód, żeby brać Harry?- chłopak uniosł głowę do góry i na mnie spojrzał. Byłam ciekawa jego odpowiedzi. Nasza rozmowa była trochę dziwna... ale czekałam cierpliwie, co mi odpowie.
- Dobrze wiesz, co jest powodem...- myślał, że zgadnę. Domyślałam się, ale chciałam, żeby sam się do tego przyznał.
- Chcę usłyszeć to od Ciebie, Harry... Nie wystarczy to, że się martwię? Co się dzieje...? Co się dzieje z nami, Harry? Byliśmy zakochani... Pragnęliśmy siebie nawzajem...
- Ja wciąż Cię pragnę, Sel... tak ciężko mi Ciebie odzyskać.- odparł. Byłam ciekawa, czemu tak uważa. Mógłby mieć mnie w każdej chwili, wystarczyłoby, żeby przejrzał na oczy.
- Bierzesz jeszcze, Harry?- chciałam, żeby się przyznał. Miałam nadzieję, że zrozumie, jak wszyscy się o niego martwimy.
- Boimy się o Ciebie. Chłopacy się martwią, że źle skończysz. Jesteś ich przyjacielem, bratem. Proszę zrób coś z tym!
- To nie takie proste... Próbowałem wiele razy, ale zawsze coś musiało się wydarzyć, z czym nie mogłem sobie poradzić.
- To od czego masz przyjacioł? Chłopacy zawsze chętnie Ci pomogą. Po to ich masz. Nigdy Cię nie zostawią samego.
- Wiem... Ale nie pomogą mi ze wszystkim... Nie pomogą mi stać się ojcem dziecka, którego... którego nie chcę...-  w tej chwili wiedziałam, że znów ja muszę mu pomóc. Gdybym Go nie kochała i nie cierpiała tak, gdy na niego patrzę, nie obchodziłoby mnie to, co się z nim stanie. Ale było na odwrót... Byłam w stanie mu pomóc, więc czemu nie miałabym tego zrobić? Wyciągnęłam z torebki mała kopertę. Było w niej coś, co na pewno pomoże Harremu wyjść na prostą. Jeśli będzie wiedział, co z tym zrobić. 
- Proszę.- położyłam przed nim kopertę- Jeśli naprawdę chcesz... to walcz. Ufam, że będziesz wiedział, co zrobić, Harry. - Loczek patrzył na mnie i zastanawiał się, co wykombinowałam. Na widok koperty był w szoku. Już kiedyś podobną kopertą zmieniłam jego życie. Deja vu? Kto wie... Wstałam od stolika, przełożyłam torebkę przez ramię i pożegnałam się z Harrym.
- W razie co... wiesz, gdzie mieszkam. Do zobaczenia, Harry... - cmoknęłam go w policzek i odeszłam. Koniec zabawy w bycie dzieckiem.

HARRY:

-  W razie co... wiesz, gdzie mieszkam. Do zobaczenia, Harry...- Brunetka pocałowała mnie w policzek i wyszła z kawiarni. Nie mogłem uwierzyć, że przyznałem się jej do brania narkotyków. Ona ma na mnie taki wpływ... Starałem się nawet być niemiły, ale nie potrafię być na nią wściekły. Czułem, że chce dla mnie dobrze... Ale bałem się z tym wszystkim skończyć. Jest tyle rzeczy, z którymi nie umiem sobie poradzić. Boję się, cholera...! Taki z Ciebie twardziel, co Styles?! Spojrzałem na kopertę, którą Sel zostawiła na stoliku. Przypomniało mi się, jak uratowała mój tyłek przed rodziną Swiftów, jednak ta była lekko wypukła z jednej strony. Powinienem jej dziękować na kolanach, a ja co odpierdalam? Na każdym kroku próbując się do niej zbliżyć wychodziło na to, że ją wykorzystywałem. Czas wszystko zmienić. I wrócić do normalności. Selena ma rację... Przywołałem kelnera, zapłaciłem za obie kawy, zabrałem ze stołu kopertę i wyszedłem. Wróciłem do domu i zamknąłem się w pokoju. Usiadłem przy łóżku na podłodze i powoli otworzyłem kopertę. Głęboko odetchnąłem widząc, że tym razem nie są to żadne zdjęcia. Przetarłem ręką czoło, bo poczułem, że zaczynam się pocić. Wypuściłem głośno powietrze i wyjąłem do końca zawartość koperty. Był to jakiś wykaz... wczytałem się dokładniej, a moje serce stanęło w poprzek... Czytałem i czytałem... były tego tylko 3 strony A4. Boże Sel... skąd Ty to masz? Dziewczyno... żebyś wiedziała, jak kurewsko Cię kocham! To było pierwsze, o czym pomyślałem, gdy skończyłem czytać moją lekturę. Ponownie wziąłem do ręki kopertę. Tym razem wyleciało z niej coś metalowego. Niemożliwe... Dyktafon?! obejrzałem go dookoła aż w końcu wcisnąłem PLAY... Wiecie, co to jest?? Wiecie!? To rozmowa Kylie z Barbarą... Najpierw jakieś meile i smsy Kendall z jakimś kolesiem i Kylie, a teraz TO?! Przewinąłem kawałek taśmy do tyłu i znów puściłem... Potem jeszcze raz i jeszcze raz... Te słowa będą od dziś moją kołysanką... "To nie jest dziecko Stylesa, idiotko! Kendall wcale nie jest w ciąży!" -idiotką to Ty jesteś Kylie- pomyślałem tylko i schowałem wszystko spowrotem do koperty, a potem wsunąłem ją delikatnie pod łóżko. Od teraz Styles, będziesz nowym człowiekiem. Wstałem z podłogi i poszedłem wziąść prysznic. Czekało mnie parę spraw do załatwienia. I to jeszcze dziś!

Godzinę później siedziałem w moim aucie i jechałem w stronę domu rodziny Jenner. To była pierwsza sprawa, jaką musiałem załatwić. Na siedzeniu pasażera leżała koperta, a w niej kartki z rozmowami Kendall. Dyktafonu nie brałem, nie chciałem narobić problemów Barbarze, bo jak się domyśliłem to ona wszystko załatwiła. Ostatnie skrzyżowanie i 300 metrów prosto i jestem na miejscu. Podjechałem pod bramę, zapowiedziałem się i wjechałem na teten posesji. Zaparkowałem tyłem do drzwi, żeby nie tracić potem czasu na wyjazd i wysiadłem z auta. Zadzwoniłem do drzwi i otworzyła mi je Kendall.
- Harry? - zdziwiła się na mój przyjazd.
- No jak widać. Musimy pogadać.- odparłem. Gdy Kendall zamknęła za mną drzwi z pomieszczenia obok wyłoniła się Kylie.
- O! Styles? O czym chciałeś pogadać? :) - na jej twarzy pojawił się uśmieszek. Nie spodziewała się, że za moment zejdzie jej on z tej wytapetowanej buźki.
- Z Tobą póki co o niczym. Przyjechałem do Kendall i to z nią najpierw pogadam. 
- Jestem jej siostrą, wiem wszy...
- Gówno mnie to obchodzi. Mam sprawę do Kendall, jest od Ciebie starsza i ma swój rozum!- powiedziałem stanowczo. Kylie wystraszona przymrużyła oczy i wpatrywała się we mnie. Zauważyła w moich rękach kopertę. Zanim jednak zdążyła spytać złapałem Kendall za ramię i poprowadziłem po schodach do jej pokoju. Nie protestowała. Zamknęliśmy za sobą drzwi i dziewczyna stanęła do mnie twarzą w twarz.
- O co chodzi, Harry?
- Mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz?- podałem jej do rąk kopertę. Czekałem aż wyciągnie zawartość i przeczyta. W połowie wciągnęła głośno powietrze i podniosła wzrok na mnie.
- Skąd to masz?- spytała szeptem. 
- Ważne, że mam. Nie trać siły na wkręcenie mi, że to wymyślone, że ktoś to zrobił specjalnie... Na tym są adrsy IP waszych komputerów i inne dane potrzebne do odnalezienia rozmówców. Więc mogę to komuś zlecić w każdej chwili... Chcę tylko wyjaśnienia. 
- J-ja... Nie wiem, co mam powiedzieć... To nie mój pomysł, Harry... To Kylie wszystko wymyśliła.- zrobiło się jej głupio za siostrę.
- Po co to zrobiłyście? Dlaczego tak długo udawałaś? Kręciło Cię to? -Dociekałem. Kendall chwilę milczała. Dopiero, gdy ktoś zapukał do drzwi odezwała się podchodząc do drzwi i otwierając je.
- Kylie chciała się zemścić na Selenie... - Kylie stała wryta w drzwiach pokoju swojej siostry, nie wierzyła, że ta ją wydała.
- Jak śmiałaś kretynko?!- wydarła się.
- Wybacz Kylie, ale nie będę więcej się mścić za Ciebie. Nigdy nie spytałaś się mnie o zdanie, miało być po Twojemu i koniec. Nie obchodziło Cię to, co ja czuję w tym wszystkim. Nie jestem Tobą...! Mam nadzieję Harry, że w końcu ułoży Ci się z Seleną. Wiem, że się kochacie.
- Nadal nie wiem, co Tobą kierowało Kylie. Przyjaźniłaś się z Sel... - spojrzałem na Kylie, a ta zagryzała usta ze złości- Kendall do Ciebie żalu nie mam, przykro mi tylko, że tak się wszystko źle potoczyło. - Wysoka, szczupła brunetka lekko się do mnie uśmiechnęła na zgodę, za to jej siostra kipiała z wściekłości.
- Teraz Ci się udało, Styles! Ale Selena jeszcze mnie popamięta... To ja powinnam być na jej miejscu! Śpiewać, nagrywać płyty i być sławna! Zniszczę ją prędzej niż Ci się wydaje...- wysyczała w moją stronę. Ja tylko zaśmiałem się kpiąc z niej, pokazałem, że jest stuknięta i wyszedłem z pokoju Kendall. Żadna już za mną nie poszła, więc w spokoju mogłem opuścić ich dom i odjechać. 
Teraz czekało mnie najważniejsze... Wyjechałem z posiadłości Jennerów i skierowałem się wprost na dzielnicę, w której mieszka Selena...

C.D.N.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz