czwartek, 10 marca 2016

odcinek 28 "Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, jak to jest stracić "drugie" dziecko..."

Sama nie wierzę, że znów tu jestem...

8 miesięcy temu obiecałam być tutaj częściej...
Teraz zostało mi 13 dni do wylotu z Polski- lecę do Londynu !!!

Od kilku dni chodzę i biję się z myślami, czy napisać coś, czy dać sobie spokój...
Myślałam też, aby oddać to opowiadanie pod skrzydła jednej z Was. Oczywiście jeśli znalazłaby się chętna... :) 

Póki co jeszcze nie zadecydowałam. Ale... gdyby któraś z Was byłaby tym zainteresowana proszę piszcie o tym komentarzach i zostawcie mi swojego meila, wtedy się odezwę :)

No i ...wstawiam odcinek na spontana.

Miłego czytania !! :)

*****************************************************************
Przysunął się bliżej mnie, dotykając rękami moich ud,
- Oh!- westchnęłam czując na sobie jego skórę.
- Uwielbiam, jak reagujesz na mój dotyk.- szepnął i podniósł się lekko. Wciąż był na kolanach. Rozszerzył delikatnie moje nogi. Na nieszczęście miałam dzisiaj sukienkę. Podparł się jedną ręką na kanapie, a drugą dotknął mojego policzka. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani zaprotestować. Pragnęłam jego dotyku jak głupia. Uniosłam jedną rękę i wplotłam ją w jego włosy. Harry pochylił się mocniej nade mną, spojrzał głęboko w moje oczy i pocałował mnie...

Z początku niepewnie odwzajemniłam ten pocałunek, ale po chwili nasze języki zaczęły ze sobą cudownie współgrać. Pragnęłam go z całej siły. Jego dłonie błądziły po moim ciele, ale gdy jedną powoli włożył pod sukienkę drgnęłam i lekko się odsunęłam.
- Harry... - wyszeptałam przerywając pocałunek. Harry udał, że tego nie słyszy i mocniej wpił się w moje usta. Spróbowałam drugi raz:
- Harry, proszę... Nie...- oparłam ręce na jego klatce piersiowej i delikatnie odsunęłam go od siebie.
- Co się stało?- spytał lekko zdziwiony. Nie odpowiedziałam od razu. Nie wiedziałam, jak mam mu to wytłumaczyć. Po prostu się bałam.
- Nie mogę Harry, wybacz...- podniosłam się na kanapie i poprawiłam sukienkę. Harry posłusznie odsunął się ode mnie i wstał z podłogi. Na chwilę przymknęłam oczy, a Harry w tym czasie usiadł obok mnie na kanapie. Wtedy poczułam jego dotyk na plecach.
- Sel, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
- Tak, wszystko okej... To co chcesz do picia?- odwróciłam się w jego stronę, a on patrzył na mnie swoimi cudownymi zielonymi oczyma. W jednej chwili poczułam radość i smutek. To takie dziwne uczucie... Mam go na wyciągnięcie ręki, ale nie mogę go mieć. Nie tak, jak bym chciała go mieć. On się zmienił, ja się zmieniłam. Minęło sporo czasu...
- Po proszę wody.- odparł spokojnie. Wzięłam głęboki oddech i wstałam, żeby iść do kuchni po wodę. Nie mogę mu pozwolić na zbyt wiele. Muszę poznać prawdę, czy Harry coś bierze. Wtedy możemy oboje liczyć na coś więcej. Wyjęłam z szafki dwie szklanki, a z lodówki wyjęłam butelkę wody lekko gazowanej. Nalałam jedną szklankę, potem drugą. Zaniosłam je do salonu i postawiłam na stole. Wtedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się żadnego telefonu. Wzięłam go do ręki i odebrałam, chociaż numer telefonu był nieznajomy.
- Halo?- spytałam niepewnie. Po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos:
- Witam, czy mam przyjemność z panią Seleną?
- Tak, a o co chodzi?- spojrzałam na Harrego, który cały czas mi się przyglądał.
- Dzień dobry, dzwonię ze szpitala...
- Ta-ak...?
- Nie wiem, jak to pani wytłumaczyć... Proszona jest pani bardzo pilnie o zgłoszenie się do naszego oddziału.
- Po co?- spytałam bez sensu. Harry wytężył wzrok i słuch, a ja odwróciłam się do niego tyłem i podeszłam do kuchni. Zaczęły trząść mi się ręce, byłam strasznie zdenerwowana. Ze szpitala? Co oni ode mnie chcą?
- Chodzi o pani wyniki badań. Jeśli mogłaby pani się zjawić jeszcze dziś...
- J-jasne, tak... Przyjadę, zaraz.
- Na miejscu proszę się zgłosić do rejestracji. Tam wszystkiego pani się dowie.
- Dobrze... Do widzenia.- rozłączyłam się. Przez chwilę stałam osłupiała. Nie wiedziałam, co jest grane. Jeśli to coś z moim dzieckiem...? Boże...
- Muszę wyjść, Harry.- odwróciłam się do Harrego, który spoglądał na mnie, jak na debila.
- Co się stało?- momentalnie wstał i podszedł w moja stronę.
- Nic, nic. Musze coś tylko załatwić. Potem się odezwę, okej?- spojrzałam w górę, aby móc zobaczyć jego oczy. Harry niepewnie mi się przyjrzał, ale nie miał nic przeciwko. Po chwili razem wyszliśmy z mojego mieszkania.
- Może Cię gdzieś podrzucić?- zaproponował.
- Nie, dzięki Harry. Potem się odezwę... Pa.- lekko się uśmiechnęłam, po czym cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w swoją stronę. Za rogiem budynku zatrzymałam się na chwilę i zadzwoniłam po taksówkę. 5 minut później byłam już w drodze do szpitala.

- ...ponieważ wyniki badań zostały pomylone. Zamiast pani wyników w kopercie były wyniki innej kobiety.- tłumaczyła lekarka ubrana w biały kitel. Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
- Jak to możliwe, że to nie były moje wyniki? I co w związku z tym?- siedziałam przed nią po drugiej stronie jej biurka.
- Rzadko, naprawdę bardzo rzadko zdarzają się nam takie sytuacje. Praktycznie wcale...- próbowała mi wyjaśnić, ale ja i tak niczego nie pojmowałam.
- Jakie sytuacje?- nalegałam. Czułam, że zaczyna mi się robić słabo.
- Pani Seleno... Pani wyniki... te prawdziwe, nie wykazują, że... że jest pani w ciąży... - wydusiła z siebie pani doktor, niepewnie patrząc w moją stronę. Zaniemówiłam.
- C-co proszę?!- ocknęłam się po minucie.- Jak...jak to w ogóle możliwe?! Przecież wszystko jest na papierach! Wszystko... wszystko... A badania USG?! Przecież to widać od razu...A pani śmie mi tu wmawiać, że ...że tak nagle nie jestem w ciąży?! To niedorzeczne! - wstałam z krzesła i zaczęłam krążyć po gabinecie. Nie jestem w ciąży... Słyszycie to w ogóle?! No nie wierze... Kurwa, nie wierze!
- Pani Seleno... Ma pani rację, USG pokazuje wszystko w danej chwili, to jak rozwija się dziecko... i potwierdza ciążę. Ale niestety lekarz, który robił pani wielokrotnie to badanie... Po prostu sprzęt się popsuł. Lekarz tego nie zauważył i... i zamiast pani wyników wyświetlało mu się poprzednie badanie, innej pacjentki... Tak strasznie mi przykro...
- Przykro?! Pani jest przykro?!- krzyknęłam nie panując już nad swoimi nerwami. To się kurwa nie dzieje naprawdę... Nie! Nie! Nie!- A co ja mam powiedzieć...? Miałam zostać matką... Matką! Rozumie to pani?! Przez waszą nieodpowiedzialność wszystko się teraz zmieni! Przez tyle dni mnie oszukiwaliście!
- Proszę się uspokoić... Takie nerwy nic tu nie pomogą...- lekarka próbowała mnie uspokoić, ale ja wiedziałam swoje. Podam ich do sądu!!
- Nie pomogą...?- spojrzałam na nią z nienawiścią. Co za cholerny szpital! Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nagle zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy...
- A co z moimi objawami? Mdłości... wzmożony apetyt...? Brak okresu?
- Takie rzeczy się zdarzają... Najprawdopodobniej w chwili, gdy dowiedziała się pani o...o domniemanej ciąży, w pani psychice zaszły zmiany. Poczuła pani, że zostanie pani matką... i dlatego miała pani wrażenie, że ma pani objawy ciąży. Tak się bardzo często zdarza...
- Sugeruje mi pani, że uroiłam sobie ciążę???
- W pewien sposób tak to właśnie wygląda... Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby udała się pani do specjalisty, do psychologa... To łatwo wyleczyć.
- No nie wierzę!! To wy sprawiliście, że uwierzyłam w tą ciążę, a teraz chcecie robić ze mnie chorą psychicznie?! Co za idiotyzm...- spojrzałam na lekarkę i już wiedziałam, ze chcę stąd wyjść. Nie zostanę w tym gabinecie, ani w tym cholernym szpitalu ani minuty dłużej...
- Proszę tak nie mówić... i przemyśleć to, co powiedziałam.- dodała jeszcze lekarka, a ja wzięłam torebkę i skierowałam się do wyjścia.
- Pani niedoczekanie! - chciałam już chwycić za klamkę, ale jeszcze na chwilę się odwróciłam- Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, jak to jest stracić "drugie" dziecko... - spojrzałam na nią i widząc jej minę chwyciłam za klamkę. -Żegnam!- otworzyłam drzwi, po czym przekroczyłam próg gabinetu trzaskając drzwiami. Wszystkie pacjentki, które czekały na wizytę u tej... doktorki spojrzały na mnie, jak na idiotkę. Olałam je kompletnie i pędem poleciałam do wyjścia. Jak najszybciej się dało wyszłam z tego przeklętego budynku. Stanęłam przed schodami i zastanawiałam się, co mam teraz ze sobą zrobić. Co raz bardziej czułam, że za moment się rozpłaczę. Brakowało mi już sił.. Wyjęłam z torebki telefon. Było na nim kilka wiadomości i parę połączeń od Perrie, a nawet od Harrego i Zayna. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać z żadnym z nich... Nie teraz... Nie tutaj... Schowałam telefon z powrotem do torebki, tym samym odrzucając myśl o wezwaniu taksówki. Ruszyłam ulicą w kierunku, w którym mieszkam. Po drodze zahaczyłam o jeden sklep i kupiłam dwie butelki czerwonego wina. W końcu po 20 minutach szybkiego spaceru dotarłam do mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi i... po moich policzkach spłynęły ogromne łzy. Zsunęłam się na podłogę opierając się o drzwi. Nie zwróciłam uwagi, że butelki z winem mogły się potłuc, gdy moja torebka uderzyła o ziemię.
- Moje dziecko... moje maleństwo... !- łkałam trzymając się za brzuch. - To niemożliwe... po prostu niemożliwe..!- to wszystko bolało jeszcze bardziej niż "prawdziwa" strata dziecka. Przez tyle dni żyłam w błędzie... Tyle dni każdy myślał, że jestem w ciąży... 

Siedziałam na podłodze w salonie, dopijając ostatni kieliszek wina z pierwszej butelki. Wzięłam korkociąg do ręki i otworzyłam drugą butelkę. Kiedy nalałam sobie kolejną lampkę, ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, ale stwierdziłam, że ich jednak nie otworzę. Nie chcę nikogo widzieć, z nikim rozmawiać... nie dziś, nie teraz. Nikt nie pomoże mi się z tym uporać... Tu już nie ma Hache. Tylko on mnie rozumiał, wiedział jak tragicznie się czuję. Puk. Puk. Puk. Znowu ktoś zapukał do drzwi. Odejdź stąd! Idź w cholerę! Nikogo nie potrzebuję! Sięgnęłam po kieliszek i upiłam z niego kolejny łyk. Pukanie nie ustępowało. Po chwili ktoś pociągnął klamkę i drzwi powoli się otworzyły. Dlaczego ja nie zamknęłam tych pieprzonych drzwi?! No dlaczego?!
- Selena? Sel? -usłyszałam głos Perrie. Nie zdążyłam podnieść głowy, gdy blondynka rzuciła się na mnie wyrywając mi z ręki kieliszek z winem.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! Selena! -klęczała przede mną. Spojrzałam na nią i na nowo wybuchnęłam płaczem. Per objęła mnie i szybko do siebie przytuliła.
- Spokojnie kochana, nie płacz proszę... Co się stało, Sel? Co się dzieje? Czemu pijesz alkohol? Jesteś w ciąży, nie możesz... Ciii...- głaskała mnie po głowie i plecach, a ja nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Wciąż płakałam.
- Zostaw mnie...!- łkałam, a Perrie przytulała mnie jeszcze mocniej. Na pewno była zdezorientowana. No bo przecież skąd mogła wiedzieć, co się stało?
- Selena, proszę cię... uspokój się i powiedz mi, co się stało. Harry się o ciebie martwił. Poinformował mnie, że musiałaś gdzieś iść. Że to coś ważnego... Cały dzień  nie odbierałaś od nas telefonów. Baliśmy się, że coś ci się stało, więc przyjechałam... I widzę cię w takim stanie.- blondynka cały czas do mnie mówiła, a ja płakałam co raz bardziej.- Harry też ma tu niedługo przyjechać...- dodała po chwili.
- Nie... nie chcę go tutaj!- zawołałam. Nie chcę, żeby tu był, żeby mnie widział w takim stanie.
- Dlaczego? Chyba Harry ci nic...
- Nie! Po prostu nie chcę, żeby tu był...! Żeby mnie widział! Po co?! - spojrzałam blondynie w oczy. Widziałam, że kompletnie mnie nie rozumie, że nie wie, co jest ze mną grane. Ja nawet nie potrafiłam teraz ująć w słowa tego, co się wydarzyło.

- Cholera, Selena...! Weź się w garść. Przecież możesz mi powiedzieć, co się stało. W południe było wszystko okej, a teraz płaczesz i nie wiem, co jest grane. - pogłaskała mnie po policzku. Zapanowała pomiędzy nami chwila ciszy. Otarłam ręką mokre policzki i znów spojrzałam na przyjaciółkę. Głośno westchnęłam zastanawiając się, jak mam jej powiedzieć, że moja ciąża była "urojona" i "wymyślona" przez lekarzy. Kiedy w końcu ułożyłam sobie w myślach zdanie, które chciałam wypowiedzieć, ktoś wbiegł do mieszkania trzaskając drzwiami. Natychmiast się odwróciłam i ujrzałam w nich Harrego, a za nim Zayna.
- N-nie....- jęknęłam, a wszyscy spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. Harry spojrzał to na mnie to na Perrie. Chciał coś powiedzieć, ale go powstrzymałam.
- Nic nie mów...- spojrzałam na niego i próbowałam się podnieść. Niestety pod wpływem alkoholu nie wyszło mi zbyt dobrze. Perrie podtrzymała mnie, bo inaczej wpadłabym na stół.
- Ty piłaś?!- Harry nagle się ocknął. Aż taki głupi jesteś, ze nie widzisz, co jest na stole?! Co wam do tego, ze piłam!? Teraz mogę! Mogę robić, co chcę!
- Tak, piła Harry... Nie wiem tylko, dlaczego.- odparła za mnie zmartwiona Perrie. - Nie mogę z niej nic wydusić. Ciągle płacze... Nawet nie rozumie, że to strasznie zaszkodzi dziecku.- kontynuowała blondynka, a ja dalej starałam wstać z podłogi. W końcu mi się udało. Stanęłam teraz twarzą w twarz z Harrym.
- Piłam, a bo co?- odburknęłam. - Nie wolno mi? Jestem wolnym człowiek... Jestem dorosła.
- I odpowiedzialna za życie swojego dziecka... Selena, co w ciebie wstąpiło? Gdzie byłaś? Co się tam stało?- Harry na siłę próbował ze mnie coś wyciągnąć. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl...
- Za życie dziecka... Tak... - cicho powiedziałam- Ty możesz ćpać, ile wlezie, to ja mogę się napić!- wypaliłam nagle patrząc mu prosto w oczy. Harry zesztywniał.
- Ooohh!!- Perrie głośno wciągnęła powietrze, a Zayn stał tak, jak stał. Jezu, co się ze mną dzieje?! Co ja wygaduję... Harry, przepraszam...
- C-co?! Sel... Ja... ja nigdy...- zaczął się jąkać. Coś było na rzeczy, na pewno.
- Przyznaj się, Harry... No powiedz to! Od kiedy bierzesz?!
- Sel, coś ci się pomyliło... Zresztą tu teraz chodzi o ciebie, nie o mnie..
- O mnie się nie martw... Mogę pić ile chcę, Harry... Nikt mi tego nie może zabronić. Już nikt.- spuściłam wzrok na dywan.
- Selena, przecież jesteś w ciąży. Nosisz w sobie dziecko...- podszedł bliżej mnie i wyciągnął do mnie rękę. Lekko się odsunęłam, ale on ruszył się za mną. Poczułam jego dłoń na policzku.
- Myślisz, że to takie proste, Harry?- wymiękłam pod jego dotykiem. Z moich oczy na nowo uleciały łzy.
- Przecież masz nas... Zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy przy tobie.- mówił delikatnym głosem. Jak to tak prosto powiedzieć... Z niczego sobie nie zdają sprawy... Co ja czuje, przez co przechodzę...
- Wiem... Ale teraz już nic nie będzie takie samo... Już nigdy.- wyszeptałam.
- Nie będzie, racja Sel... Będzie lepiej, lepiej niż do tej pory.- tłumaczył Harry.
- Nie będzie!- podniosłam głos. - Nie będzie kurwa takie samo! Nie będzie lepiej, Harry! Bo tego dziecka nie ma! Rozumiesz? Nie ma!! Najzwyczajniej w świecie kurwa nie ma!!- wykrzyczałam i padłam na kolana zalana łzami. Harry dołączył do mnie.
- J-jak to "nie ma"?? Sel, o czym ty mówisz...?!- jego głos się zacinał, był wstrząśnięty moim wyznaniem. Spojrzałam mu na nowo w oczy. Harry znów przyłożył dłoń do mojego policzka.
- Jego w ogóle nie było, Harry.- i po policzku spłynęła mi jedna łza. Loczek pochyli się bliżej mnie i złożył na mych ustach delikatny, namiętny pocałunek. Wtedy poczułam, ze z jego oczy także spłynęła samotna łza.

C.D.N.

5 komentarzy:

  1. Super niemogę sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. A i pisz dalej opowiadanie nikt nie jest lepszy od ciebie

    OdpowiedzUsuń
  3. A i pisz dalej opowiadanie nikt nie jest lepszy od ciebie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super niemogę sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  5. Super niemogę sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń